czwartek, 30 lipca 2020

43. To co widzimy w snach

~Narracja trzecioosobowa~

      Wszystko nagle poskładało się w sensowną całość. Syriusz od początku wiedział, że Śmierciożercy nie mieliby żadnego celu w wymazywaniu Lily z pamięci Jamesa, za to Cameron miał swoje powody. Prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swoich czynów. Łapa nie należał do osób, które szybko wybaczają i tak też było w tym przypadku. Roznosiła go złość, kiedy chodził z jednego końca pokoju do drugiego, z miną wściekłego psa.

            -Zaraz wyrzeźbisz tu ścieżkę, Syriuszu- powiedziała spokojnie Alicja siedząca na kanapie.

            -Za to nie rozumiem jak wy możecie być tacy spokojni- odparł Black, gromiąc spojrzeniem całą trójkę przyjaciół.- Szczególnie ty.- Tutaj zwrócił się wprost do Lily.



            -Musimy dokładnie przemyśleć co teraz zrobimy. Przecież Cameron nie przywróci mu pamięci, bo się ładnie uśmiechnę- powiedziała Evans.

            -Nad czym tu myśleć? Zmusimy go- zakomunikował Syriusz.

            -Tylko nie mów, że chcesz go torturować- odparł Frank.

            -Jeśli będzie trzeba, nie widzę przeszkód- powiedział z determinacją Black.

Lily natychmiast zgromiła go spojrzeniem, ale tuż po chwili jej twarz przybrała bardziej zatroskany wyraz.

            -Naprawdę myślisz, że warto tracić swoją wolność przez takiego idiotę?- spytał Longbottom.

            -Co innego chcesz zrobić? James już za długo nie jest sobą, nie zamierzam czekać ani chwili dłużej. Kto idzie ze mną?- Black już wyraźnie się zdenerwował.

Cała trójka milczała. Każdy z nich miał w głowie mnóstwo „ale” co do pochopnego planu Syriusza. Zdecydowanie byli zwolennikami bardziej przemyślanych akcji.

            -Nie to nie- powiedział Syriusz po czym wyszedł szybkim krokiem z domku, zostawiając osłupiałych przyjaciół samych.

Nawet na ułamek sekundy nie obejrzał się za siebie. Miał cel i musiał go zrealizować, bez względu na skutki swoich działań. Przed domkiem od razu deportował się pod dom Summersów. Był to niewielki budynek, ozdobiony z każdej strony lampkami choinkowymi. Przed domem dostrzegł Kurta, który próbował swoich sił na miotle, a starszy brat podtrzymywał go przed upadkiem. Kiedy spostrzegli Blacka, na ich twarzach pojawiło się ogromne zaskoczenie.

            -Syriuszu, co tu robisz? Coś się stało? Coś z Lily?- dopytywał Cameron, wyraźnie zmartwiony.

Black był pewien, że jakby jego spojrzenie mogło zabijać, to uśmierciłoby Summersa szybciej niż Avada.

            -Jakbyś zgadł- powiedział nerwowo.

            -Młody do domu- Summers już wiedział co go czeka.

            -Ale dlaczego?- spytał obserwując brata badawczo.

            -Posłuchaj brata i zmykaj- powiedział tym razem Black.

Kurt jeszcze chwilę stał przy nich, ale postanowił posłuchać i wszedł do domu. Cameron ścisnął mocniej różdżkę, którą chwycił kiedy tylko zorientował się, że zamiary Blacka nie są pokojowe.

            -Czemu zawdzięczam twoją wizytę?- powiedział Summers.

            -Myślę, że oboje wiemy dlaczego, ty bezczelny zdrajco- odparł Syriusz.

            -Zdrajco? A można wiedzieć kogo zdradziłem?- spytał Cameron.

            -Niech pomyślę… Lily?- Black również wyciągnął różdżkę, ale nie uniósł jej do góry.- Jak mogłeś jej to zrobić?

            -Potter źle na nią działa, bardzo się zmieniła. Wyświadczyłem jej przysługę- powiedział Cameron, a Syriusz wymierzył w niego różdżką.

            -Przysługę? Zrobiłeś to tylko i wyłącznie dla siebie!

            -Nie zauważyłeś, że Lily w końcu poznała swoją wartość? Nie lata już za tym kretynem, rozwija się, walczy- powiedział Summers.

            -Licz się ze słowami- odparł Black.- Masz natychmiast zdjąć zaklęcie z Jamesa.

            -Ani mi się śni.- Na te słowa Syriusz podszedł zdecydowanie bliżej i przyłożył Cameronowi różdżkę do gardła.

            -Powtórz to teraz- powiedział cicho Black.- Nie chcesz ze mną zaczynać.

W oczach Summersa pojawił się strach, jakiego jeszcze nie czuł. W głębi serca już wiedział, że postąpił źle, ale myśl o jego prywatnych zamiarach tłumiła negatywne emocje. Najważniejsze dla niego było zdobycie Lily. Tak bardzo tego pragnął, że nie patrzył na jej uczucia. Wręcz był przekonany, że te względem Jamesa po prostu ucichną po pewnym czasie i wtedy dziewczyna wpadnie wprost w jego ramiona.

            -Minęło już tyle czasu. Lily już się otrząsnęła, jest taka pełna życia. Nie niszcz tego- powiedział cicho wpatrując się z mordercze spojrzenie Blacka.

            -To ty zniszczyłeś jej szczęście! Lily jest w pełni sobą, kiedy ma przy sobie miłość swojego życia i żebyś wiedział, nie jesteś nią ty.- Przycisnął różdżkę mocniej do skóry Summersa.

            -Nie zamierzam przywracać Potterowi wspomnień- powiedział Cameron i od tyłu przycisnął swoją różdżkę do pleców Syriusza.

            -Ty chyba nadal nie rozumiesz. Nawet jeśli nie przywrócisz mu wspomnień, Lily nigdy w życiu z tobą nie będzie- szepnął Black.

            -A skąd ty niby możesz to wiedzieć?- spytał Cameron.

            -Bo nigdy ci nie wybaczy tego co zrobiłeś.- Dopiero w tej chwili dotarło do niego, że Evans już wszystko wie.

Serce Summersa przyspieszyło nieznacznie i po kolejnym zmierzeniu Syriusza wzrokiem, zabrał różdżkę. Łapa wiedząc, że wygrał, również odpuścił.

            -Dobrze. Ciekawe tylko jak James ze swoją pamięcią zareaguje na waszą dziwną relację- powiedział ironicznie Cameron.

            -To już nie będzie twój problem. Pakuj szczoteczkę i w drogę- odparł Syriusz.

***

Po odejściu Syriusza potrzebowałam kilku minut, żeby dotarło do mnie co się właśnie wydarzyło. Wciąż roznosiła mnie złość na samą myśl o Summersie. Tak czy inaczej, coś mówiło mi, że nie powinnam lecieć z Syriuszem. Czułam, że rozkleiłabym się, bo w tym przypadku byłam słaba, a nie taka powinnam być.

-Obstawiam, że Summers nie wyjdzie z tego żywo- powiedział żartobliwie Frank.

-Nie mów tak nawet. Mam nadzieję, że się dogadają- odparła Alicja przytulając chłopaka.

Po chwili do pomieszczenia wszedł James i jak zobaczył nasze grobowe miny, od razu się zmartwił.

            -Coś się stało? Gdzie jest Syriusz?- spytał zdezorientowany.

            -On… załatwia pewną bardzo delikatną sprawę- odpowiedziałam tajemniczo.

            -Evans, możemy pogadać?- zwrócił się wprost do mnie, a na dźwięk mojego nazwiska, serce skoczyło mi do gardła.

Szczerze bałam się co takiego chce mi powiedzieć na osobności. Pokiwałam twierdząco głową, chwyciłam kurtkę i wyszłam z domu. Skierowałam się nad jezioro, a Potter szedł krok w krok za mną. Kiedy stanęłam tuż obok tafli jeziora, chłopak niebezpiecznie się do mnie zbliżył.

            -Jak minęły święta?- spytał wesoło.

            -Całkiem znośnie- odpowiedziałam bez wyrazu.

            -Chciałem spytać jak dogadałaś się z Valerie?

            -Powiedzmy, że nie odczułam jej obecności w tym domu, ale niestety nie mogę powiedzieć tego samego o Syriuszu- powiedziałam.

            -Tak, z jakiś powodów, nie przepadają za sobą- odpowiedział patrząc w stronę wody.- Chciałem wyjaśnić dlaczego ją tu zaprosiłem.

Po tych słowach spojrzał mi głęboko w oczy, a ja dostrzegłam, że rzeczywiście nie miał zamiaru sprawiać nikomu przykrości.

            -James, to twój dom, możesz tu zapraszać kogo tylko chcesz, a mi nic do tego. Jestem ci ogromnie wdzięczna, że mogłam tu zostać i nie musiałam siedzieć sama w zamku- powiedziałam zagłębiając się w jego spojrzeniu.

            -No właśnie, Valerie nie ma wesołej sytuacji rodzinnej i po prostu nie chciałem, żeby została sama w Hogwarcie- powiedział Potter.

Poczułam ucisk na sercu, kiedy zrozumiałam, że potraktował nas w zasadzie dokładnie tak samo.

            -Miło z twojej strony- dorzuciłam i przeniosłam wzrok znów na jezioro.

James nie dał za wygraną. Poczułam jak powoli chwyta moją rękę, jednocześnie badając każdy mój najmniejszy ruch i czekając na pozwolenie. Nie wyrwałam się.

            -Dlaczego nie możesz mi wyjść z głowy, Evans?- spytał dotykając mojego policzka. Ani drgnęłam.

            -Zdziwiłbyś się jak bardzo wyszłam ci z głowy- odpowiedziałam wciąż uciekając wzrokiem.

            -Myślę, że wcale tak nie jest. Mam przebłyski pamięci.- Tym razem spojrzałam na jego zaniepokojoną twarz.

Wpatrywał się we mnie z uczuciem za którym tak tęskniłam.

            -Co takiego ci się przypomniało?- spytałam prawie szeptem.

            -Nie nazwałbym tego „przypomnieniem sobie”, ale słyszę w głowie twój głos, jak na mnie krzyczysz…- zaśmiał się.- I jak mówisz, że mnie kochasz.

Jego ręka znów powędrowała do mojej twarzy. Kciukiem gładził mój czerwony od zimna policzek. Drugą ręką odnalazł moją talię. Nie miałam w sobie siły, żeby się wyrwać. Stałam jak wryta.

            -Powiedz mi szczerze, chciałbyś pamiętać?- spytałam.

            -Jeśli jest tak jak wszyscy mi mówią, to kiedy już odzyskam pamięć, nie uwolnisz się ode mnie, Evans- powiedział z uśmiechem.

            -To nie jest odpowiedź na moje pytanie- odparłam stanowczo.

            -Jest, po prostu nie umiesz słuchać.- Zabrałam jego rękę z mojej twarzy i obdarzyłam gniewnym spojrzeniem.- Powiedziałem, „kiedy już odzyskam pamięć”. Nie tylko chcę, ale zamierzam ją odzyskać.

Nawet nie wiedział, że plan ratunkowy już jest w toku.

            -A co jeśli to ja nie będę chciała już mieć z tobą nic wspólnego?- spytałam.

            -Nie ma żadnego sensu w nienawidzeniu kogoś, kogo kochasz, a ty powiedziałaś, że mnie kochasz- powiedział cicho, po czym zbliżył twarz do mojej.



            -W twoich snach, Potter- szepnęłam wprost do jego ust.

            -Od tygodni jesteś w nich tylko ty.- Serce waliło mi jak oszalałe. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry, a ja czułam jego ciepły oddech.

            -James!- usłyszeliśmy wołanie i momentalnie oderwaliśmy się od siebie.

W naszym kierunku szła zirytowana Valerie. Obdarzyła mnie tak nienawistnym spojrzeniem, jakiego jeszcze w życiu nie widziałam. Kiedy stanęła obok nas, rzuciła się chłopakowi na szyję.

            -Och nareszcie jesteś, mam ci tyle do opowiedzenia!- wykrzyknęła wesoło, wtulając się w chłopaka.

            -Eee… Miło cię widzieć, Valerie- odparł zmieszany, patrząc na mnie przepraszająco.

            -Nie będę wam już przeszkadzać. Sprawdzę czy u Alicji i Franka wszystko w porządku- powiedziałam, natychmiast kierując się w stronę domku.

            -Nie, Lily, zostań- powiedział Potter, ale ja nawet się nie odwróciłam.

            -Niech idzie.- Z oddali usłyszałam jeszcze jadowity głos Valerie.

***

~Narracja trzecioosobowa~

Słońce powoli chowało się za horyzontem, a James Potter wpatrywał się w rudowłosą dziewczynę, zmierzającą w przeciwnym kierunku.

-Niech idzie- powiedziała spokojnie Valerie.- A najlepiej niech już tu nie wraca.

-Dlaczego tak mówisz?- spojrzał na przyjaciółkę zdziwiony.

-Ona robi ci sieczkę z mózgu! Już było tak dobrze, otrząsnąłeś się, a nagle pojawia się ona i co widzę?- Valerie zgromiła go spojrzeniem.

-Valerie, to nie tak jak myślisz- powiedział Potter.

-A jak? Wmówisz mi, że wcale nie widziałam was w absolutnie jednoznacznej sytuacji?- spytała z wyrzutem.

-Nie rozumiem twojego gniewu- odparł James, na co wywołał u dziewczyny przypływ negatywnych emocji.

Sinclair odsunęła się od chłopaka i założyła ręce na piersi. Czuła jak zaczyna ogarniać ją wściekłość.

            -A to co było ostatnio? Chcesz mi powiedzieć, że nic to dla ciebie nie znaczyło?- spytała dokładnie badając reakcje Pottera.

Chłopak wbił wzrok w ziemię, czuł zażenowanie związane z obecną sytuacją. Nigdy nie chciał wykorzystać Sinclair. Wiedział, że coś go do niej ciągnie, ale w obecnej sytuacji, nie potrafił obdarzyć jej takim uczuciem, jakiego chciała.

            -Valerie, jesteś dla mnie bardzo ważna i nigdy nie chciałem cię zranić- powiedział.

            -Ale robisz to. Staram się pomóc ci się otrząsnąć od tygodni, byłam przy tobie zawsze, kiedy mnie potrzebowałeś.- Przysunęła się bliżej.- Nie wmówisz mi, że nic do mnie nie czujesz.

Zbliżyła się zdecydowanie zbyt bardzo. Chłopak wzdrygnął się, ale nie odsunął.

            -To nie jest takie proste- szepnął, kiedy jej twarz była już bardzo blisko.

            -To uprość to- powiedziała spokojnie.

Nagle usłyszeli głośny huk, a tuż obok nich zmaterializowali się Black i Summers. James szybko odsunął się od Sinclair, ale nie umknęło to uwadze nowo przybyłych. Black wyraźnie się zdenerwował, mierząc różdżką w Summersa, ale wpatrując się w Rogacza. Cameron, z kolei, rozbawiony kiwał głową.

            -Co tu się dzieje?- spytał zszokowany Potter.

W tym momencie z domku wyszli pozostali. Lily od razu rzuciła się biegiem w stronę Blacka. Alicja i Frank zajęli miejsce obok Valerie i uważnie przypatrywali się scenie.

            -Nie zbliżaj się, Evans i nie próbuj mnie powstrzymać!- krzyknął Black.

            -Powstrzymać przed czym i co on tu robi?- James wyraźnie się zdenerwował i wskazał ręką Summersa.

            -Może powiesz wszystkim co takiego tu robisz, Summers?- Syriusz wciąż, zacięcie mierzył różdżką do chłopaka, jakby bał się, że za chwilę ucieknie.

Ten jednak milczał, patrząc nienawistnym wzrokiem w kierunku Pottera. Lily zbliżyła się do Syriusza i chwyciła go za ramię.

            -Niech ktoś do cholery jasnej wyjaśni mi co się tutaj dzieje!- krzyknął James.

            -Zaraz się wszystkiego dowiesz- odparł Syriusz.- Do dzieła.- Tym razem spojrzał na Camerona.

Summers wyciągnął różdżkę i skierował ją w kierunku Pottera. James nie zdążył zareagować. Zaklęcie niewerbalne wystrzeliło w jego stronę. Po chwili wszystko zaczynało stawać się jasne.

 

 

Dłuższy moment nie mógł dojść do siebie. Patrzył pustym wzrokiem w kierunku Camerona i składał fragmenty swojej pamięci w całość. Wszystko zaczęło wracać w kawałeczkach. Nagle poczuł jak ogarnia go nienawiść.

            -Ty gnido- powiedział Potter i wyciągnął z kieszeni różdżkę.

Summers stał naprzeciwko niego gotowy odeprzeć każdy jego atak. Od początku był na to przygotowany. Lily nie wytrzymała dłużej w bezruchu i również wyciągnęła różdżkę. Spojrzała na Jamesa, próbując wybadać jego dalszy ruch. Powoli podchodziła do niego, jednak ten nie przeniósł wzroku z rywala.

            -James- szepnęła rudowłosa.

Dopiero po usłyszeniu jej głosu obdarzył ją spojrzeniem. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Lily poczuła jak jej serce przyspiesza.

            -Och Lily, tak bardzo cię przepraszam- szepnął, a dziewczyna przytuliła go najmocniej jak tylko umiała.

Chłopak kilka razy ucałował czubek jej głowy i trzymał w ramionach tak mocno, jakby bał się, że za chwilę mu ucieknie. Tym razem już wiedział, że ma przy sobie cały jego świat i nigdy więcej nie pozwoli na rozdzielenie ich.

1 komentarz:

  1. Cudowny rozdział <3 Końcówka jeszcze najsłodsza chyba hahaha
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA