poniedziałek, 20 sierpnia 2012

8. Wszystko ma swój początek cz. II

Czy to możliwe, żeby człowiek zmienił się w tak krótkim czasie ? Miałam nadzieję, że tak. On. Zawsze zapatrzony w siebie, przechwalający się wszystkim, a szczególnie tym jakim to jest genialnym szukającym. Teraz wspaniały przyjaciel. leżący tuż obok mnie. Czasem zastanawiałam się jak człowiek może zmienić się z kompletnego idioty, we wspaniałego chłopaka. Byłam pewna, że z Jamesem to nie jest możliwe, ale widocznie się myliłam. Był bardzo opiekuńczy i miły. W ogóle się przy nim nie bałam. Co się zmieniło ? Może moja nienawiść do niego się skończyła, a zaczęło się coś innego ? Może pewna nić sympatii, czy porozumienia ? Wszystko ma swój początek.
- Lily ? - rzekł James.
- Tak ?
- Powiedz mi ... Czemu przez te wszystkie lata mnie odrzucałaś ? - miałam wrażenie, że trudno mu o tym mówić.
- Ja... sama nie wiem. Może dlatego, że przez cały czas traktowałeś mnie jak cel do zdobycia, bo tylko i wyłącznie ja opierałam się. - wstałam.
- Nie, Lil. - on również wstał - Nigdy nie byłaś dla mnie tylko celem. Zawsze byłaś kimś więcej. A to, że mi się opierałaś tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jesteś wyjątkowa. - ujął moje ręce. - wtedy... ten pocałunek w Little Whinging był spełnieniem moich najśmielszych oczekiwań.  - musnął ręką mój policzek - Kiedy ty zrozumiesz, że jesteś dla mnie naprawdę ważna ? - Był coraz bliżej.
- James, nie ... - odsunęłam się. - Uważam, że zmieniłeś się i to na dużo lepsze. Bardzo to doceniam, ale ja... chyba potrzebuję czasu.
- Dostaniesz go ile tylko zechcesz księżniczko. - odparł po czym uśmiechnął się huncwocko. - Zaczyna się przejaśniać, chcesz już wracać ?
Pokiwałam głową. Udaliśmy się w kierunku rzekomego wyjścia z lasu. Szliśmy powoli, gdy nagle zza drzew wyszedł czarny pies. Już teraz wiedziałam kto to.
- Łapa ? - zapytał James.
Wtedy pies przybrał postać naszego przyjaciela Syriusza Blacka.
- Rogaczu... szukaliśmy was z Peterem całą noc. Na Merlina, gdzie wyście byli ? - rzekł Black po czym uśmiechnął się w charakterystyczny dla niego sposób. Czyżby już się nie gniewał ?
- Stary, spróbuj wyjść z tego lasu w środku nocy. - rzucił Potter i zaśmiał się.
- A lusterko ? - spytał Syriusz. Od razu się zaciekawiłam.
- Jakie lusterko ? - wtrąciłam się. A na znak, że James wie o co mu chodzi uderzył ręką w swoją głowę.
- Kompletnie o nim zapomniałem. Poza tym myślałem, że się obraziłeś.
- Już mi przeszło. Naprawdę, wtedy kompletnie mi odwaliło. Przepraszam cię, i ciebie też Lily.
- Nic nie szkodzi. Czyli wszystko po staremu ? - zapytałam. James i Syriusz przytaknęli ochoczo. - Wracajmy już.
Już po chwili byliśmy w zamku.
***

Wiedziałam, że gdy tylko wrócę do dormitorium to zaczną się pytania, i niestety nie myliłam się.
- Lily, gdzie byłaś przez całą noc ? Domagam się wyjaśnień ! - krzyknęła Dorcas.
- Ja... byłam w Zakazanym Lesie.
- Co ?!?! Sama w Zakazanym Lesie ? - rzuciła Katie.
- Nie, z Jamesem...
- Z Potterem ?!?! - krzyknęły chórem.
- A znacie jakiegoś innego ? - roześmiałyśmy się.
- Opowiadaj - dodała Ann.
- No wiec... - dziewczyny otrzymały szczegółową retrospekcję wydarzeń. Wszystkie słuchały zaciekawione, jednak miałam wrażenie, że Dor zainteresowana była częścią tylko o Syriuszu. W ogóle się nie dziwiłam, to było u niej normalne, że gdy tylko ktoś wypowiadał jego imię, ona zaczynała świrować.
- Czy to znaczy, że on już nic do ciebie nie czuje ? - spytała Meadowes.
- Czy ty w ogóle słuchałaś ... to było takie romantyczne, sami w Zakazanym Lesie... To chyba oczywiste, że James coś do niej czuje ! - krzyknęła Katie pełna entuzjazmu.
- Ale jaj chyba nie chodziło o Jamesa. - powiedziała Ann.
- Syriusz ? - spytałam.
Moja przyjaciółka pokiwała głową.
- Na to wygląda, że nie. - uspokoiłam ją.
Wiedziałam w głębi duszy, że tylko na nim jej zależy. Michael to tylko przykrywka, albo próba wzbudzenia zazdrości w Syriuszu. Ale, on czuł do niej to samo... Ja to wiedziałam.
***
Narracja trzecioosobowa.

Siedział sam w dormitorium chłopców z VI roku. Był przygnębiony, smutny... Zastanawiał się czy warto to dłużej ciągnąć, nigdy nie chciał jej skrzywdzić, zbyt bardzo ją kochał. Nie przyjmował do wiadomości tego, że może być wszystko w porządku, nie liczyło się to. On wiedział, że istnieje duża szansa na to, że zrobi jej krzywdę. To było nie do opisania, jak bardzo mu zależało na niej. Rozwinął pewien pergamin, a następnie wziął różdżkę do ręki.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś nie dobrego. - po chwili na pergaminie zaczęły się pojawiać literki i punkciki. Już wiedział kogo ma szukać. Długo wpatrywał się w kropeczkę z napisem "Ann Wilkinson"... Nie mógł pozwolić na to, że kiedykolwiek ją skrzywdzi, po prostu nie mógł ...

1 komentarz:

  1. No i wszystko wychodzi na prostą ;)
    Bardzo się z tego cieszę :D

    Pozdrawiam serdecznie.
    Nessa Laime

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA