poniedziałek, 30 czerwca 2014

31. Historia pewnego kłamstwa



W Pokoju Wspólnym jak zawsze panował chaos. Część osób w czerwono-złotych swetrach ewidentnie szykowało się do treningu Quidditcha. Znajome twarze ujrzałam przy kominku lecz nie były one przejęte tym co dzieje się w pomieszczeniu. Wydawali się raczej przejęci czymś co wyczytali w księgach leżących na ich kolanach. Remus Lupin podniósł swoją podrapaną twarz ku górze i nasze spojrzenia połączyły się na chwilę. Obdarzył mnie pięknym uśmiechem, na co od razu zwróciła uwagę jego towarzyszka, Ann. Dziewczyna również lekko się uśmiechnęła i pomachała mi jedną ręką, a po chwili oboje znów pogrążyli się w lekturze. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju, w poszukiwaniu Jamesa Pottera. Niestety, nie udało mi się go dostrzec, ale mój wzrok przykuła przytulająca się para w kącie pokoju, od razu rozpoznałam w niej moją przyjaciółkę i Łapę. Podeszłam powoli, chociaż nie wiedziałam po co, skoro oni i tak by mnie nie zauważyli, zbyt bardzo byli przejęci sobą. Tak jak myślałam, nie zorientowali się nawet, że przez dłuższą chwilę stoję już obok nich.
-Ekhem- odchrząknęłam głośno, próbując zostać zauważona.
-Och Lily, przepraszamy. Długo tu stoisz?- Dorcas podniosła twarz ku górze.
-Chwilkę. Wiecie może gdzie jest James?- spytałam zwracając się bardziej w stronę Syriusza, bo to od niego właśnie oczekiwałam odpowiedzi.
-Nasz kochany Rogaś zgubił pelerynę niewidkę i mapę. Zamknąłem go w dormitorium i zagroziłem, że wypuszczę dopiero jak znajdzie. Dziś w nocy mieliśmy sprawdzić co jest za tymi drugimi drzwiami z tajnego korytarza, ale dzięki twojemu kochanemu chłopakowi, chyba się nie dowiemy- powiedział z pretensją w głosie Black.
Serce mi przyspieszyło. Przycisnęłam mocniej do siebie torbę zwisającą z mojego ramienia. Skradzione przedmioty zaczęły mi nagle strasznie ciążyć, jakbym nosiła ze sobą cegły. Czułam jak kropelki potu powoli pojawiają się na mojej twarzy. Uznałam, że to idealny moment, żeby zniknąć z oczu przyjaciół, zanim zorientują się, że mam coś do ukrycia.
                -Wpuść mnie do niego, pomogę mu- zwróciłam się do Łapy, starając się zachować naturalną postawę, chociaż w środku wszystko mi się skręcało.
                -Wejść możesz normalnie, ale będziecie mogli wyjść dopiero w momencie, gdy James będzie miał w ręku pelerynę i mapę. Przykro mi Lily, takie zaklęcie.- Łapa wyglądał na bardzo rozbawionego. Uśmiechnęłam się szeroko, aby stworzyć pozory spokoju.
Odwróciłam się na pięcie i udałam w kierunku dormitorium Huncwotów. Każdy krok był dla mnie torturą, serce przyspieszyło jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe. Zatrzymałam się przed drzwiami i zrobiłam kilka głębszych oddechów. Kiedy wszystko nagle zaczęło wirować mi przed oczami, oparłam się o zimną, kamienną ścianę i właśnie ten krok uratował mnie od upadku. Dałam sobie dłuższą chwilę na wyrównanie oddechu i kiedy poczułam się trochę lepiej, czyli na tyle dobrze, że udało mi się stanąć prosto i nie przewracać. Chwyciłam lodowatą klamkę i nacisnęłam ją z całej siły jaką tylko udało mi się wydobyć. Moim oczom ukazał się bałagan tak wielki, jakiego jeszcze chyba nigdy w tym dormitorium nie było. Na ogół panował tam nieład taki, że przejść się nie dało, ale to co stało się tam teraz można porównać do huraganu. James spojrzał na mnie z wyraźną radością lecz nie oderwał się od przegrzebywania jednej z wielu szafek.
                -Jamie, ja muszę ci coś powiedzieć.- Wszystko znów zaczęło wirować.
Chwyciłam ramę łóżka Petera najszybciej jak tylko mogłam. Usiadłam na nim, a chłopak na szczęście nie zauważył w moim zachowaniu nic dziwnego. W pełni sprawny wzrok wrócił po chwili i właśnie wtedy dostrzegłam, że Potter siada obok mnie. Patrzył na mnie spokojnie, nie odnajdywałam w jego spojrzeniu złości. A przynajmniej na razie. Zdjęłam torbę z ramienia i delikatnie położyłam ją sobie na kolanach. Trzęsącymi się rękoma odsunęłam suwak i wyjęłam z niej dwa przedmioty, na których widok Potter poczuł wielką ulgę. Podałam mu zarówno pelerynę, jak i mapę, ale nie potrafiłam spojrzeć w oczy. 



                -Przepraszam- wydukałam tylko to jedno słowo, na więcej nie było mnie stać.
Potter objął mnie mocno i w ten sposób przyciągnął do siebie. Ucałował delikatnie czubek mojej głowy, a następnie gładził po włosach. Takiej reakcji z jego strony się nie spodziewałam, ale nie zamierzałam również narzekać. Obawiałam się krzyków, kłótni, najgorsze scenariusze chodziły mi po głowie.
                -Przecież wiesz, że mogłaś mi powiedzieć, pożyczyłbym ci ją- powiedział to tak spokojnie i z taką miłością w głosie, że od razu się rozluźniłam.
                -Bałam się, że spytasz po co mi. Poszłam w nocy po składniki do eliksiru, którego chciałam nauczyć się przed lekcją, żeby dostać lepszą ocenę. Strasznie się bałam, że natrafię na profesora Slughorna, dlatego ją zabrałam. – To było największe kłamstwo w moim życiu. Wiedziałam jednak, że jeśli dowie się o zmieniaczu, kłótni już na pewno nie unikniemy. Liczyłam na to, że już nigdy nikt się o tym nie dowie.
                -Ty moja mała ruda oszustko, oczywiście, że bym ci ją pożyczył, a nawet poszedłbym z tobą, żeby mieć pewność, że nic ci się nie stanie.- tego właśnie się obawiałam.
                -Wiem, przepraszam- powiedziałam cicho i mocno przytuliłam się do chłopaka.
Spojrzałam na lekko uchylone drzwi, które na pewno otworzyły się w momencie kiedy James złapał pelerynę i mapę. Zaklęcie zostało złamane, co umożliwiło nam wyjście z pomieszczenia.
                -Jamie, nie idźcie sprawdzać co jest za drugimi drzwiami.- Nie sądziłam, że mnie posłucha, ale próbować zawsze można.
                -Liluś, jesteśmy Huncwotami, my nie boimy się niczego. To byłoby bardzo nie w naszym stylu, gdybyśmy tam nie poszli- powiedział z wielką dumą w głosie.
                -Nie martwi cię to, że może znajdować się tam coś niebezpiecznego? Zastanów się, nie chcę, żeby coś ci się stało- oznajmiłam patrząc w jego piękne, orzechowe tęczówki.
                -Kochanie, nie masz się czym martwić, każdy wie, że w tej szkole jesteśmy najlepsi z zaklęć. Nic się nie stanie, obiecuje ci to. Nie pozwolę na to- odparł pełen wiary we własne możliwości. Ja też doskonale wiedziałam, że Huncwotom w tej szkole nie może przytrafić się nic złego. Mimo wszystko próbowałam odradzić mu ten okropny pomysł. Będą bardzo zawiedzeni, kiedy nic tam nie znajdą.
                -Trzymam cię za słowo.- zaśmiałam się promiennie na co Potter ujął moją twarz w dłonie i złożył na moich ustach delikatny, czuły pocałunek.
                -Muszę iść na trening Quidditcha, bycie kapitanem wcale nie jest takie łatwe jak myślałem.- tym razem to on się zaśmiał.

***

~Narracja trzecioosobowa~

                Korytarze Hogwartu spowił mrok. W całym zamku panowała ogromna cisza. Uczniowie spokojnie spali w swoich dormitoriach, nauczycieli również nie dało się usłyszeć, choć oni na pewno jeszcze nie spali. Czterech chłopców z ostatniego roku przemierzało pod peleryną niewidką korytarz przed biblioteką. Z mapą w ręku Remus Lupin wiedział, że nie wpadną na nikogo nieproszonego.
-Aua, moja stopa!- w pewnym momencie dało się usłyszeć krzyk Glizdogona.
                -Zamknij się! Teraz to na pewno Filch zaraz tu będzie. Pospieszmy się- nakazał Syriusz Black.
Chłopcy przyspieszyli kroku i po chwili znaleźli się przy regale strzegącym tajnego przejścia. Zdjęli z siebie pelerynę niewidkę należącą do Jamesa Pottera. Remus zaczął szukać księgi otwierającej ukryte wrota.
                -Pospiesz się Luniek!- odezwał się Rogacz, raz po raz spoglądając za siebie w obawie przed nieporoszonymi gośćmi.
                -Mam!
Wrota skrzypnęły cicho a Huncwoci najszybciej jak tylko umieli weszli do środka, do ciemnego pomieszczenia. Nie wiele myśląc oświecili sobie drogę za pomocą różdżek i zobaczyli ten sam, błękitny pokój, w którym wcześniej znaleźli się Lily i James. Nie zmieniło się tam zbyt wiele, poza kwiatami w  wazoniku. Były zupełnie inne niż poprzednio. Rogacz już przy ostatniej wizycie był bardzo zdziwiony, że wszystko jest tu takie czyściutkie, przecież nikt nie wie o istnieniu tego miejsca. Nie wiedział jednak jak bardzo się mylił.
                -Ekhem!- usłyszeli z roku pokoju.
Peter Pettigrew przerażony na samą myśl, że nie są tu sami, od razu oświetlił miejsce z którego dobiegał głos. Panowie ujrzeli wtedy malutką postać, karła. Nie wyglądał on na starego, miał jasne blond włosy i gdyby nie jego zarost, mogliby pomylić go z dzieckiem.
                -Niezły ruch tutaj ostatnio- zaśmiał się karzeł, a następnie zwrócił do osoby wyglądającej według niego najrozsądniej.- Młodzieńcze, powiedz mi czego wy tu na Merlina szukacie?
Spojrzał wtedy na zaskoczonego Remusa Lupina, który nie spodziewał się zobaczyć karła w pomieszczeniu, ponieważ według opowieści Jamesa, nikogo tam wtedy nie było. Postać nie wydawała się być wrogo nastawiona, raczej sprawiała wrażenie rozbawionego.
                -To może my się najpierw przedstawimy… eee…- wyjąknął Black, ponieważ Remus był tak zaskoczony, że nie był w stanie powiedzieć ani słowa.- Ja jestem Syriusz, to James, Remus i Peter. Uczymy się w Hogwarcie, a skoro pan tu mieszka, to musiał pan o nas słyszeć. Jesteśmy Huncwotami!- podekscytował się Syriusz, ale karzeł popatrzył na niego tylko lekko zdziwiony.
                -Nie, nie słyszałem o was. Widocznie nie jesteście tacy sławni jak myśleliście.- zaśmiał się mężczyzna.- Nazywam się Ronan. Zakładam, że bardzo chcecie wiedzieć co takiego tu robię.
                -Tak się składa, że bardzo- powiedział w końcu zaciekawiony Remus.
                -No więc, może nie wyglądam, ale mam już ponad sto pięćdziesiąt lat. W mojej rodzinie czarodzieje starzeją się bardzo wolno. Mieszkam tu odkąd skończyłem lat dwadzieścia. Albus Dumbledore to mój bardzo dobry przyjaciel. Moja rodzina pomaga tej szkole od wielu, wielu lat.- Ronan wyglądał jakby się rozmarzył, spojrzał w sufit i kontynuował- Mieszkam tu sobie i czasami odwiedzam Albusa w jego gabinecie. Dlatego nie spotkaliście mnie tu wcześniej, bo zakładam, że już tu byliście.
James pokiwał głową nieśmiało, jakby bał się reakcji ze strony karła. Ten jednak nie przejął się wcale, doskonale wiedział, że już tu byli.
                -Powiedziałeś, że pomagasz szkole. W jaki sposób to robisz siedząc tutaj?- spytał nieco dociekliwie James.
                -A po co tu przyszliście?- uniósł brwi do góry i uważnie obserwował Pottera- Pilnuję tego co jest za drzwiami.
                -Chcemy tylko dowiedzieć się co to takiego- zaprotestował Remus.
                -Nie przepuszczę was, nie mogę pozwolić na kradzież- powiedział spokojnie Ronan.
                -Nie przyszliśmy tu po to, aby cokolwiek kraść, chcieliśmy tylko zbadać tajny korytarz, w którym jeszcze nie byliśmy. Jesteśmy kimś w rodzaju odkrywców jeśli chodzi o tę szkołę- odparł Remus.
                -Bardzo mi przykro, ale nie mogę was tam wpuścić. Jedyne co mogę dla was zrobić to wskazać wam wyjście- zakończył zbędną dyskusję karzeł. Zdecydowanie nie zamierzał przepuścić Huncwotów.
                -A gdybyśmy poszli tam z tobą? Miałbyś pewność, że nic nie ukradniemy- zaproponował Łapa.- Chcemy tylko zobaczyć co to takiego.
                -Nikt ma nie wiedzieć o istnieniu tego przedmiotu! A tym bardziej o miejscu jego położenia, i tak już wiecie za dużo. Aczkolwiek polubiłem was i jeśli coś dla mnie zrobicie wpuszczę was do komnaty- powiedział rozbawiony Ronan.
                -Co takiego mamy zrobić?- spytał grzecznie Peter, który do tej pory mało się odzywał.
                -Ten list- pokazał Huncwotom zręcznie zawinięty kawałek pergaminu- wyślijcie do kogoś z kim bardzo dawno nie rozmawiałem. Ma na imię Hanna, nie widziałem jej od około pięćdziesięciu lat i nie miałem jak się z nią skontaktować, ponieważ Albus nigdy nie chciał mi pomóc. Nareszcie mam okazję. Jeśli mi obiecacie, że list dotrze do Hanny, zabiorę was.
                -Słowo Huncwota!- powiedziała cała czwórka równo, wszyscy strasznie przejęci chwilą.
Ronan wstał z miejsca i ukazał chłopcom klapę w podłodze, przez którą za chwilę przeszli do długiego, ciemnego i zimnego korytarza. Znów poczuli charakterystyczny dla tego miejsca silny powiew wiatru. Szli za karłem, który wskazywał im drogę. W końcu dotarli do miejsca, gdzie zobaczyli dwie pary wielkich, wrót. Jedne z nich kryły tajemnicę, którą wielu czarodziejów chciało poznać. Drugie prowadziły do wyjścia z korytarza. Ronan pociągnął mocno za uchwyt drzwi po lewej stronie i wpuścił towarzyszów do środka, a następnie sam wszedł do pomieszczenia. Oczom piątki panów ukazała się dość sporych rozmiarów komnata, cała w białym kolorze. Na środku stał tylko jeden mebel, stolik w kolorze identycznym co ściany czy podłoga. Na stoliku zaś leżała pusta, błękitna poduszeczka. Huncwoci podeszli zdumieni.
                -To jest tą tajemnicą? Poduszka?- spytał zdezorientowany Black.
Mina Ronana była właściwie nie do opisania. Na jego twarzy malowało się ogromne zdenerwowanie, a jeszcze większy strach oraz zdumienie. Karzeł otworzył usta na widok pustej poduszeczki.
                -Gdzie on jest? Gdzie jest zmieniacz czasu?
                -Zmieniacz czasu?! Mogłem się tego domyślić…- westchnął Lupin.
Nagle, James Potter zobaczył coś dziwnego leżącego pod poduszeczką. 



Wystający kawałek złotego łańcuszka. Z początku pomyślał, że to właśnie zmieniacz. Postanowił jednak sprawdzić to dokładnie zanim wywołał alarm. Chwycił delikatnie w palce łańcuszek i wyciągnął go spod poduszeczki. Okazał się on nie być zmieniaczem czasu, ale czymś czego Potter nigdy nie spodziewał się tu zobaczyć. Na łańcuszku swobodnie spoczywał maleńki złoty wisiorek w kształcie serduszka, w którego środku można było dostrzec ozdobny kamyczek. Potter widział go już milion razy w swoim życiu, sam go przecież kupił i podarował ukochanej. Serce chłopaka nagle przyspieszyło, furia ogarniała go powoli od środka. Nigdy jeszcze nie poczuł się tak oszukany.
                -Jeśli tylko czegokolwiek się dowiemy, poinformujemy cię od razu Ronanie, tym czasem musimy już wracać- pożegnał się Remus i wraz z resztą Huncwotów wyszli z pomieszczenia i przekroczyli drugie drzwi, zostawiając załamanego Ronana samego.
Syriusz od razu wyczuł, że z Potterem jest coś nie tak. Położył mu rękę na ramieniu, ale Rogacz gwałtownie ją zrzucił.
                -James, co się z tobą dzieje?- spytał spokojnie Łapa
                -Okłamała mnie!- przerażający krzyk wściekłego Jamesa poniósł się po korytarzu. Chłopak pokazał Blackowi swoje znalezisko i nagle wszystko stało się jasne.- Wiedziała cały czas, ukradła go, nic mi nie powiedziała i jeszcze mnie do tego wykorzystała! Peleryna i mapa nie znalazły się same, Lily mi je przyniosła. Okłamała mnie! Powiedziała, że była w pracowni eliksirów.
James Potter nigdy jeszcze nie był tak wściekły, jak wtedy. Jedna emocja dominowała nad wszystkimi- rozczarowanie. Ufał dziewczynie bezgranicznie, wierzył, że zawsze powie mu o wszystkim. Ta jednak zawiodła go.
                -Rogacz, spokojnie, to na pewno da się jakoś wytłumaczyć- pocieszał przyjaciela Remus.
                -Co ty właściwie chcesz tłumaczyć? Nie poznaję jej już. Nie chcę jej znać!- wykrzykiwał Potter, na co jego przyjaciele potrafili tylko milczeć. Nikt nie wierzył, że miłość taka jak ich mogłaby skończyć się przez głupi wisiorek. A jednak, wiele się zmieniło.

7 komentarzy:

  1. Całkiem udany rozdział :) Było parę literówek, więc warto, żebyś jeszcze raz go przejrzała, a przy tym muszę powiedzieć, że zachowanie Lily było zbyt dziwne jak na taką sytuację - oczywiście, ogromne zdenerwowanie wchodzi tu w grę, ale nie omdlewanie czy osuwanie się po ścianie. To zabrzmiało jednak zbyt sztucznie. Oprócz tego rozdział był całkiem ciekawy - scena z Lily i Jamesem, a także ta końcowa. Wieeele jest powodów rozstania czy kłótni Evans/Potter, ale Twój nie był zbyt melodramatyczny i całkiem interesujący, więc na pewno można go uznać za plus. Pewnie Lily będzie miała spory problem z wytłumaczeniem się, skoro tak jawnie skłamała. No i co dalej z tym zmieniaczem? Jestem ciekawa, co będzie w następnym rozdziale, więc mam nadzieję, że pojawi się szybko :)
    Pozdrawiam - Nianiokat

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.
    Jestem naprawdę... Zaskoczona.
    Nie sądzę, żeby James przestał ją kochać, ale...
    No nieźle.
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG
    CZEKAM NA NN !
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow!!!! kiedy nastepny?
    już nie mogę się doczekać kłótni :D
    Myślę, że może Lilly użyje tego zmieniacza czasu, żeby ostrzec siebie przed zabraniem łańcuszka... ale to by było załatwę.....
    Już nie mogę się doczekać!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurrcze, nie spodziewałam się takiej końcówki.
    I to ma być idealny związek? Lily tak perfidnie okłamała i wykorzystała Jamesa. Nie dziwie się, że z nią zerwie. Dobrze jej tak, pisz szybciutko następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz! Czytałam wcześniej Twojego bloga i zaglądam od czasu do czasu, nie zostawiając tu co prawda żadnego znaku, i ogarnęło mnie zdziwienie, jak zobaczyłam komentarz od Ciebie. Miło mi się zrobiło, zwłaszcza, że to opowiadanie mi się podoba. :) Tematykę Lily i James kocham od bardzo dawna, jeszcze przed 2009 r. zaczęła się z nimi moja przygoda, również uwielbiam czytać fan fiction o nich. :) Cieszę się, że zagościłaś u mnie na dłużej, że podoba Ci się moja twórczość.. niestety nic nie napisałam od jakiś dwóch lat, `najnowsza` opublikowana notka była jakby taką ostatnią przed niespodziewaną długą przerwą, dużo się wydarzyło w moim życiu przez co straciłam wenę.. Mam nadzieję, że mój styl pisania się tak strasznie nie zmienił (na gorsze oczywiście) no ale to się okaże.. Jestem dobrej myśli. :)
    Odnośnie notki, nie dziwię się, że James jest strasznie wkurzony, w końcu Lily go okłamała, choć wiem, że z nią nie zerwie, a przynajmniej tak myślę.. może będą gorsze chwile i się pokłócą ale ich uczucie przetrwa, wierzę w to. :) Jestem ciekawa co Rogacz powie Lily i jak to się potoczy dalej. :)
    Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz - dziękuję!
    Black Butterfly
    [kochaj-albo-nienawidz.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu, jak Lily mogła zapomnieć o tym łańcuszku ;/
    Mam nadzieję, że się nie rozstaną i jakoś się ułoży :)
    Pozdrawiam, Nessa Laime.

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA