sobota, 5 grudnia 2015

34. Niebezpieczne zagrania cz. I



Na tle ostatnich wydarzeń moja kłótnia z Jamesem stanowiła bardzo mały problem. Najistotniejszą sprawą, która zaprzątała głowy wszystkich Huncwotów, było bezpieczeństwo Zmieniacza Czasu. Urządzenie o ogromnej mocy wisiało teraz spokojnie na mojej szyi, a James Potter, który siedział naprzeciwko mnie, wpatrywał się w niego z wyrazem koncentracji na twarzy. Zostaliśmy całkowicie sami po raz pierwszy od kłótni, dlatego czułam się dość niezręcznie. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się jeszcze tak przy nim poczuję, w końcu byliśmy tak blisko. Może nie wszystko było stracone między nami. Ostatnimi czasy stawał się nawet przyjazny w stosunku do mnie, ale może tylko dlatego, że musiał. Teraz nie byłam w stanie poruszyć tego tematu, zbyt bardzo martwiłam się o wszystkich. Nagle, w ciągu kilkuminutowej rozmowy, okazało się, że każda osoba na której mi zależy, może być w niebezpieczeństwie.  Co robić? Właśnie na to pytanie mieliśmy poznać odpowiedź.
-Potter, chyba czas najwyższy ustalić co robimy- powiedziałam cicho, a mój głos zadrżał lekko przy jego nazwisku.
-Evans, przecież myślę. Nie widzisz?- przeniósł wzrok ze zmieniacza na mnie.
-Co robisz?- spytałam ironicznie, a on… zaśmiał się ku mojemu zdziwieniu.
Tęskniłam za tymi dołeczkami w policzkach i za tym charakterystycznym zmierzwieniem włosów, gdy się śmieje. Mój James. Potter, który spełnił swoje wielkie marzenie, jakim byłam ja. A ono tak bardzo go rozczarowało. Myślę, że jeszcze kiedyś będzie szansa, żeby było między nami dobrze. To pierwsza sytuacja w której role się odwróciły, to ja chcę jego. Jego chęci wygasły, przez głupotę ludzką.
                -Myślę, że Dumbledore powinien się o tym dowiedzieć- powiedziałam spokojnie, pokazując palcem na maleństwo zwisające z mojej szyi. Wyraźnie zainteresowałam mojego rozmówcę, ponieważ lekko podniósł brwi.
                -Czyli kolejny szlabanie… Witaj!- Uniósł do góry rękę w teatralnym geście. Zaśmiałam się lekko, ale zaraz potem skarciłam go.
                -Potter, przestań myśleć tylko o sobie, tu chodzi o cały świat, który jest w niebezpieczeństwie. Chcesz, żeby Sam-Wiesz-Kto dobrał się do tego zmieniacza?- w moim głosie można było wyczuć nutkę pretensji.
                -Spokojnie Evans, tylko żartowałem- odparł spokojnie przysuwając się do mnie. Po chwili wstał i usiadł tuż obok, tak blisko, że czułam jego oddech na moim policzku. 


Nie miałam jednak odwagi odwrócić twarzy w jego kierunku. Jego ręka powędrowała na moje udo, pobudzając całe moje ciało. Reakcja była natychmiastowa. Oddech przyspieszył mi momentalnie, zrobiło mi się gorąco, ale nadal nie ruszałam się. Czemu? Zapewne dlatego, że nie chciałam, żeby przestał.- Już od dawna nie myślę tylko o sobie.
Oprzytomniałam dopiero kiedy bez słowa zabrał swoją rękę, wstał i zajął poprzednie miejsce. Nie rozumiałam jego zachowania. Lubił się chyba mną bawić, wiedział jak zareaguję na jego dotyk. Miałam ochotę teraz raz jeszcze być w domku nad jeziorem, sam na sam, tylko we dwoje. Nie pozostałabym mu dłużna w tej zabawie, wiem doskonale, że też jestem w stanie doprowadzić go do takiego stanu. Najbardziej zagadkowy był jednak fakt, że poza rozmowami o zmieniaczu czasu, nie zamienialiśmy ze sobą żadnego zdania. Nie wiem nawet jak teraz jest między nami.
                -Zajmiesz się tym?- spytał kiedy zobaczył w moich oczach zadumę. Musiałam mocno się skupić, żeby przypomnieć sobie cokolwiek innego niż jego ręka na moim udzie. Dumbledore!
                -Pewnie, pójdę do niego już zaraz- odparłam i bez słowa wstałam, a za chwilę leżałam na podłodze przygnieciona wielkim ciałkiem Petera Pettigrew.
Huncwoci wpadli do pomieszczenia jeden za drugim. Pech chciał, że wszyscy skończyli wpadając także we mnie.
                -Oh, Lily! Przepraszam! To nie tak miało być… eee… James… Chodź już!- Peter nie był dobry w tłumaczeniu się. Szczególnie przede mną, ponieważ bał się mnie od momentu w którym nakrzyczałam na niego w drugim roku nauki. Zrobiłam to wtedy, gdy chłopak posłusznie wykonał polecenie Pottera i łaził za mną cały dzień wykrzykując, żebym umówiła się z Jamesem.  Byłam maksymalnie wściekła, a teraz dostrzegam komizm tej sytuacji.
                -Tak. To Lily, załatw to o czym rozmawialiśmy, najszybciej jak się da. Ja niedługo wrócę- powiedział w pośpiechu i zniknął wraz z resztą z pomieszczenia, tak szybko jak tamci się pojawili. Syriusz krzyknął jeszcze niedbale „Na razie Ruda” i tyle ich było widać. Gdzie oni szli? W sobotę o godzinie siedemnastej nie mogli mieć nic ważnego do zrobienia. Jeśli znów coś kombinują to… Ehh… To pewnie nic z tym i tak nie zrobię.
Postanowiłam więc w spokoju wykonać moje zadanie i nie przejmować się kawalarzami wałęsającymi się po szkole. Inni prefekci mogą się tym zająć, ja mam ważniejszą sprawę na głowie. Korytarz prowadzący do gabinetu dyrektora był dość zatłoczony. Nie rozpoznawałam na nim nikogo, dzięki czemu miałam zdecydowanie lepszy nastrój, bo nie musiałam już z nikim rozmawiać.  Niestety, świat raczej nie był tego dnia po mojej stronie. Poczułam nagle rękę przytrzymującą moje ramię od tyłu. Szybko odwróciłam się, a moim oczom ukazała się zmartwiona twarz Dorcas.
                -Lily, martwię się. Myślę, że to nie skończy się dobrze- mówiła smutna.
Nie miałam pojęcia o co może jej chodzić. Wyglądała na poważnie przybitą, więc na pewno nie jest to żaden głupi żart.
                -Dor, a możesz mi jeszcze powiedzieć o co chodzi?- spytałam nieco zbita z tropu.
Wpatrywała się we mnie z dość mocnym zdziwieniem, co spowodowało, że było ono jeszcze bardziej widoczne, ale przeplatało się ze zmartwieniem. Rzadko kiedy widziałam przyjaciółkę w takim stanie.
                -Rozmawiałaś z Jamesem, więc myślałam, że wiesz.  Chłopcy poszli za mur, a ja teraz umieram z…- nie zdążyła dokończyć, ponieważ przerwałam jej natychmiastowo.
                -Gdzie poszli?!- miałam wrażenie, że usłyszał mnie cały korytarz. Niewiele myśląc,  chwyciłam przyjaciółkę za rękaw swetra i pociągnęłam w kierunku wyjścia ze szkoły. – Czy oni postradali zmysły? Przecież tam jest siedziba Śmierciożerców, dlaczego nikogo nie poinformowali? Dlaczego James mi nie powiedział?
Zabolał mnie ten fakt, mimo, że nie miał tego obowiązku. Nie wiem nawet czy wciąż jesteśmy razem. Zapewne zrobił to dlatego, że wiedział, że nigdy im na to nie pozwolę. Dorcas odkąd jest z Blackiem zgadza się na wszystko i nie ma własnego zdania. Ja jestem zupełnie inna, nieważne, że byłby zły. Byłby przynajmniej bezpieczny. Po wyjściu z zamku nie ograniczałyśmy się już do szybkiego chodu, biegłyśmy ile sił w nogach. Przy chatce Hagrida przystanęłam na chwilę.
                -Dorcas! Zmieniacz. Nie możemy go tam zabrać- powiedziałam zmachana i wskazałam na chatkę. Przyjaciółka tylko pokiwała głową w moim kierunku i pospiesznie zapukała do drzwi. Nie czekałyśmy długo zanim gajowy otworzył nam drzwi. Z impetem wpadłyśmy do środka i od razu przeszłyśmy do rzeczy. Liczyła się każda sekunda.
                -Hagrid! Musisz nam pomóc- powiedziała przestraszona Meadowes.
                -Cholibka dziewczyny, co się stało?- spytał zaciekawiony wpatrując się w nas wielkimi oczyma.
                -O nic nie pytaj Hagrid, błagam. Weź to od nas na przechowanie.- Zdjęłam z szyi medalik i oddałam przyjacielowi, który wpatrywał się w niego zaskoczony.
                -Skąd to macie? Wiecie co to jest?- mówił gajowy, bez sensu starając się wyciągnąć z nas jakiekolwiek informacje.
                -Tak wiemy, wrócimy po to i oddamy dyrektorowi, ale proszę daj nam godzinę i wszystko Ci wytłumaczymy. Teraz musimy już iść- dodałam szybko i otworzyłam drzwi chaty.
                -Dokąd idziecie?- krzyknął Hagrid, kiedy my biegłyśmy już w kierunku muru.
                -Do Zakazanego Lasu!- odparła Dorcas i od tamtego momentu, nie odwróciłyśmy się już nawet na sekundę. Biegłyśmy ile sił w nogach, ściskając mocno różdżki w ręku. Mur nie znajdował się bardzo daleko od wejścia do lasu. Trafiłyśmy tam bez problemu, ponieważ to już kolejny raz. Czarna plama w dziurze zdawała się z każdym dniem być coraz większa. Poza tym, miejsce to pozostawało bez zmian. Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i chwyciłyśmy się za ręce. Kiwnęłyśmy już tylko głowami i zrobiłyśmy dwa kroki w przód, przechodząc przez magiczne przejście. To co zobaczyłyśmy było całkowicie zaskakujące, a za razem przerażające. 



Znajdowałyśmy się na małej polanie, gdzie w tle ciężko było dostrzec małą chatkę przy zachodzącym słońcu. Trudność w spostrzeżeniu jej polegała na ilości migających świateł. Zaklęcia latały w każdą stronę. Naprzeciw nam stali Śmierciożercy, a obok osoby, o które martwiłyśmy się najmocniej. Chłopcy dzielnie walczyli z wrogami, ale gdy spostrzegli nas, szybko zostali zbici z tropu.
                -Lily! Ty głupi Rudzielcu! Co ty tu do cholery robisz?!- krzyknął James w moim kierunku, odwracając się na chwilę, przez co stracił koncentrację. W jego oczach malowała się złość jeszcze większa, niż wtedy gdy znalazł mój wisiorek w komnacie zmieniacza.
Mocniej chwyciłam różdżkę i wyciągnęłam ją w kierunku jednego ze Śmierciożerców, który celował w Jamesa. Chłopak nie widział tego, ponieważ wpatrywał się we mnie. Że też musiało mu się zebrać teraz na uczucia.
                -Drętwota!- czerwone iskry wydobyły się z mojej różdżki i spowodowały upadek przeciwnika na ziemię.

6 komentarzy:

  1. Wow to było świetne! Cieszę się że już wróciłaś i z powrotem piszesz. No i napisałam pierwszy komentarz (happy dance):-D Mam nadzieję że James i Lilka się pogodzą no i wyjdą z tej czarnej dziury i to szybko. "Śmierć będzie ostatnim wrogiem który zostanie zniszczony" Magre

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, jak ja się cieszę, że wróciłaś. Nie mogłam doczekać się rozdziału i nagle puff. Strasznie mi się podobał, a że nie jestem dobra w pisaniu komentarzu to po prostu życzę weny i czekam na kolejny rozdział 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz. Przeczytałam dziś twojego bloga (CAŁEGO)i bardzo ciekawi mnie co dalej wymyślisz.
    Proszę o informację kiedy kolejny rozdział.
    P.s podesłałam linka do znajomej z wydawnictwa, obiecała przeczytać.
    Miłego dnia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Właśnie przeczytałam wszystko od początku. Czekam na ciąg dalszy. Piszesz bardzo dobrze ��. Czekam na ciąg dalszy! :)
    Życzę weny twórczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj natrafiłam na Twojego bloga, i z czystej ciekawości zaczęłam go czytać, gdyż wydawał się interesujący.
    Przeczytałam go całego - i jedno pytanie mi się nasuwa - kiedy następna część? :))
    Życzę Miłego Dnia i Duuużo Weny i Czasu

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA