W Pokoju Wspólnym jak zawsze
panował chaos. Część osób w czerwono-złotych swetrach ewidentnie szykowało się
do treningu Quidditcha. Znajome twarze ujrzałam przy kominku lecz nie były one
przejęte tym co dzieje się w pomieszczeniu. Wydawali się raczej przejęci czymś
co wyczytali w księgach leżących na ich kolanach. Remus Lupin podniósł swoją
podrapaną twarz ku górze i nasze spojrzenia połączyły się na chwilę. Obdarzył
mnie pięknym uśmiechem, na co od razu zwróciła uwagę jego towarzyszka, Ann.
Dziewczyna również lekko się uśmiechnęła i pomachała mi jedną ręką, a po chwili
oboje znów pogrążyli się w lekturze. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju, w
poszukiwaniu Jamesa Pottera. Niestety, nie udało mi się go dostrzec, ale mój
wzrok przykuła przytulająca się para w kącie pokoju, od razu rozpoznałam w niej
moją przyjaciółkę i Łapę. Podeszłam powoli, chociaż nie wiedziałam po co, skoro
oni i tak by mnie nie zauważyli, zbyt bardzo byli przejęci sobą. Tak jak
myślałam, nie zorientowali się nawet, że przez dłuższą chwilę stoję już obok
nich.
-Ekhem- odchrząknęłam głośno,
próbując zostać zauważona.
-Och Lily, przepraszamy. Długo tu
stoisz?- Dorcas podniosła twarz ku górze.
-Chwilkę. Wiecie może gdzie jest
James?- spytałam zwracając się bardziej w stronę Syriusza, bo to od niego właśnie
oczekiwałam odpowiedzi.
-Nasz kochany Rogaś zgubił
pelerynę niewidkę i mapę. Zamknąłem go w dormitorium i zagroziłem, że wypuszczę
dopiero jak znajdzie. Dziś w nocy mieliśmy sprawdzić co jest za tymi drugimi
drzwiami z tajnego korytarza, ale dzięki twojemu kochanemu chłopakowi, chyba
się nie dowiemy- powiedział z pretensją w głosie Black.
Serce mi przyspieszyło. Przycisnęłam mocniej do siebie torbę
zwisającą z mojego ramienia. Skradzione przedmioty zaczęły mi nagle strasznie
ciążyć, jakbym nosiła ze sobą cegły. Czułam jak kropelki potu powoli pojawiają
się na mojej twarzy. Uznałam, że to idealny moment, żeby zniknąć z oczu
przyjaciół, zanim zorientują się, że mam coś do ukrycia.
-Wpuść
mnie do niego, pomogę mu- zwróciłam się do Łapy, starając się zachować
naturalną postawę, chociaż w środku wszystko mi się skręcało.
-Wejść
możesz normalnie, ale będziecie mogli wyjść dopiero w momencie, gdy James
będzie miał w ręku pelerynę i mapę. Przykro mi Lily, takie zaklęcie.- Łapa
wyglądał na bardzo rozbawionego. Uśmiechnęłam się szeroko, aby stworzyć pozory
spokoju.
Odwróciłam się na pięcie i udałam w kierunku dormitorium
Huncwotów. Każdy krok był dla mnie torturą, serce przyspieszyło jeszcze
bardziej, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe. Zatrzymałam się przed drzwiami
i zrobiłam kilka głębszych oddechów. Kiedy wszystko nagle zaczęło wirować mi
przed oczami, oparłam się o zimną, kamienną ścianę i właśnie ten krok uratował
mnie od upadku. Dałam sobie dłuższą chwilę na wyrównanie oddechu i kiedy poczułam
się trochę lepiej, czyli na tyle dobrze, że udało mi się stanąć prosto i nie
przewracać. Chwyciłam lodowatą klamkę i nacisnęłam ją z całej siły jaką tylko
udało mi się wydobyć. Moim oczom ukazał się bałagan tak wielki, jakiego jeszcze
chyba nigdy w tym dormitorium nie było. Na ogół panował tam nieład taki, że
przejść się nie dało, ale to co stało się tam teraz można porównać do huraganu.
James spojrzał na mnie z wyraźną radością lecz nie oderwał się od
przegrzebywania jednej z wielu szafek.
-Jamie,
ja muszę ci coś powiedzieć.- Wszystko znów zaczęło wirować.
Chwyciłam ramę łóżka Petera najszybciej jak tylko mogłam.
Usiadłam na nim, a chłopak na szczęście nie zauważył w moim zachowaniu nic
dziwnego. W pełni sprawny wzrok wrócił po chwili i właśnie wtedy dostrzegłam,
że Potter siada obok mnie. Patrzył na mnie spokojnie, nie
odnajdywałam w jego spojrzeniu złości. A przynajmniej na razie. Zdjęłam torbę z
ramienia i delikatnie położyłam ją sobie na kolanach. Trzęsącymi się rękoma
odsunęłam suwak i wyjęłam z niej dwa przedmioty, na których widok Potter poczuł
wielką ulgę. Podałam mu zarówno pelerynę, jak i mapę, ale nie potrafiłam
spojrzeć w oczy.
-Przepraszam-
wydukałam tylko to jedno słowo, na więcej nie było mnie stać.
Potter objął mnie mocno i w ten sposób przyciągnął do
siebie. Ucałował delikatnie czubek mojej głowy, a następnie gładził po włosach.
Takiej reakcji z jego strony się nie spodziewałam, ale nie zamierzałam również
narzekać. Obawiałam się krzyków, kłótni, najgorsze scenariusze chodziły mi po
głowie.
-Przecież
wiesz, że mogłaś mi powiedzieć, pożyczyłbym ci ją- powiedział to tak spokojnie
i z taką miłością w głosie, że od razu się rozluźniłam.
-Bałam
się, że spytasz po co mi. Poszłam w nocy po składniki do eliksiru, którego
chciałam nauczyć się przed lekcją, żeby dostać lepszą ocenę. Strasznie się
bałam, że natrafię na profesora Slughorna, dlatego ją zabrałam. – To było
największe kłamstwo w moim życiu. Wiedziałam jednak, że jeśli dowie się o
zmieniaczu, kłótni już na pewno nie unikniemy. Liczyłam na to, że już nigdy
nikt się o tym nie dowie.
-Ty
moja mała ruda oszustko, oczywiście, że bym ci ją pożyczył, a nawet poszedłbym
z tobą, żeby mieć pewność, że nic ci się nie stanie.- tego właśnie się
obawiałam.
-Wiem,
przepraszam- powiedziałam cicho i mocno przytuliłam się do chłopaka.
Spojrzałam na lekko uchylone drzwi, które na pewno otworzyły
się w momencie kiedy James złapał pelerynę i mapę. Zaklęcie zostało złamane, co
umożliwiło nam wyjście z pomieszczenia.
-Jamie,
nie idźcie sprawdzać co jest za drugimi drzwiami.- Nie sądziłam, że mnie
posłucha, ale próbować zawsze można.
-Liluś,
jesteśmy Huncwotami, my nie boimy się niczego. To byłoby bardzo nie w naszym
stylu, gdybyśmy tam nie poszli- powiedział z wielką dumą w głosie.
-Nie
martwi cię to, że może znajdować się tam coś niebezpiecznego? Zastanów się, nie
chcę, żeby coś ci się stało- oznajmiłam patrząc w jego piękne, orzechowe
tęczówki.
-Kochanie,
nie masz się czym martwić, każdy wie, że w tej szkole jesteśmy najlepsi z
zaklęć. Nic się nie stanie, obiecuje ci to. Nie pozwolę na to- odparł pełen
wiary we własne możliwości. Ja też doskonale wiedziałam, że Huncwotom w tej
szkole nie może przytrafić się nic złego. Mimo wszystko próbowałam odradzić mu
ten okropny pomysł. Będą bardzo zawiedzeni, kiedy nic tam nie znajdą.
-Trzymam
cię za słowo.- zaśmiałam się promiennie na co Potter ujął moją twarz w dłonie i
złożył na moich ustach delikatny, czuły pocałunek.
-Muszę
iść na trening Quidditcha, bycie kapitanem wcale nie jest takie łatwe jak
myślałem.- tym razem to on się zaśmiał.
***
~Narracja trzecioosobowa~
Korytarze
Hogwartu spowił mrok. W całym zamku panowała ogromna cisza. Uczniowie spokojnie
spali w swoich dormitoriach, nauczycieli również nie dało się usłyszeć, choć
oni na pewno jeszcze nie spali. Czterech chłopców z ostatniego roku
przemierzało pod peleryną niewidką korytarz przed biblioteką. Z mapą w ręku Remus
Lupin wiedział, że nie wpadną na nikogo nieproszonego.
-Aua, moja stopa!- w pewnym
momencie dało się usłyszeć krzyk Glizdogona.
-Zamknij
się! Teraz to na pewno Filch zaraz tu będzie. Pospieszmy się- nakazał Syriusz
Black.
Chłopcy przyspieszyli kroku i po chwili znaleźli się przy
regale strzegącym tajnego przejścia. Zdjęli z siebie pelerynę niewidkę należącą
do Jamesa Pottera. Remus zaczął szukać księgi otwierającej ukryte wrota.
-Pospiesz
się Luniek!- odezwał się Rogacz, raz po raz spoglądając za siebie w obawie
przed nieporoszonymi gośćmi.
-Mam!
Wrota skrzypnęły cicho a Huncwoci najszybciej jak tylko
umieli weszli do środka, do ciemnego pomieszczenia. Nie wiele myśląc oświecili
sobie drogę za pomocą różdżek i zobaczyli ten sam, błękitny pokój, w którym
wcześniej znaleźli się Lily i James. Nie zmieniło się tam zbyt wiele, poza
kwiatami w wazoniku. Były zupełnie inne
niż poprzednio. Rogacz już przy ostatniej wizycie był bardzo zdziwiony, że
wszystko jest tu takie czyściutkie, przecież nikt nie wie o istnieniu tego
miejsca. Nie wiedział jednak jak bardzo się mylił.
-Ekhem!-
usłyszeli z roku pokoju.
Peter Pettigrew przerażony na samą myśl, że nie są tu sami,
od razu oświetlił miejsce z którego dobiegał głos. Panowie ujrzeli wtedy
malutką postać, karła. Nie wyglądał on na starego, miał jasne blond włosy i
gdyby nie jego zarost, mogliby pomylić go z dzieckiem.
-Niezły
ruch tutaj ostatnio- zaśmiał się karzeł, a następnie zwrócił do osoby
wyglądającej według niego najrozsądniej.- Młodzieńcze, powiedz mi czego wy tu
na Merlina szukacie?
Spojrzał wtedy na zaskoczonego Remusa Lupina, który nie
spodziewał się zobaczyć karła w pomieszczeniu, ponieważ według opowieści
Jamesa, nikogo tam wtedy nie było. Postać nie wydawała się być wrogo
nastawiona, raczej sprawiała wrażenie rozbawionego.
-To
może my się najpierw przedstawimy… eee…- wyjąknął Black, ponieważ Remus był tak
zaskoczony, że nie był w stanie powiedzieć ani słowa.- Ja jestem Syriusz, to
James, Remus i Peter. Uczymy się w Hogwarcie, a skoro pan tu mieszka, to musiał
pan o nas słyszeć. Jesteśmy Huncwotami!- podekscytował się Syriusz, ale karzeł
popatrzył na niego tylko lekko zdziwiony.
-Nie,
nie słyszałem o was. Widocznie nie jesteście tacy sławni jak myśleliście.-
zaśmiał się mężczyzna.- Nazywam się Ronan. Zakładam, że bardzo chcecie wiedzieć
co takiego tu robię.
-Tak się
składa, że bardzo- powiedział w końcu zaciekawiony Remus.
-No
więc, może nie wyglądam, ale mam już ponad sto pięćdziesiąt lat. W mojej
rodzinie czarodzieje starzeją się bardzo wolno. Mieszkam tu odkąd skończyłem
lat dwadzieścia. Albus Dumbledore to mój bardzo dobry przyjaciel. Moja rodzina
pomaga tej szkole od wielu, wielu lat.- Ronan wyglądał jakby się rozmarzył,
spojrzał w sufit i kontynuował- Mieszkam tu sobie i czasami odwiedzam Albusa w
jego gabinecie. Dlatego nie spotkaliście mnie tu wcześniej, bo zakładam, że już
tu byliście.
James pokiwał głową nieśmiało, jakby bał się reakcji ze
strony karła. Ten jednak nie przejął się wcale, doskonale wiedział, że już tu
byli.
-Powiedziałeś,
że pomagasz szkole. W jaki sposób to robisz siedząc tutaj?- spytał nieco
dociekliwie James.
-A po co
tu przyszliście?- uniósł brwi do góry i uważnie obserwował Pottera- Pilnuję
tego co jest za drzwiami.
-Chcemy
tylko dowiedzieć się co to takiego- zaprotestował Remus.
-Nie
przepuszczę was, nie mogę pozwolić na kradzież- powiedział spokojnie Ronan.
-Nie
przyszliśmy tu po to, aby cokolwiek kraść, chcieliśmy tylko zbadać tajny
korytarz, w którym jeszcze nie byliśmy. Jesteśmy kimś w rodzaju odkrywców jeśli
chodzi o tę szkołę- odparł Remus.
-Bardzo
mi przykro, ale nie mogę was tam wpuścić. Jedyne co mogę dla was zrobić to wskazać
wam wyjście- zakończył zbędną dyskusję karzeł. Zdecydowanie nie zamierzał
przepuścić Huncwotów.
-A
gdybyśmy poszli tam z tobą? Miałbyś pewność, że nic nie ukradniemy-
zaproponował Łapa.- Chcemy tylko zobaczyć co to takiego.
-Nikt
ma nie wiedzieć o istnieniu tego przedmiotu! A tym bardziej o miejscu jego
położenia, i tak już wiecie za dużo. Aczkolwiek polubiłem was i jeśli coś dla
mnie zrobicie wpuszczę was do komnaty- powiedział rozbawiony Ronan.
-Co
takiego mamy zrobić?- spytał grzecznie Peter, który do tej pory mało się
odzywał.
-Ten
list- pokazał Huncwotom zręcznie zawinięty kawałek pergaminu- wyślijcie do
kogoś z kim bardzo dawno nie rozmawiałem. Ma na imię Hanna, nie widziałem jej
od około pięćdziesięciu lat i nie miałem jak się z nią skontaktować, ponieważ
Albus nigdy nie chciał mi pomóc. Nareszcie mam okazję. Jeśli mi obiecacie, że
list dotrze do Hanny, zabiorę was.
-Słowo
Huncwota!- powiedziała cała czwórka równo, wszyscy strasznie przejęci chwilą.
Ronan wstał z miejsca i ukazał chłopcom klapę w podłodze,
przez którą za chwilę przeszli do długiego, ciemnego i zimnego korytarza. Znów
poczuli charakterystyczny dla tego miejsca silny powiew wiatru. Szli za karłem,
który wskazywał im drogę. W końcu dotarli do miejsca, gdzie zobaczyli dwie pary
wielkich, wrót. Jedne z nich kryły tajemnicę, którą wielu czarodziejów chciało
poznać. Drugie prowadziły do wyjścia z korytarza. Ronan pociągnął mocno za
uchwyt drzwi po lewej stronie i wpuścił towarzyszów do środka, a następnie sam
wszedł do pomieszczenia. Oczom piątki panów ukazała się dość sporych rozmiarów
komnata, cała w białym kolorze. Na środku stał tylko jeden mebel, stolik w
kolorze identycznym co ściany czy podłoga. Na stoliku zaś leżała pusta,
błękitna poduszeczka. Huncwoci podeszli zdumieni.
-To
jest tą tajemnicą? Poduszka?- spytał zdezorientowany Black.
Mina Ronana była właściwie nie do opisania. Na jego twarzy
malowało się ogromne zdenerwowanie, a jeszcze większy strach oraz zdumienie.
Karzeł otworzył usta na widok pustej poduszeczki.
-Gdzie
on jest? Gdzie jest zmieniacz czasu?
-Zmieniacz
czasu?! Mogłem się tego domyślić…- westchnął Lupin.
Nagle, James Potter zobaczył coś dziwnego leżącego pod
poduszeczką.
Wystający kawałek złotego łańcuszka. Z początku pomyślał, że to
właśnie zmieniacz. Postanowił jednak sprawdzić to dokładnie zanim wywołał
alarm. Chwycił delikatnie w palce łańcuszek i wyciągnął go spod poduszeczki.
Okazał się on nie być zmieniaczem czasu, ale czymś czego Potter nigdy nie
spodziewał się tu zobaczyć. Na łańcuszku swobodnie spoczywał maleńki złoty
wisiorek w kształcie serduszka, w którego środku można było dostrzec ozdobny
kamyczek. Potter widział go już milion razy w swoim życiu, sam go przecież
kupił i podarował ukochanej. Serce chłopaka nagle przyspieszyło, furia
ogarniała go powoli od środka. Nigdy jeszcze nie poczuł się tak oszukany.
-Jeśli
tylko czegokolwiek się dowiemy, poinformujemy cię od razu Ronanie, tym czasem
musimy już wracać- pożegnał się Remus i wraz z resztą Huncwotów wyszli z
pomieszczenia i przekroczyli drugie drzwi, zostawiając załamanego Ronana
samego.
Syriusz od razu wyczuł, że z Potterem jest coś nie tak.
Położył mu rękę na ramieniu, ale Rogacz gwałtownie ją zrzucił.
-James,
co się z tobą dzieje?- spytał spokojnie Łapa
-Okłamała
mnie!- przerażający krzyk wściekłego Jamesa poniósł się po korytarzu. Chłopak
pokazał Blackowi swoje znalezisko i nagle wszystko stało się jasne.- Wiedziała
cały czas, ukradła go, nic mi nie powiedziała i jeszcze mnie do tego
wykorzystała! Peleryna i mapa nie znalazły się same, Lily mi je przyniosła.
Okłamała mnie! Powiedziała, że była w pracowni eliksirów.
James Potter nigdy jeszcze nie był tak wściekły, jak wtedy.
Jedna emocja dominowała nad wszystkimi- rozczarowanie. Ufał dziewczynie
bezgranicznie, wierzył, że zawsze powie mu o wszystkim. Ta jednak zawiodła go.
-Rogacz,
spokojnie, to na pewno da się jakoś wytłumaczyć- pocieszał przyjaciela Remus.
-Co ty
właściwie chcesz tłumaczyć? Nie poznaję jej już. Nie chcę jej znać!-
wykrzykiwał Potter, na co jego przyjaciele potrafili tylko milczeć. Nikt nie
wierzył, że miłość taka jak ich mogłaby skończyć się przez głupi wisiorek. A
jednak, wiele się zmieniło.
Całkiem udany rozdział :) Było parę literówek, więc warto, żebyś jeszcze raz go przejrzała, a przy tym muszę powiedzieć, że zachowanie Lily było zbyt dziwne jak na taką sytuację - oczywiście, ogromne zdenerwowanie wchodzi tu w grę, ale nie omdlewanie czy osuwanie się po ścianie. To zabrzmiało jednak zbyt sztucznie. Oprócz tego rozdział był całkiem ciekawy - scena z Lily i Jamesem, a także ta końcowa. Wieeele jest powodów rozstania czy kłótni Evans/Potter, ale Twój nie był zbyt melodramatyczny i całkiem interesujący, więc na pewno można go uznać za plus. Pewnie Lily będzie miała spory problem z wytłumaczeniem się, skoro tak jawnie skłamała. No i co dalej z tym zmieniaczem? Jestem ciekawa, co będzie w następnym rozdziale, więc mam nadzieję, że pojawi się szybko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Nianiokat
Wow.
OdpowiedzUsuńJestem naprawdę... Zaskoczona.
Nie sądzę, żeby James przestał ją kochać, ale...
No nieźle.
Czekam na kolejny.
OMG
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN !
Lilka.
Wow!!!! kiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać kłótni :D
Myślę, że może Lilly użyje tego zmieniacza czasu, żeby ostrzec siebie przed zabraniem łańcuszka... ale to by było załatwę.....
Już nie mogę się doczekać!!!
O kurrcze, nie spodziewałam się takiej końcówki.
OdpowiedzUsuńI to ma być idealny związek? Lily tak perfidnie okłamała i wykorzystała Jamesa. Nie dziwie się, że z nią zerwie. Dobrze jej tak, pisz szybciutko następny ;D
Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz! Czytałam wcześniej Twojego bloga i zaglądam od czasu do czasu, nie zostawiając tu co prawda żadnego znaku, i ogarnęło mnie zdziwienie, jak zobaczyłam komentarz od Ciebie. Miło mi się zrobiło, zwłaszcza, że to opowiadanie mi się podoba. :) Tematykę Lily i James kocham od bardzo dawna, jeszcze przed 2009 r. zaczęła się z nimi moja przygoda, również uwielbiam czytać fan fiction o nich. :) Cieszę się, że zagościłaś u mnie na dłużej, że podoba Ci się moja twórczość.. niestety nic nie napisałam od jakiś dwóch lat, `najnowsza` opublikowana notka była jakby taką ostatnią przed niespodziewaną długą przerwą, dużo się wydarzyło w moim życiu przez co straciłam wenę.. Mam nadzieję, że mój styl pisania się tak strasznie nie zmienił (na gorsze oczywiście) no ale to się okaże.. Jestem dobrej myśli. :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie notki, nie dziwię się, że James jest strasznie wkurzony, w końcu Lily go okłamała, choć wiem, że z nią nie zerwie, a przynajmniej tak myślę.. może będą gorsze chwile i się pokłócą ale ich uczucie przetrwa, wierzę w to. :) Jestem ciekawa co Rogacz powie Lily i jak to się potoczy dalej. :)
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz - dziękuję!
Black Butterfly
[kochaj-albo-nienawidz.blogspot.com]
Jezu, jak Lily mogła zapomnieć o tym łańcuszku ;/
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie rozstaną i jakoś się ułoży :)
Pozdrawiam, Nessa Laime.