piątek, 7 sierpnia 2020

45. Śmiertelne niebezpieczeństwo

            Leniwie przeciągnęłam się w łóżku, otulając się bardziej kołdrą. Czułam jak promienie słońca ogrzewają moją twarz, więc powoli odwróciłam się w drugą stronę. Nagle poczułam jak silne ramiona obejmują mnie mocno w talii. Dopiero teraz otworzyłam oczy, a moja twarz znajdowała się tuż obok twarzy Jamesa Pottera. Chłopak delikatnie pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w niego mocniej.

            -Dzień dobry, w ostatni dzień roku- szepnął.

            -Skoro jaki sylwester taki cały rok, to już zawsze będę mieć takie miłe pobudki?- spytałam uśmiechając się delikatnie i wpatrując wprost w orzechowe oczy.

            -Mówiłem, że już cię nie wypuszczę, możemy tu zostać na zawsze- powiedział Potter i pocałował mnie w czubek głowy.

            -Rogacz, odbiór!- Nagle usłyszeliśmy głos Syriusza, który jak się okazało wydobywał się z dwukierunkowego lusterka.

James przewrócił oczami, powoli odsunął się ode mnie i chwycił lusterko.

            -Czego chcesz, Łapo?- spytał z udawanym zdenerwowaniem.

            -Zapraszam serdecznie na śniadanie. Ile można na was czekać?- Syriusz wyraźnie był rozbawiony.

            -Całe życie, Syriuszu- powiedziałam przejmując lusterko od chłopaka.

            -Lunatyk zaraz zje wszystkie naleśniki, więc się pospieszcie- odpowiedział Black.

            -Luniek przyjechał?- spytał Potter szczerząc się od ucha do ucha.

            -Wiedziałbyś jakbyś wychodził z sypialni, widzę was na dole za trzy minuty albo sam po was przyjdę!- Zakończył Syriusz.

            -Czyli chyba nie mamy wyjścia- powiedziałam przeciągając się raz jeszcze i powoli wstałam.

Ubrałam się szybko w ciepłe ubrania, przeczesałam włosy i po chwili byłam gotowa do zejścia na dół, za to Potter nadal leżał w łóżku i nie wyglądał jakby chciał się z niego podnieść. Usiadłam na łóżku obok niego.

            -James, wstawaj z tego łóżka, nie będziesz cały dzień w nim leżał- powiedziałam ostrym tonem.

            -Daj mi jeszcze pięć minut, zaraz do was zejdę- odparł przytwierdzając twarz do poduszki.

Westchnęłam ciężko, przekręciłam oczami i opuściłam pokój, zostawiając zaspanego Rogacza samego. W kuchni zastałam podekscytowanego Syriusza, zaspanego Franka opierającego się łokciem o stół, rozkładającą talerze Alicję i poturbowanego po kolejnej pełni Remusa. Przytuliłam go delikatnie, tak aby nie powodować u niego większych obrażeń.

            -Och Remus, w końcu jesteś- powiedziałam radośnie.

            -Miło cię widzieć taką szczęśliwą, Lily- odparł i uśmiechnął się do mnie promiennie.- Widzę, że wszystko wróciło do normy.

W ramach odpowiedzi tylko obdarzyłam go kolejnym, szczerym uśmiechem, za to Syriusz nie omieszkał podzielić się swoim komentarzem.

            -Tak, zgadza się, znów straciliśmy Rogacza- powiedział szczerząc się od ucha do ucha.

            -Jest cały twój, Syriuszu. Tylko nie liczyłabym na to, że wyciągniesz go z łóżka- odpowiedziałam.

            -Za kilka godzin będą pierwsi goście, jak usłyszy słowo „Impreza” to szybko się podniesie- odparł pewny siebie Black.

            -Czy ja słyszałem słowo „Impreza”?- Z dwukierunkowego lusterka wydobył się głos Jamesa, na co wszyscy obecni w pomieszczeniu głośno się roześmiali. 

***

Powoli sączyłam bursztynowy płyn, jednocześnie obserwując wygłupy Jamesa, Syriusza i Petera na stole. Widok był komiczny, ponieważ chłopcy urządzali sobie na nim konkurs tańca. Obok mnie Alicja i Ann śmiały się promiennie.

-Oni nigdy nie dorosną- powiedziałam z uśmiechem. 

 


-Przynajmniej nigdy nie będziemy się nudzić- odezwała się Brown.

Wzięłam kolejny łyk ognistej, bacznie obserwując jak Peter niemal spada ze stołu.

            -Myślałyście już co zamierzacie robić po zakończeniu szkoły?- spytałam.

            -Planujemy z Remusem zamieszkać razem gdzieś na uboczu. Lunatyk bardzo nie chce być wśród ludzi- powiedziała rozmarzona Ann.- Zupełnie mi to nie przeszkadza, ważne, że się na mnie nie zamknął i przyjmuje moją obecność z entuzjazmem.

Mimowolnie szeroko się uśmiechnęłam. Zawsze uważałam, że ta dwójka pasuje do siebie idealnie i bardzo cieszyłam się na myśl, że będą mieć wspólny dom. Remus już nigdy nie będzie samotny.

            -Właściwie, co do przyszłości…- zaczęła Alicja, a na jej twarz wpłynął ogromny rumieniec.

Nie powiedziała nic więcej, tylko wystawiła przed siebie prawą rękę, na której widniał niewielki złoty pierścionek z amarantowym kamieniem. Na małej rączce Alicji i tak wydawał się ogromny.

            -Och Alicjo, tak się cieszę!- wykrzyknęłam i mocno objęłam przyjaciółkę.

Po chwili to samo zrobiła Ann. Nie spodziewałam się, że ten dzień przyniesie tyle radości.

            -Kiedy to się stało?- spytała Ann.

            -W Wigilię. Przez to wszystko co się działo, nie miałam okazji wam powiedzieć- powiedziała podekscytowana Alicja.

Niestety wiedziałam, że to z mojej winy Alicja nie zdążyła podzielić się z przyjaciółkami dobrą nowiną. Ostatnio wszystko kręciło się wokół problemów moich i Jamesa. Tym bardziej ucieszyło mnie szczęście przyjaciółki.

            -To cudowna wiadomość- powiedziałam znów się uśmiechając.

            -A ty, Lily? Co planujesz po zakończeniu szkoły?- spytała Brown.

            -Sama nie wiem. Nie mam dokąd pójść, skoro moi rodzice nie żyją. Staram się nie myśleć jeszcze o przyszłości. Chciałabym być uzdrowicielką i tym zamierzam się zająć, a mieszkanie znajdzie się później- odparłam.

            -Och Lily, przecież James nie pozwoli ci mieszkać na ulicy, na pewno już planuje wasz wspólny dom- powiedziała rozmarzonym głosem Ann.

            -Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. Ostatnio dużo się wydarzyło, powinniśmy dać sobie czas, a to jest bardzo duży krok- odparłam smutno.

            -Nie gadaj głupot, Evans. Rogaś już pewnie planuje gromadkę dzieci.- Znikąd pojawił się obok nas Syriusz.- Pierwsze ma mieć na imię Syriusz, innej opcji nie przewiduję.

Roześmiałyśmy się, ale po chwili naszą radość przerwało pojawienie się nieoczekiwanych gości. W drzwiach stanęła Dorcas, wyglądająca jeszcze piękniej niż normalnie. Syriusz momentalnie się wzdrygnął i wbił wzrok w dziewczynę. Tuż obok niej stał nieznany przeze mnie mężczyzna o śnieżnobiałych włosach. Dopiero po chwili dostrzegłam, że obejmuje moją przyjaciółkę w talii. W oczach Syriusza dostrzegłam gniew.

            -Kto to jest?- spytała Ann.

            -Nie wiem, ale zaraz pozbawię go tego uroczego uśmiechu- powiedział Syriusz i momentalnie ruszył w ich stronę.

W ostatniej chwili udało mi się złapać go za ramię i powstrzymać od nieprzemyślanych zamiarów.

            -Uspokój się, to że się tu pojawiła to już dobra wiadomość. Musimy z nią po prostu porozmawiać- powiedziałam, ale nie było mi dane dokończyć, bo Black już stał obok pary.

Po chwili obok niego pojawili się James i Remus.

            -Dorcas- powiedział lustrując dziewczynę wzrokiem Łapa.

            -Syriuszu, proszę poznaj Corbana- powiedziała Dorcas, a w jej oczach widać było ból.

            -Wszystko w porządku, Dor?- spytał Remus.

            -Oczywiście, że wszystko w porządku- odpowiedział za nią Yaxley.

            -Nie ciebie pytaliśmy- powiedział zdenerwowany Black i wyciągnął różdżkę.

Corban natychmiast zrobił to samo, odpychając Meadowes na bok. W ich ślady poszli także Potter, Lupin i Longbottom. Ja również ścisnęłam różdżkę, nie wyjmując jej jednak.

            -Co Black? Tak cię boli, że Dorcas w końcu nie zadaje się ze szlamami i zdrajcami krwi?- odezwał się Yaxley.

Tym razem to James wymierzył w niego różdżką.

            -Uważaj co mówisz- powiedział.

            -Nie jesteś lepszy, Potter. Mogłeś być kimś wielkim, ale wolisz zadawać się ze szlamami- odparł uśmiechnięty Corban.

            -Drętwota.- Syriusz nie czekał już ani chwili dłużej i wycelował zaklęciem w przeciwnika.

Yaxley runął na ziemię, ale po chwili podniósł się i wymierzył prosto w Blacka.

            -Crucio

Syriusz zwinął się w kłębek, ale nie krzyczał, jakby już wiele razy mierzył się z tym zaklęciem.

            -Expelliarmus.- Zaklęcie tym razem wydobyło się z różdżki Jamesa, jednak Yaxley’owi udało się uniknąć ciosu.

Przerwał jednak tortury Syriusza, który natychmiast wstał i wymierzył kolejnym zaklęciem, tym razem niewerbalnym w przeciwnika. Ten nie pozostawał mu dłużny, a już po chwili to ja oberwałam jakimś silnym zaklęciem. Czułam jak siły ze mnie uchodzą i osuwam się na ziemię.

***

~Narracja trzecioosobowa~

            -Lily.- Potter natychmiast doskoczył do dziewczyny, która runęła na ziemię.

W tym momencie zdarzyła się bardzo dziwna rzecz. Dorcas wpatrywała się w przyjaciółkę z uśmiechem, jednak po jej policzku zaczęły płynąć łzy. Dostrzegł to jedynie Frank, ponieważ reszta obserwowała Yaxleya. Po chwili zastanowienia, domyślił się o co chodzi.

            -Finite- powiedział celując w dziewczynę.

Dorcas wyglądała jakby właśnie obudziła się ze snu. Corban widząc tę scenę natychmiast się deportował, a wszyscy obecni wlepili wzrok w Meadowes, która już zupełnie wybuchła płaczem. Podbiegła do Lily i przytuliła mocno Jamesa.

            -To moja wina, tak bardzo was przepraszam- powiedziała zanosząc się płaczem.

            -Spokojnie Dorcas, wszystko będzie dobrze, to nie twoja wina, on cię zaczarował- mówił James gładząc ją po włosach.

            -Dor?- szepnęła Lily, powoli otwierając oczy.

            -Lily! Wszystko w porządku? Jak się czujesz?- Przyjaciółka natychmiast pochyliła się nad Evans.

            -Wszystko mnie boli, ale chyba będzie dobrze- powiedziała cicho rudowłosa.

James ukląkł obok niej i chwycił ją za rękę.

            -Będzie dobrze- powtórzyła.

            -James, ja natychmiast muszę zobaczyć się z Dumbledore’m- powiedziała Meadowes.

            -W tej chwili? Nie możemy poczekać do powrotu do szkoły?- spytał Syriusz.

            -W tej chwili, Black- odpowiedziała stanowczo, patrząc mu głęboko w oczy.

Wszyscy przyjaciele popatrzyli po sobie. Nagle wyrwała się Marlena.

            -Idźcie wszyscy, ja zostanę z Lily- powiedziała.

            -Ja też zostanę- dodała Ann.

James popatrzył na nie smutno. Sam chciał zostać, ale wiedział, że może być bardziej potrzebny w rozmowie z dyrektorem. Ścisnął mocniej rękę Lily.

            -Idź James, nie traćcie czasu- powiedziała rudowłosa.

            -Niedługo wrócimy- szepnął i ucałował dziewczynę w czoło.

Dorcas, Syriusz, James, Remus, Peter, Frank i Alicja wyszli z domku i po chwili deportowali się w okolice Hogwartu. Pierwszą osobą jaką zobaczyli po przekroczeniu progu zamku była McGonagall. Kobieta była wyraźnie zaskoczona, ale nie wyczuła powagi sytuacji.

            -Nawet w taki dzień jak dziś, nie mogę mieć od was spokoju?- spytała mierząc wzrokiem Huncwotów.

            -Nigdy, pani profesor!- wykrzyknął radośnie Potter.

            -Musimy natychmiast widzieć się z dyrektorem, to pilne- powiedział zdeterminowany Remus.

Dopiero teraz Minerwa zorientowała się, że sprawa jest poważna.

            -Za mną- powiedziała i podążyła w stronę wieży astronomicznej, gdzie stał Dumbledore.

Dyrektor nie był tak zdziwiony widokiem uczniów, jakby spodziewał się, że coś złego nadchodzi.

            -Co was tu sprowadza, moi drodzy?- spytał poprawiając okulary na nosie.

            -Śmierciożercy rzucili urok na Dorcas- odezwał się Syriusz.

            -Panno Meadowes, to prawda? Wszystko w porządku?- spytał dyrektor. 

 

            -To prawda. Panie dyrektorze, ja powiedziałam im o zmieniaczu czasu i o tym, że ma go Lily- odparła Dorcas, a po jej policzku popłynęła pojedyncza łza.- Chcą zaatakować pociąg w drodze do Hogwartu i go zdobyć.

            -Podejrzewam, że w związku z tym, że pani odzyskała trzeźwość myślenia, ich plan uległ już zmianie. Gdzie jest panna Evans?- spytał.

            -Została w moim domu- powiedział James i zorientował się w jakim niebezpieczeństwie zostawił dziewczynę.

            -Musimy natychmiast wezwać Aurorów, nie mogą dostać zmieniacza czasu- odparł Dumbledore i wyczarował Patronusa.

Po chwili piękny feniks poleciał w nieznanym kierunku.

            -Dyrektorze, Lily nie ma zmieniacza- powiedział Black wlepiając wzrok w podłogę.

Wszyscy spojrzeli zdenerwowani na Syriusza, który wciąż nie patrzył nikomu w oczy.

            -Co ma pan na myśli, panie Black?- spytał Dumbledore.

            -Ja go mam- powiedział spokojnie wyjmując magiczny przedmiot spod koszuli.

Syriusz zdjął zmieniacz ze swojej szyi i podał go dyrektorowi.

            -Musimy natychmiast ratować pannę Evans, grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo.

 

 

1 komentarz:

  1. Mega rozdział jak zawsze <3
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ciepło 😘❤

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA