Leniwie przeciągnęłam się w łóżku, otulając się bardziej kołdrą. Czułam jak promienie słońca ogrzewają moją twarz, więc powoli odwróciłam się w drugą stronę. Nagle poczułam jak silne ramiona obejmują mnie mocno w talii. Dopiero teraz otworzyłam oczy, a moja twarz znajdowała się tuż obok twarzy Jamesa Pottera. Chłopak delikatnie pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w niego mocniej.
-Dzień dobry, w ostatni dzień roku- szepnął.
-Skoro jaki sylwester taki cały rok, to już zawsze będę mieć takie miłe pobudki?- spytałam uśmiechając się delikatnie i wpatrując wprost w orzechowe oczy.
-Mówiłem, że już cię nie wypuszczę, możemy tu zostać na zawsze- powiedział Potter i pocałował mnie w czubek głowy.
-Rogacz, odbiór!- Nagle usłyszeliśmy głos Syriusza, który jak się okazało wydobywał się z dwukierunkowego lusterka.
James przewrócił oczami, powoli odsunął się ode mnie i chwycił lusterko.
-Czego chcesz, Łapo?- spytał z udawanym zdenerwowaniem.
-Zapraszam serdecznie na śniadanie. Ile można na was czekać?- Syriusz wyraźnie był rozbawiony.
-Całe życie, Syriuszu- powiedziałam przejmując lusterko od chłopaka.
-Lunatyk zaraz zje wszystkie naleśniki, więc się pospieszcie- odpowiedział Black.
-Luniek przyjechał?- spytał Potter szczerząc się od ucha do ucha.
-Wiedziałbyś jakbyś wychodził z sypialni, widzę was na dole za trzy minuty albo sam po was przyjdę!- Zakończył Syriusz.
-Czyli chyba nie mamy wyjścia- powiedziałam przeciągając się raz jeszcze i powoli wstałam.
Ubrałam się szybko w ciepłe ubrania, przeczesałam włosy i po chwili byłam gotowa do zejścia na dół, za to Potter nadal leżał w łóżku i nie wyglądał jakby chciał się z niego podnieść. Usiadłam na łóżku obok niego.
-James, wstawaj z tego łóżka, nie będziesz cały dzień w nim leżał- powiedziałam ostrym tonem.
-Daj mi jeszcze pięć minut, zaraz do was zejdę- odparł przytwierdzając twarz do poduszki.
Westchnęłam ciężko, przekręciłam oczami i opuściłam pokój, zostawiając zaspanego Rogacza samego. W kuchni zastałam podekscytowanego Syriusza, zaspanego Franka opierającego się łokciem o stół, rozkładającą talerze Alicję i poturbowanego po kolejnej pełni Remusa. Przytuliłam go delikatnie, tak aby nie powodować u niego większych obrażeń.
-Och Remus, w końcu jesteś- powiedziałam radośnie.
-Miło cię widzieć taką szczęśliwą, Lily- odparł i uśmiechnął się do mnie promiennie.- Widzę, że wszystko wróciło do normy.
W ramach odpowiedzi tylko obdarzyłam go kolejnym, szczerym uśmiechem, za to Syriusz nie omieszkał podzielić się swoim komentarzem.
-Tak, zgadza się, znów straciliśmy Rogacza- powiedział szczerząc się od ucha do ucha.
-Jest cały twój, Syriuszu. Tylko nie liczyłabym na to, że wyciągniesz go z łóżka- odpowiedziałam.
-Za kilka godzin będą pierwsi goście, jak usłyszy słowo „Impreza” to szybko się podniesie- odparł pewny siebie Black.
-Czy ja słyszałem słowo „Impreza”?- Z dwukierunkowego lusterka wydobył się głos Jamesa, na co wszyscy obecni w pomieszczeniu głośno się roześmiali.
***
Powoli sączyłam bursztynowy płyn, jednocześnie obserwując wygłupy Jamesa, Syriusza i Petera na stole. Widok był komiczny, ponieważ chłopcy urządzali sobie na nim konkurs tańca. Obok mnie Alicja i Ann śmiały się promiennie.
-Oni nigdy nie dorosną- powiedziałam z uśmiechem.
-Przynajmniej nigdy nie będziemy się nudzić- odezwała się Brown.
Wzięłam kolejny łyk ognistej, bacznie obserwując jak Peter niemal spada ze stołu.
-Myślałyście już co zamierzacie robić po zakończeniu szkoły?- spytałam.
-Planujemy z Remusem zamieszkać razem gdzieś na uboczu. Lunatyk bardzo nie chce być wśród ludzi- powiedziała rozmarzona Ann.- Zupełnie mi to nie przeszkadza, ważne, że się na mnie nie zamknął i przyjmuje moją obecność z entuzjazmem.
Mimowolnie szeroko się uśmiechnęłam. Zawsze uważałam, że ta dwójka pasuje do siebie idealnie i bardzo cieszyłam się na myśl, że będą mieć wspólny dom. Remus już nigdy nie będzie samotny.
-Właściwie, co do przyszłości…- zaczęła Alicja, a na jej twarz wpłynął ogromny rumieniec.
Nie powiedziała nic więcej, tylko wystawiła przed siebie prawą rękę, na której widniał niewielki złoty pierścionek z amarantowym kamieniem. Na małej rączce Alicji i tak wydawał się ogromny.
-Och Alicjo, tak się cieszę!- wykrzyknęłam i mocno objęłam przyjaciółkę.
Po chwili to samo zrobiła Ann. Nie spodziewałam się, że ten dzień przyniesie tyle radości.
-Kiedy to się stało?- spytała Ann.
-W Wigilię. Przez to wszystko co się działo, nie miałam okazji wam powiedzieć- powiedziała podekscytowana Alicja.
Niestety wiedziałam, że to z mojej winy Alicja nie zdążyła podzielić się z przyjaciółkami dobrą nowiną. Ostatnio wszystko kręciło się wokół problemów moich i Jamesa. Tym bardziej ucieszyło mnie szczęście przyjaciółki.
-To cudowna wiadomość- powiedziałam znów się uśmiechając.
-A ty, Lily? Co planujesz po zakończeniu szkoły?- spytała Brown.
-Sama nie wiem. Nie mam dokąd pójść, skoro moi rodzice nie żyją. Staram się nie myśleć jeszcze o przyszłości. Chciałabym być uzdrowicielką i tym zamierzam się zająć, a mieszkanie znajdzie się później- odparłam.
-Och Lily, przecież James nie pozwoli ci mieszkać na ulicy, na pewno już planuje wasz wspólny dom- powiedziała rozmarzonym głosem Ann.
-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Ostatnio dużo się wydarzyło, powinniśmy dać sobie czas, a to jest bardzo duży krok- odparłam smutno.
-Nie gadaj głupot, Evans. Rogaś już pewnie planuje gromadkę dzieci.- Znikąd pojawił się obok nas Syriusz.- Pierwsze ma mieć na imię Syriusz, innej opcji nie przewiduję.
Roześmiałyśmy się, ale po chwili naszą radość przerwało pojawienie się nieoczekiwanych gości. W drzwiach stanęła Dorcas, wyglądająca jeszcze piękniej niż normalnie. Syriusz momentalnie się wzdrygnął i wbił wzrok w dziewczynę. Tuż obok niej stał nieznany przeze mnie mężczyzna o śnieżnobiałych włosach. Dopiero po chwili dostrzegłam, że obejmuje moją przyjaciółkę w talii. W oczach Syriusza dostrzegłam gniew.
-Kto to jest?- spytała Ann.
-Nie wiem, ale zaraz pozbawię go tego uroczego uśmiechu- powiedział Syriusz i momentalnie ruszył w ich stronę.
W ostatniej chwili udało mi się złapać go za ramię i powstrzymać od nieprzemyślanych zamiarów.
-Uspokój się, to że się tu pojawiła to już dobra wiadomość. Musimy z nią po prostu porozmawiać- powiedziałam, ale nie było mi dane dokończyć, bo Black już stał obok pary.
Po chwili obok niego pojawili się James i Remus.
-Dorcas- powiedział lustrując dziewczynę wzrokiem Łapa.
-Syriuszu, proszę poznaj Corbana- powiedziała Dorcas, a w jej oczach widać było ból.
-Wszystko w porządku, Dor?- spytał Remus.
-Oczywiście, że wszystko w porządku- odpowiedział za nią Yaxley.
-Nie ciebie pytaliśmy- powiedział zdenerwowany Black i wyciągnął różdżkę.
Corban natychmiast zrobił to samo, odpychając Meadowes na bok. W ich ślady poszli także Potter, Lupin i Longbottom. Ja również ścisnęłam różdżkę, nie wyjmując jej jednak.
-Co Black? Tak cię boli, że Dorcas w końcu nie zadaje się ze szlamami i zdrajcami krwi?- odezwał się Yaxley.
Tym razem to James wymierzył w niego różdżką.
-Uważaj co mówisz- powiedział.
-Nie jesteś lepszy, Potter. Mogłeś być kimś wielkim, ale wolisz zadawać się ze szlamami- odparł uśmiechnięty Corban.
-Drętwota.- Syriusz nie czekał już ani chwili dłużej i wycelował zaklęciem w przeciwnika.
Yaxley runął na ziemię, ale po chwili podniósł się i wymierzył prosto w Blacka.
-Crucio
Syriusz zwinął się w kłębek, ale nie krzyczał, jakby już wiele razy mierzył się z tym zaklęciem.
-Expelliarmus.- Zaklęcie tym razem wydobyło się z różdżki Jamesa, jednak Yaxley’owi udało się uniknąć ciosu.
Przerwał jednak tortury Syriusza, który natychmiast wstał i wymierzył kolejnym zaklęciem, tym razem niewerbalnym w przeciwnika. Ten nie pozostawał mu dłużny, a już po chwili to ja oberwałam jakimś silnym zaklęciem. Czułam jak siły ze mnie uchodzą i osuwam się na ziemię.
***
~Narracja trzecioosobowa~
-Lily.- Potter natychmiast doskoczył do dziewczyny, która runęła na ziemię.
W tym momencie zdarzyła się bardzo dziwna rzecz. Dorcas wpatrywała się w przyjaciółkę z uśmiechem, jednak po jej policzku zaczęły płynąć łzy. Dostrzegł to jedynie Frank, ponieważ reszta obserwowała Yaxleya. Po chwili zastanowienia, domyślił się o co chodzi.
-Finite- powiedział celując w dziewczynę.
Dorcas wyglądała jakby właśnie obudziła się ze snu. Corban widząc tę scenę natychmiast się deportował, a wszyscy obecni wlepili wzrok w Meadowes, która już zupełnie wybuchła płaczem. Podbiegła do Lily i przytuliła mocno Jamesa.
-To moja wina, tak bardzo was przepraszam- powiedziała zanosząc się płaczem.
-Spokojnie Dorcas, wszystko będzie dobrze, to nie twoja wina, on cię zaczarował- mówił James gładząc ją po włosach.
-Dor?- szepnęła Lily, powoli otwierając oczy.
-Lily! Wszystko w porządku? Jak się czujesz?- Przyjaciółka natychmiast pochyliła się nad Evans.
-Wszystko mnie boli, ale chyba będzie dobrze- powiedziała cicho rudowłosa.
James ukląkł obok niej i chwycił ją za rękę.
-Będzie dobrze- powtórzyła.
-James, ja natychmiast muszę zobaczyć się z Dumbledore’m- powiedziała Meadowes.
-W tej chwili? Nie możemy poczekać do powrotu do szkoły?- spytał Syriusz.
-W tej chwili, Black- odpowiedziała stanowczo, patrząc mu głęboko w oczy.
Wszyscy przyjaciele popatrzyli po sobie. Nagle wyrwała się Marlena.
-Idźcie wszyscy, ja zostanę z Lily- powiedziała.
-Ja też zostanę- dodała Ann.
James popatrzył na nie smutno. Sam chciał zostać, ale wiedział, że może być bardziej potrzebny w rozmowie z dyrektorem. Ścisnął mocniej rękę Lily.
-Idź James, nie traćcie czasu- powiedziała rudowłosa.
-Niedługo wrócimy- szepnął i ucałował dziewczynę w czoło.
Dorcas, Syriusz, James, Remus, Peter, Frank i Alicja wyszli z domku i po chwili deportowali się w okolice Hogwartu. Pierwszą osobą jaką zobaczyli po przekroczeniu progu zamku była McGonagall. Kobieta była wyraźnie zaskoczona, ale nie wyczuła powagi sytuacji.
-Nawet w taki dzień jak dziś, nie mogę mieć od was spokoju?- spytała mierząc wzrokiem Huncwotów.
-Nigdy, pani profesor!- wykrzyknął radośnie Potter.
-Musimy natychmiast widzieć się z dyrektorem, to pilne- powiedział zdeterminowany Remus.
Dopiero teraz Minerwa zorientowała się, że sprawa jest poważna.
-Za mną- powiedziała i podążyła w stronę wieży astronomicznej, gdzie stał Dumbledore.
Dyrektor nie był tak zdziwiony widokiem uczniów, jakby spodziewał się, że coś złego nadchodzi.
-Co was tu sprowadza, moi drodzy?- spytał poprawiając okulary na nosie.
-Śmierciożercy rzucili urok na Dorcas- odezwał się Syriusz.
-Panno Meadowes, to prawda? Wszystko w porządku?- spytał dyrektor.
-To prawda. Panie dyrektorze, ja powiedziałam im o zmieniaczu czasu i o tym, że ma go Lily- odparła Dorcas, a po jej policzku popłynęła pojedyncza łza.- Chcą zaatakować pociąg w drodze do Hogwartu i go zdobyć.
-Podejrzewam, że w związku z tym, że pani odzyskała trzeźwość myślenia, ich plan uległ już zmianie. Gdzie jest panna Evans?- spytał.
-Została w moim domu- powiedział James i zorientował się w jakim niebezpieczeństwie zostawił dziewczynę.
-Musimy natychmiast wezwać Aurorów, nie mogą dostać zmieniacza czasu- odparł Dumbledore i wyczarował Patronusa.
Po chwili piękny feniks poleciał w nieznanym kierunku.
-Dyrektorze, Lily nie ma zmieniacza- powiedział Black wlepiając wzrok w podłogę.
Wszyscy spojrzeli zdenerwowani na Syriusza, który wciąż nie patrzył nikomu w oczy.
-Co ma pan na myśli, panie Black?- spytał Dumbledore.
-Ja go mam- powiedział spokojnie wyjmując magiczny przedmiot spod koszuli.
Syriusz zdjął zmieniacz ze swojej szyi i podał go dyrektorowi.
-Musimy natychmiast ratować pannę Evans, grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo.
Mega rozdział jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam ciepło 😘❤