Po nocnej wyprawie do działu ksiąg zakazanych, nie mogłam
pozbyć się myśli Co znajduje się za
drugimi drzwiami? Huncwoci oczywiście już planowali wyprawę, żeby się tego
dowiedzieć. Nawet Peter zgodził się z nimi, że powinniśmy to sprawdzić. Syriusz
wtajemniczył we wszystko swoją dziewczynę, przez co ja również mogłam z nią o
tym rozmawiać. Ciężko było mi ukrywać cokolwiek przed Meadowes. Zawsze
dzieliłam się wszystkim z najlepszą przyjaciółką i zadowolenie przyniosła mi
myśl, że tym razem mogę.
Moje myśli nadal zaprzątał zmieniacz czasu. Czekałam tylko
na moment, w którym zostanę całkiem sama w naszym dormitorium, żeby w spokoju
móc przyjrzeć się książce, którą zabrałam z biblioteki. Kiedy dziewczyny wyszły
na śniadanie, postanowiłam odpuścić sobie jedzenie i wyciągnęłam księgę spod
łóżka. Pogładziłam ręką grubą, czerwoną okładkę, strząsając resztki
bibliotecznego kurzu i otworzyłam ją. Do mojego nosa dotarł, tak bardzo przeze
mnie lubiany zapach pergaminu. Przerzucałam kartka po kartce w poszukiwaniu
odpowiedzi, aż nagle udało mi się.
„(…)Każdy czarodziej wie, że bank Gringotta nie jest jednak
całkowicie bezpieczny. Nie wielu czarodziejom udało się przebić przez
zabezpieczenia, jednak były takowe przypadki. Istnieje tylko jedno,
bezpieczniejsze miejsce. W całym świecie magii, nigdy nie było mocniej
strzeżonego miejsca niż Szkoła Magii i Czarodziejstwa- Hogwart(…)”
Nie musiałam czytać dalej. Tak potężny przedmiot magiczny
jak zmieniacz czasu przecież nie mógł być ukryty nigdzie indziej, niż pod okiem
samego Albusa Dumbledore’a. Byłam głupia, że nie domyśliłam się wcześniej.
Pozostawało jeszcze jedno, bardzo ważne i istotne pytanie. W którym miejscu?
Zamek jest ogromny, szukać tego zmieniacza w nim, to jak szukanie igły w stogu
siana. Całkowicie niemożliwe dla zwykłej uczennicy. Miejscem, w którym wszystko
jest ukryte jest Pokój Życzeń, ale to wie każdy, kto wie o jego istnieniu.
Zmieniacz nie mógłby być schowany w tak oczywistym miejscu. Wszystkie tajne
przejścia, korytarze i pomieszczenia były już całkowicie zbadane przez
Huncwotów, a James na pewno powiedziałby mi, gdyby znaleźli coś tak ważnego.
Wtedy właśnie to sobie uświadomiłam. Pozostawało nadal jedno, jedyne miejsce
nieodkryte przez nich. Właśnie to kryje się za drugimi drzwiami. Huncwoci już
planowali wyprawę, która miała mieć na celu zbadanie korytarza i odkrycie
tajemnicy skrywanej przez drugie przejście. Wiedziałam, że jeśli znajdą
zmieniacz, będzie po wszystkim, wykorzystają go na pewno. Znałam doskonale ich
rządzę przygód i miałam pewność co do tego. Jedynym wyjściem z sytuacji byłoby
zabranie zmieniacza zanim wpadnie w ich ręce. Ale czy byłabym do tego zdolna?
Postanowiłam w nocy znów odwiedzić tajny korytarz, tym razem
sama. Musiałam jednak dobrze się przygotować do mojej „wyprawy”. Potrzebowałam
dwóch ważnych przedmiotów. Obydwa były w posiadaniu Jamesa i właśnie to
utrudniało nieziemsko moje zadanie. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych,
wiedziałam, że uda mi się jeśli się bardzo postaram, w końcu on zrobi wszystko
o co go poproszę. Tym jednak razem nie mogłam prosić, musiałam zrobić to bez
jego wiedzy.
Zeszłam na dół, przygotowana już do wszystkich lekcji i
postanowiłam udać się do Sali eliksirów, pomimo tego, że musiałabym tam
posiedzieć jeszcze jakiś czas, ponieważ wszyscy normalni uczniowie są w tej
chwili na śniadaniu. W pokoju wspólnym nie byłam jednak sama. Na wielkiej
kanapie siedział, wpatrzony w kominek Kurt Summers. Wtedy przypomniało mi się,
co takiego mówił mi Cameron, jak bardzo martwił się o brata. Postanowiłam
wybadać sytuację i podejść do chłopaka. Spojrzał na mnie lekko wystraszony i
faktycznie smutny. Zajęłam miejsce obok niego i zrzuciłam torbę z ramienia,
popychając ją w kierunku kamiennej ściany.
-Cześć
Kurt, co tam u ciebie słychać?- uśmiechnęłam się delikatnie, ale on nawet na
mnie nie spojrzał. Jego wzrok znów tkwił w kominku.- Wyglądasz na zmartwionego.
-Wydaje
ci się, wszystko w porządku.- jednak nadal na mnie nie patrzył, jego usta
również nie były wykrzywione w uśmiechu.
-Jeśli
kiedyś chciałbyś porozmawiać, pamiętaj, że jestem tu dla ciebie zawsze. Wiem,
że czasami ciężko jest mówić wszystko starszemu bratu, a pogadać z koleżanką,
czasami jest dobrze.-uśmiechnęłam się w jego kierunku, choć on dostrzegał mnie
tylko kątem oka.
-Dzięki
Lily.- wtedy właśnie nasze spojrzenia się spotkały. W jego wzroku było tyle
bólu, nie spodziewałam się zobaczyć czegoś takiego patrząc na jedenastoletniego
chłopaka.- Lily…
-Tak?-
spytałam nadal lekko się uśmiechając.
-Co
słychać u twojej babci? Jak ona się czuje? Wszystko w porządku?- wypytywał
młody Summers.
-Tak,
wszystko u niej w jak najlepszym porządku, ostatnio pisała mi, że czuje się
coraz lepiej, ale także, że jest samotna. Bardzo za tobą tęskni. Może napisz do
niej? Na pewno zrobi jej się miło.- zaproponowałam przyglądając mu się
badawczo. Na jego twarzy pojawiły się kropelki potu, źrenice powiększyły się.
Tym się tam martwił? Czy moja babcia ma się dobrze?
-To
cudownie słyszeć, że wszystko w porządku. Jeszcze dziś do niej napiszę.-
uśmiechnął się do mnie, choć był to raczej wymuszony uśmiech niż naturalny.-
Ona jest dla mnie jak rodzina. Jest dla mnie najważniejsza, ona i Cameron.
Zajmowała się za mną zawsze, kiedy rodziców nie było, a nie było ich często.
- Dla
mnie również jest najważniejsza, to jedyna rodzina jaka mi została. Jest
jeszcze Petunia, ale ona raczej nie chce mnie znać.- spochmurniałam.
-Dlaczego?-
spytał Kurt
-Jestem
czarownicą. Ona nie toleruje wszystkiego co magiczne, nawet jeśli jest to jej
własna siostra. Nienawidzi mnie za to, że jestem inna- odpowiedziałam
spokojnie, spuszczając wzrok w podłogę.
-Kiedyś
jej przejdzie, jestem pewien, że w ciężkiej sytuacji zrobiłaby dla ciebie
wszystko- powiedział, tym razem szczerze się uśmiechając, Kurt.
Kiedy
zorientowałam się, że przegadałam z chłopcem mnóstwo czasu postanowiłam pobiec
czym prędzej na eliksiry, bo profesor Slughorn nie toleruje spóźnień.
Pożegnałam go i ruszyłam w kierunku lochów. Tego dnia lekcje minęły mi
wyjątkowo szybko. Ostatnio ciągle usypiałam, nie miałam na nic siły, mało
spałam i jadłam. Stresowałam się wszystkim, a do tego dochodził ten
najważniejszy stres- OWTM-y. To właśnie ten rok miał być najgorszy ze wszystkich,
ale i ostatni, najważniejszy i najcudowniejszy. Podczas tego roku miały
wydarzyć się najważniejsze rzeczy, które zmienią moje życie.
Nagle, ni stąd ni
zowąd zobaczyłam maleńką białą ławeczkę.
Stała sobie na tle idealnie zielonej trawy.
Usiadłam na niej i
mogłam oglądać piękne, malownicze jeziorko. Słońce delikatnie ogrzewało moją
bladą skórę. Zamknęłam oczy i nie przejmowałam się już niczym, nic nie miało
znaczenia. Tylko ta chwila. Wtedy domyśliłam się, gdzie się znajduję. Byłam już
w tym miejscu. Spędziłam tu połowę najcudowniejszych wakacji w całym moim
życiu. To domek letniskowy rodziny Potterów. Spojrzałam za siebie i to co
zobaczyłam było czymś dziwnym. Ujrzałam ten dobrze znany mi budynek, ale nie to
przykuło moją uwagę. Przed szklanymi drzwiami stał mały, czarnowłosy chłopiec.
Wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Na jego małym nosku spoczywały idealnie
okrągłe okulary. Malec miał na oko trzy
latka. Podbiegł do mnie wystawiając rączki do przodu. Jego uśmiech
sprawił mi mnóstwo radości, pomimo tego, że w zasadzie nie znałam go. Kiedy
znalazł się blisko mnie chwycił mnie za rękę, a ja poczułam przyjemny dreszcz.
Spojrzałam w idealnie orzechowe oczy malca, mojego małego Jamesa.
-Lilyanne
Evans!- odezwał się Syriusz Black, którego twarz znajdowała się idealnie obok
mojej.- Czy ty w ogóle sypiasz? Moczysz włosy w obiedzie.
Cała grupka moich znajomych wybuchła śmiechem. James
spojrzał na mnie uśmiechnięty, ale jakby z politowaniem. Objął mnie ramieniem i
szepnął do ucha
-Chodź
śpioszku, zrobimy sobie wolne od reszty zajęć.
Moje serce przyspieszyło, na twarz wpłynął delikatny
rumieniec, a nogi były jak z waty. Dobrze, że mnie obejmował, bo nie
wiedziałabym czy w ogóle istnieję. To jak ten chłopak na mnie działał
przechodziło już wszelkie granice. Podniosłam się delikatnie z miejsca, a
Potter zrobił to samo. W mojej głowie pozostawało jednak ważne pytanie Dlaczego śnił mi się mały James?
-Jakby
ktoś o nas pytał, wymyśl coś- rzucił James w kierunku Łapy, na co ten
odpowiedział mu skinieniem głowy.
Potter chwycił mnie za rękę, żebym nie upadła po drodze.
Chyba z wrażenia- pomyślałam, jednak on chronił mnie przed uśnięciem w połowie
drogi do dormitorium. Z trudem pokonywałam wszystkie schody, zakręty, aż w
końcu udało nam się stanąć przed portretem Grubej Damy. James wypowiedział
cicho hasło, a kobieta pomarudziła trochę, że nie jesteśmy na lekcji, ale w
końcu ukazała nam wejście do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Udaliśmy się do
dormitorium Huncwotów, może dlatego, że panowie wiedzieli, że my się tam kierujemy
i na pewno nie przyjdzie im do głowy przeszkadzać, a ja miałam cztery
współlokatorki, z czego tylko jedna wiedziała, że zmierzam z chłopakiem do
dormitorium. Przystanęłam przy zaścielonym łóżku Jamesa.
-Nie
mam pidżamy, pójdę po nią do siebie- wyjąkałam
-Nie ma
mowy, nie puszczę cię, bo jeszcze zabijesz się na schodach, ledwo stoisz.
Czekaj chwilkę- odezwał się Rogacz, grzebiąc w swojej szafce. Po chwili
wyciągnął z niej kawałek szarego materiału i podał mi. Okazał się on być
koszulką Pottera. Spojrzałam na jego rozpromienioną twarz.
Otworzyłam drzwi od łazienki i weszłam w celu przebrania się
w wygodniejszy strój. Poczułam wielką ulgę po rozwiązaniu krawatu zwisającego
na mojej szyi. Pozbyłam się całego szkolnego uniformu, złożyłam go ładnie i
ułożyłam na szafce. Na komplet czarnej bielizny narzuciłam koszulkę Pottera,
sięgała mi za pośladki. Cóż, nie jest to najlepszy strój na wizytę w
dormitorium chłopaka, ale byłam tak zmęczona, że myślałam tylko o śnie,
liczyłam na to, że James postara się, aby żaden z nauczycieli nie dowiedział
się o tym, że tu przebywam, a tym bardziej w takim stroju. Zdjęłam gumkę z
moich długich rudych włosów i potrząsnęłam głową. Kosmyki delikatnie opadały mi
na twarz, przez co wydałam się dość kobieca. Nigdy nie postrzegałam się jako
kogoś bardzo kobiecego, zawsze nie miało to dla mnie znaczenia, ale zauważyłam,
że z czasem, z wiekiem moje podejście do tego typu rzeczy zaczęło się zmieniać.
Byłam już w pełni gotowa, żeby wyjść z małego pomieszczenia. Uchyliłam drzwi i
ujrzałam Jamesa, który był już przebrany w swoje krótkie spodenki i wygodną
koszulkę. Sprawnie dokładał do swojego łóżka poduszki. Podeszłam do niego
cichutko, na palcach i przytuliłam go znienacka od tyłu. Kiedy poczuł, że moje
ciało styka się z jego, wzdrygnął się. Odwrócił się delikatnie tak, że teraz
stał twarzą do mnie. Przytulił mnie do siebie i przycisnął swoją brodą czubek
mojej głowy. Wtuliłam się w niego i poczułam te cudowne, dobrze już mi znane
perfumy. Pociągnęłam go w kierunku jego łóżka, położyłam się pierwsza i
czekałam aż znów poczuję ten cudny zapach. Przymknęłam lekko oczy, oczekując
Pottera obok mnie. Chłopak jednak najpierw przykrył mnie dokładnie kołdrą,
ucałował czule moje czoło i pogładził policzek. Następnie przeszedł z drugiej
storn łóżka i ułożył się wygodnie obok mnie, również nakrywając swoje ciało
ciepłą pierzyną. Leżałam plecami do niego, więc nie widziałam jego twarzy, ale
czułam, że się uśmiecha. Żadne słowa nie były już potrzebne, wiedziałam co
czuje. Objął mnie swoimi ramionami, przez co czułam się najbezpieczniejsza na
świecie. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam czegoś takiego, podświadomie zawsze
bałam się lecz teraz cały strach minął, i złość, i smutki. Liczyliśmy się tylko
my dwoje, wtuleni w siebie i zakochani bez opamiętania.
-Chciałbym
kiedyś chodzić spać, wiedząc, że gdy się obudzę to będzie kolejny dobry dzień. Budzić
się i patrzeć w twoje cudowne zielone oczy, oglądać twój uśmiech i widzieć jak
bardzo jesteś szczęśliwa- powiedział cichutko szepcząc mi do ucha.
Zabrakło mi powietrza w płucach. Nigdy nie słyszałam jeszcze
takich słów. Wiedzieć, że jest się dla kogoś całym światem, wszystkim co
sprawia mu radość to coś wspaniałego. On był dokładnie kimś takim dla mnie.
Danie mu szansy było najlepszą decyzją mojego życia, nigdy jeszcze nie czułam
się tak wspaniale, jak od momentu kiedy jestem z nim.
-Odkąd
mam ciebie jestem najszczęśliwsza na świecie. Jesteś teraz dla mnie
najważniejszy, jesteś wszystkim co mam. Kocham cię- wyszeptałam.
-A ja
ciebie kocham- odparł z miłością.
Czułam jakby tak właśnie miało być już zawsze, jakbym miała
co dzień budzić się u boku tego mężczyzny. Ta myśl przyspieszyła bicie mojego
serca. Chciałam tego, oglądać go każdego poranka. Z taką myślą odpłynęłam w
objęcia Morfeusza.
***
Pojedynczy promyczek słońca
ogrzewał moją twarz. Leżałam z nadal zamkniętymi oczami, otulona w kołdrę. Nie
czułam obecności nikogo obok mnie. Wzdrygnęłam się i otworzyłam oczy. Jamesa
faktycznie nie było już obok mnie. Przestraszyłam się. Wtedy właśnie zobaczyłam
kawałek pergaminu leżący obok mnie. Bez wahania podniosłam go i zaczęłam
czytać.
Poszedłem po coś do jedzenia. Za pewne jak się obudzisz będziesz
głodna. Za chwilę wracam, nie martw się.
-J
Do mojej głowy nagle znów
wpłynęła okropna myśl. Muszę ukraść Potterowi mapę huncwotów i pelerynę
niewidkę. To zadanie stało się niewiarygodnie proste, ale przeszkodziło mi
tylko jedno. Uczciwość. On nie okłamałby mnie, nie okradł i nie oszukał tylko
po to, aby znaleźć jakiś przedmiot, nawet jeśli miałby to być tak magiczny
przedmiot jak ów Zmieniacz Czasu. Przede wszystkim nie zataiłby nic przede mną,
byłby szczery do samego końca. Po tym co mi powiedział dziś, serce mi pękało,
że muszę to zrobić. Niestety, nie było już odwrotu.
Wstałam powolnie z łóżka Jamesa, przeczesałam swoje długie,
rude włosy jedną ręką, a drugą podparłam się szafeczki nocnej. Zakręciło mi się
w głowie, ponieważ wstałam za szybko, więc kilka sekund zajęło mi przywrócenie
się do porządku. Pierwszą postanowiłam przeszukać tajemną skrzynkę stojącą tuż
obok wejścia do pokoju. Kiedy otworzyłam wieko, zobaczyłam tylko jakieś
dziesięć podrobionych różdżek i paczkę fasolek wszystkich smaków, napoczętą za
pewne przez Petera. Rozejrzałam się jeszcze raz. Tym razem postanowiłam
sprawdzić coś co uznałam właściwie za ostateczność. Kufer Pottera był dla mnie
czymś do czego nigdy w życiu nie powinnam wtykać swojego małego nosa. Jednak,
pomimo wszystkich głosików w mojej głowie mówiących „Głupia, nie rób tego!”,
zrobiłam to. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam był złoty znicz leżący spokojnie
na pelerynie niewidce. Cel został osiągnięty! ½ potrzebnych mi do zniszczenia
sobie związku rzeczy odnaleziona! Kiedy podniosłam kawałek magicznego materiału
moim oczom ukazał się kawałek złożonego pergaminu. To musi być to!- pomyślałam. Teraz byłam już gotowa. To musiało
stać się dziś w nocy.
***
Światło z wydobywające się z końca różdżki było delikatne,
jednak na tyle silne, że potrafiłam zobaczyć dwa przejścia. Wiedziałam już, że
prawe drzwi prowadzą do wyjścia z korytarza, lewe jednak skrywały tajemnicę.
Ciśnienie mi podskoczyło, wcale nie chciałam być w tym miejscu sama, nie mogłam
także zabrać nikogo ze sobą. Skoro już znalazłam się w tym miejscu, narażając
własny związek, przyjaźń, a może nawet i życie, błędem byłoby nie spróbować.
Wypuściłam głośno powietrze i dotknęłam ręką zimnej klamki w wielkich drzwiach.
Nacisnęłam mocno i wyjrzałam przez przejście.
Zobaczyłam coś zupełnie innego niż stary kamienny pokój,
którego się spodziewałam. Pomieszczenie okazało się być śnieżno białe, zarówno
podłoga, jak i wszystkie ściany. Na środku dość sporych rozmiarów pokoiku stał
mały, okrągły, biały stolik, na którym leżała poduszeczka. Tylko ona była w
innym kolorze, swoim błękitem przypominała niebo. Dotknęłam satyny kiedy
sięgnęłam po przedmiot leżący na niej. Wyglądał jak malutki, okrągły zegarek
wiszący na złotym łańcuszku. Cały był z tego samego metalu. Był piękny. Zamiast
tarczy zegara znajdowało się coś co przypominało klepsydrę. To musiał być
tajemniczy zmieniacz. Nic innego nie mogło wyglądać tak cudownie. Zastanawiała
mnie tylko jedna rzecz, dlaczego wszystko w tym pomieszczeniu nie było
zakurzone. Skoro zmieniacz ukryty był przez wiele, wiele lat, kurz powinien
znajdować się wszędzie. Nie potrafiłam jednak zaprzątać sobie tym głowy, kiedy
patrzyłam na ten cudowny, maleńki przedmiot. Ta niepozorna rzecz potrafiła
wyrządzić tyle zła, ale również i dobra. Zdjęłam ze swojej szyi złote
serduszko, które dostałam do Jamesa z okazji świąt Bożego Narodzenia i
położyłam je na stoliku. Jego miejsce zajął magiczny przedmiot, który miał
później sprawić mi mnóstwo problemów. Schowałam go pod koszulę, którą miałam na
sobie, aby był nie widoczny dla innych i bezpieczny. Wyszłam z pomieszczenia,
kierując się w stronę drugich drzwi. Pozostawiłam jednak po sobie coś cennego,
leżącego na stoliku. To miało okazać się moim największym błędem.
Hej ;) Dziękuję za poinformowanie o nowym rozdziale.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem mile zaskoczona, nareszcie rozkręcasz fabułę w swoim opowiadaniu i to wzbudza moją ciekawość. Szkoda, że Lily oszukała Jamesa i podwójnie szkoda, że zamieniła serduszko od niego na zmieniacz, zawsze współczuję temu biednemu chłopakowi :( Ale z drugiej strony, dobrze, że jej nie idealizujesz, a to pozwala na nowy, interesujący wątek. Bardzo jestem ciekawa, jakie problemy wynikną z tej sytuacji. Czekam na koleny rozdział :)
Pozdrawiam - Nianiokat
Po co jest jej ten zmieniacz czasu co?! No ja pierdolę! Czemu jej to zrobiłaś?!
OdpowiedzUsuńRozdział fajny. Gdyby nie jego sens!!! Foch Forever!! Lily ma wyjść z tego cała i zdrowa!
Dokop Lily! Niech cierpi! :-D jak mozna pierw mowic ze sie kocha a pozniej zostawiac cos tak cennego. Lily nie dorosla do powaznego zwiazku. Nie docenia tego co ma. Niech James da jej popalic za wszystkie czasy. A zmieniacz czasu to moim zdaniem jedna wielka pulapka. Pewno nie bedzie potrafila z niego korzystac i zostanie uwieziona w petli czasu. James powinien teraz juz interweniowac xD Sorry :-D ale lubie czytac jak dokopuja tej rudej malpie :-D
OdpowiedzUsuńALE SUPER!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału!
Oby jak najszybciej! :)
Na wstępie bardzo bardzo przepraszam, że nie komentowałam ostatnich rozdziałów, ale od teraz chyba takowego problemu nie będzie :D
OdpowiedzUsuńRozdziały były genialne, jak zawsze zresztą. Zastanawia mnie zachowanie Jamesa i Kurta, ciekawe o co im chodzi?
Lilka sobie biedy jeszcze narobi, nie dość, że wzięła bez pozwolenia tj, ukradła Jamesowi MH i PN , to jeszcze zapomniała wziąć ten śliczny łańcuszek od niego i przez tą błyskotkę jak mniemam się wkopie... Ahh, ciekawe kto go znajdzie i kto wie o Zmieniaczu Czasu, proszę o szybką kontynuacje, Ann
Jejku. Przeczytała całe opowiadanie za jednym zamachem i muszę się przysnać, że zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jejciu jestem tak ciekawa, co będzie dalej, że nie mogę zebrać myśli. Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńZ całego bloga tylko 4 ostatnie notki trzymają poziom. Reszta jest strasznie naiwna. Niezbyt dopracowana i nie do końca przemyślana. Poniżej kilka wad, które wyłapałam :
OdpowiedzUsuńAkcji jest za dużo i dzieje się za szybko. W każdej notce mamy jakieś nieporozumienie, tajemnice, kłótnie. Czy naprawdę jest to niezbędne ?
Bardzo ubogie opisy. Obrazki które zamieszczasz, może i są fajne [ moim zdaniem jednak niepotrzebne] ale na pewno nie zastąpią opisów. A nie obrazujesz wyglądu pomieszczeń, sytuacji , zachowań. Jednak nie nic na siłę. Nikt nie prosi o cały akapit na temat sukienki. Postaraj się je po prostu troszkę dopracować.
Mam nadzieję , że nie będzie już kłótni między Potterem i Evans w stylu : on się całował z blondyną, ona dotknęła tamtego chłopaka. Są one bardzo dziecinne- wręcz głupie. Jedyną sprzeczką która Ci w miarę wyszła byłą ta w domku. [ Jak ja bym ją pisała to bym ją troszkę przeciągnęła, sprawiła by Potter powiedział jej coś naprawdę niemiłego lub kazał się wynosić. ]
Nawiązując do kłótni. Twoi bohaterowie strasznie dużo ryczą. Nawet faceci. :/
Najbardziej mnie jednak denerwuje to, iż publikujesz tylko JEDNĄ notkę w miesiącu . A i to nie zawsze. GDZIE jest notka z tego miesiąca ? !
Zapewne będę tu zaglądać. Może nawet skomentuje.
Pozdrawiam.
Jestem strasznie ciekawa, do czego Lily użyje zmieniacza :) A może ten sen z małym Jamesem był prawdziwy i ona cofnie się w czasie?
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, lecę dalej ;)
Pozdrawiam, Nessa Laime