Wakacje skończyły się dla nas
bardzo pozytywnie. Pogoda na spacery, pływanie w jeziorze, opalanie się i
odpoczywanie sprzyjała nam do samego końca. Cały ostatni miesiąc spędziliśmy w
gronie przyjaciół, w posiadłości Potterów nad jeziorem. Ostatniego dnia
wakacji, wszyscy rozjechali się po swoich domach, aby przygotować się do
nadchodzącego, ostatniego roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Tylko ja
nie miałam dokąd wracać. 31 sierpnia zostałam w domku rodziny Jamesa. Remus i
Ann oraz Peter pożegnali się już ze wszystkimi, Syriusz i Dorcas zostali do
południa, a potem zabrali swoje rzeczy i postanowili deportować się do domu
Meadowes’ów.
-To były moje najlepsze wakacje!-
wykrzyknęła Dorcas.
- Moje też.- uśmiechnęłam się
znacząco do Jamesa stojącego obok mnie.
- A od jutra, znowu się zacznie. Wiem,
że już tęsknicie.- śmiał się Łapa- W takim razie do jutra gołąbeczki.
Objął swoją dziewczynę jedną ręką, drugą chwycił mocno
kufer. Chwile później już ich nie było. Zostaliśmy z Jamesem całkiem sami.
Dawno nie było takiej sytuacji. Od miesiąca, dzień w dzień, ktoś nam
towarzyszył, za każdym razem. Tak naprawdę nie mieliśmy czasu, żeby się sobą
nacieszyć.
Potter podszedł do mnie bliżej i
przyciągnął mocno do siebie. Objął mnie delikatnie, aczkolwiek stanowczo.
Zarzuciłam mu ręce na szyję. Stanęłam na palcach, żeby móc przylgnąć do niego w
całości. Poczułam intensywny zapach jego perfum. Przejechałam wewnętrzną
częścią dłoni po jego delikatnym zaroście. Odsunęłam się lekko, żeby móc
spojrzeć w jego orzechowe oczy, on zrobił to samo. Uśmiechnęłam się delikatnie
i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który z każdą chwilą stawał się
coraz bardziej intensywny i namiętny. Pociągnęłam go za koszulę w kierunku
schodów, nie przestając całować. Kilka razy prawie wywaliłam się o różne rzeczy
poustawiane na podłodze, ale James zawsze zręcznie mnie przed tym
powstrzymywał. Dotarliśmy do drzwi jego sypialni. Nie otwierałam drzwi, oparłam
się o nie, a Potter podniósł mnie lekko do góry. Oplotłam go nogami w pasie i
złożyłam na jego ustach kolejny, namiętny pocałunek. Chwyciłam wolną ręką
klamkę i przekręciłam ją mocno. Drzwi otworzyły się, głośno obijając o ścianę. James
pewnym krokiem podążył w kierunku łóżka, na którym delikatnie mnie położył.
Przyciągnęłam go do siebie i odwróciłam tak, że teraz to ja leżałam na nim.
Pocałunki przeniosłam z ust na szyją, obojczyki i napotkałam na przeszkodę w
postaci koszuli. Zręcznie zaczęłam rozpinać jej guziki. Po chwili mogłam
delikatnie zsunąć ją z jego pleców. Zauważyłam, że on również dobiera się do
mojej bluzki, która za chwile już leżała na podłodze. Przejechał ręką po moich
plecach, czym wywołał u mnie dreszcz. Jego dłonie kierowały się coraz niżej i
niżej.
Nagle usłyszeliśmy stukanie w
szybę. Spojrzałam na twarz Jamesa. Wściekłość jaka się na niej malowała, była
nie do opisania. Szybko przesunęłam się na drugą część łóżka, pozwalając mu
wstać. Podszedł do okna i zobaczył małą sówkę. Wpuścił ją do środka i lekko
wyrwał z jej dzióbka list zaadresowany do niego. W pośpiechu zarzuciłam na
siebie koszulkę, która dotąd leżała na podłodze. Otworzył kopertę i zaczął
czytać, a złość powoli znikała z jego twarzy. Kiedy skończył, bez słowa schował
go do kieszeni i wrócił do mnie. Usiadł obok i pocałował mnie po raz kolejny,
ale tym razem mu się wyrwałam.
-Co to za list?- spytałam
zaciekawiona, z lekkim oburzeniem.
-To nic ważnego Liluś, nie
przejmuj się tym- rzekł spokojnie po czym znów spróbował mnie objąć, ale po raz
kolejny mu uciekłam.
-James, dlaczego nie chcesz mi
powiedzieć co jest tam napisane?- byłam coraz bardziej pogniewana.
-Lily, odpuść, proszę.- spojrzał
na mnie błagalnie, a potem jakby mu przeszło, uśmiechnął się huncwocko.
Usiadłam przy nim z uśmiechem na
twarzy. Przytuliłam go do siebie mocno, a on odwzajemnił uścisk i położył mnie
pod sobą. Po raz kolejny zaczął obsypywać mnie pocałunkami. To była moja
szansa. Zjechałam ręką w dół, do kieszeni jego spodni i wyjęłam z niej kawałek
pergaminu. Wyrwałam się szybko z jego uścisku i uciekłam na drugi koniec
pokoju. Kiedy zorientował się co trzymam w ręku, było już za późno, zdążyłam
już przeczytać kilka najważniejszych słów.
Szanowny Panie Potter!
Jako Założyciel Zakonu Feniksa- tajnej
organizacji mającej na celu walkę z Lordem Voldemortem oraz jego zwolennikami-
mam zaszczyt zaprosić Pana na spotkanie Zakonu. Dnia 1 października b.r.
zostanie Pan oficjalnym członkiem Zakonu Feniksa. Spotkanie odbędzie się w
Kwaterze Głównej, a konkretny adres zostanie podany przeze mnie we wrześniu.
Zwracam się również z prośbą, aby nikt spoza Zakonu nie dowiedział się, ani o
jego istnieniu, ani o spotkaniu. Dziękujemy za Pańską chęć do walki i chęć
wstąpienia w nasze szeregi.
Pozdrawiam,
Profesor Albus Dumbledore
Profesor Albus Dumbledore
Spojrzałam na Pottera
zdziwiona i lekko otworzyłam usta. Kiedy uporządkowałam sobie wszystko w
głowie, ogarnęła mnie wściekłość. Jak mógł mi nic nie powiedzieć?! Jak mógł
ukrywać tak ważną informację przede mną?!
-Potter, nagrabiłeś sobie.- zgromiłam go spojrzeniem, na co on
spuścił wzrok i wbił go w podłogę.
-Sama widziałaś, że nie
mogłem nikomu powiedzieć. Tobie również. Przepraszam, wiem, że nie powinienem
był tego ukrywać. Nie przed tobą, ale wiedziałem, że jeśli tylko się dowiesz,
ty również będziesz chciała walczyć, a na to nie mogę pozwolić- zakomunikował
tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Oczywiście, że będę chciała walczyć, a tobie nic do tego. Nie masz
prawa mi zabraniać- krzyknęłam
-Lily, czy
ty nie rozumiesz jak bardzo się o ciebie martwię? Coś może ci się stać.- on był
spokojny, każde jego słowo było wypowiedziane z masą emocji, które nim
szargały, ale mimo to pozostawał spokojny.
-Tobie
również James, ja też się o ciebie martwię. Chcę walczyć. Nie będę stać w
miejscu i patrzeć jak morduje mugoli, a co gorsza, nawet moich przyjaciół.-
przysunęłam się do niego.- Proszę, zrozum.
-Dobrze,
porozmawiam z Dumbledorem. Ale zrobię wszystko, żebyś nie musiała walczyć.-
przyciągnął mnie do siebie i przytulił delikatnie. Dzień powoli dobiegał końca,
a już następnego, miała zacząć się kolejna magiczna przygoda.
***
Po
cudownych wakacjach nadszedł wreszcie czas powrotu do Hogwartu. Każdy z nas
tęsknił za tym miejscem. Był to już mój ostatni rok nauki. Nigdy nie
wyobrażałam sobie życia poza szkołą, a tym bardziej po śmierci moich rodziców.
W świecie magii byłam już pełnoletnią osobą, przyszedł czas na to, aby pomyśleć
co zamierzam robić w niedalekiej przyszłości. Najbardziej bolesne będzie
rozstanie z przyjaciółmi, z którymi spędziłam tak wiele wspaniałych lat.
Siedziałam w przedziale
Expresu Hogwart obok mojej najlepszej przyjaciółki, Dorcas Meadowes. Obie
spędziłyśmy wspaniałe wakacje, przez pierwszy miesiąc strasznie za sobą
tęskniłyśmy. Podczas pobytu w domku letniskowym Jamesa, opowiedziałyśmy sobie
wszystko co robiłyśmy. Jedynie Katie i Alicja nie przyjechały. Katie wróciła na
całe wakacje do Francji, gdzie kiedyś mieszkała. Alicja zaś spędziła czas w
domu i u Franka Longbottom’a. Zaraz po powrocie z Hogwartu zostali parą. Frank
ukończył już swoją naukę, postanowił zostać aurorem.
-Lily,
wołają cię do przedziału prefektów- rzucił Remus wchodząc do przedziału.
Kompletnie zapomniałam o
spotkaniu. Od tego roku otrzymałam tytuł prefekta naczelnego. W wakacje, będąc
w domku Jamesa, dostałam list z Hogwartu, w którym znajdowała się moja nowa
odznaka i wiadomość od Profesor McGonagall.
Zerwałam się z miejsca i
pobiegłam za Remusem do przedziału dla prefektów.
Po zakończonym spotkaniu
wróciliśmy do przedziału, w którym pojawiła się także reszta Huncwotów. Zajęłam
miejsce obok Jamesa i oparłam głowę na jego ramieniu. Chwycił moją rękę i
uśmiechnął się przelotnie.
-Nigdy w
życiu nie dam szansy temu napuszonemu kretynowi- przedrzeźniał mój głos Łapa.
-Och,
spadaj- rzekłam ze sztucznym uśmiechem.
Wszyscy w przedziale wybuchli
głośnym, radosnym śmiechem.
-Tęsknię
za Frankiem.- westchnęła Alicja.
-Och nie,
teraz będziemy musiały tego słuchać przez najbliższy rok.- pokręciła głową
Katie
-Bardzo
śmieszne- uśmiechnęła się Brown.
-Dostałem
list od Hagrida, napisał, że ma nam coś ważnego do powiedzenia- rzekł Remus.
-O co może
chodzić?- spytałam zainteresowana.
-Na pewno
się dowiemy. Huncwoci zawsze się wszystkiego dowiadują!- powiedzieli w tym
samym czasie James i Syriusz, oni często tak robili, zupełnie przypadkowo.
-Może tym
razem to coś poważnego, on nigdy nie wysyłał nam listów podczas wakacji. To
dosyć dziwne, nie uważacie?- odezwała się tym razem Dorcas.
-Masz
rację, to dosyć nie typowe.- dodał Remus.
Po chwili do przedziału
wszedł August Barnes, drugi prefekt naczelny w tym roku. Jest krukonem o złocistych
włosach i absolutnie błękitnych oczach. Gra również w Quidditcha, więc Huncwoci
dość dobrze go znają. Utrzymujemy z nim dobre stosunki. Moim zdaniem to świetny
chłopak, bardzo rozmowny. Można by rzec, że buzia mu się nie zamyka.
-Już
jesteśmy na miejscu. Lily, chodź mi pomóc przy pierwszoroczniakach.-
faktycznie, byliśmy już na miejscu. Rozmowa pochłonęła nas tak bardzo, że nawet
nie zauważyliśmy kiedy byliśmy już w Hogwarcie.
Pocałowałam Jamesa
przelotnie i wybiegłam za Augustem z pociągu. Udało mi się przepchnąć przez
tłumy jedenastolatek i jedenastolatków, co uznałam za wielki sukces. Od razu
dostrzegłam osobę, którą miałam w tej chwili znaleźć.
-Hagrid!-
krzyknęłam na widok pół-olbrzyma i podbiegłam do niego tak szybko na ile mi
nogi pozwoliły. Gajowy uśmiechnął się szybko i przytulił mnie do siebie.
-Siemasz
Lily! Słyszałem, że dużo się u ciebie działo przez te wakacje.- spojrzał na
mnie znacząco.
-Nic
się przed tobą nie ukryje.- zaśmiałam się.
-Cieszę
się, że nareszcie się zeszliście. Ile ja musiałem wysłuchiwać narzekań
Huncwotów.- pokręcił głową.
Uczniowie powoli zaczęli wysiadać
z pociągu. Na twarzach wszystkich królowały piękne uśmiechy. Nie tylko ja
cieszyłam się z powrotu do szkoły.
-Pirszoroczni!
Pirszoroczni tutaj!- wołał już znajomy głos.
August popatrzył na mnie z lekkim
uśmiechem, po czym podszedł do jedenastolatków i zaczął ich ustawiać w pary.
Kiedy wszyscy byli już gotowi udaliśmy się do łódek, które miały zabrać nas do
Hogwartu. We wspaniałych humorach
wracaliśmy do najwspanialszej szkoły na całym świecie. Do mojego domu.
***
-Kolejny
rok w Hogwarcie. Cieszę się, że mogę was tu powitać całych i zdrowych. Część z
was rozpoczyna właśnie swoją magiczną podróż, jednak część z was doczekała jej
końca. To czas decyzji, tworzenia planów na przyszłość. To czas wybrania tego
co dla was najlepsze. I chociaż niektórzy z was, w przyszłym roku już nie przejdą
przez mury zamku, pamiętajcie, zawsze jesteście tu mile widziani w razie
problemów. Bo jeśli ktoś w Hogwarcie poprosi o pomoc, na pewno tę pomoc
otrzyma.- przemówił dyrektor, na co moje serce lekko przyspieszyło.
Nie chciałam wcale myśleć co
będzie po Hogwarcie, jaka czeka mnie przyszłość. Ucieszyłam się jednak na słowa
Dumbledore’a. Cały czas będziemy częścią tej szkoły, zawsze. James widząc moją
zmieszaną minę, lekko objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego i obdarowałam
promiennym uśmiechem. Cieszyłam się, że go mam.
-Pan
Filch prosił o przypomnienie, żeby w okresie zimowym i deszczowym nie wnosić
błota do zamku.- byłam w stanie się założyć, że spojrzał w tym momencie na
Huncwotów, którzy oczywiście wyszczerzyli ząbki. To byłoby nie do pomyślenia,
żeby nie zrobili żadnego kawału w tym roku szkolnym. Może i dorośli, ale to
chyba nigdy się u nich nie zmieni. Pokiwałam głową zrezygnowana patrząc na ich
pełne radości twarze.
-Czy
Filch w ogóle sądził, że to przemówienie coś da? To było od samego początku
oczywiste, że zrobimy mu jakiś piękny kawał- rzekł z uśmiechem od ucha do ucha
Syriusz.
-To
chyba wszystko co mam wam do przekazania. Zapraszam na ucztę i smacznego!- zakończył
dyrektor, a wszyscy pierwszoroczni z podziwem patrzyli na pojawiające się na
stołach jedzenie. Zabraliśmy się za kolację, nadal pozostając w świetnych
humorach.
Mi jednak w głowie nadal siedział
list od Hagrida. Przecież jak go spotkałam zachowywał się normalnie, tak jak
zawsze. Jeśli to co miał nam do przekazania było aż tak wielką tajemnicą, to
jego zachowanie byłoby wyjaśnione.
-Lily,
wszystko w porządku?- spytała zatroskana Ann.
-Tak,
jest okej. Po prostu się zamyśliłam- odparłam szybko i delikatnie się
uśmiechnęłam.
Po skończonym posiłku, odnalazłam
w tłumie innych prefektów Gryffindoru i pomogłam im zaprowadzić
pierwszorocznych do Pokoju Wspólnego. Tłum uczniów domu lwa stanął przed
wielkim portretem Grubej Damy.
-Mimbulus
Mimbletonia
Gruba Dama ukazała nam wejście do
pokoju wspólnego Gryfonów. Na początku przeszłam ja, inni prefekci i
pierwszoroczniaki, następnie reszta uczniów. Spojrzałam na grupkę jedenastolatków.
-To
pokój wspólny, gdzie przebywać możecie wszyscy razem, hasło już znacie. Za
każdym razem, kiedy zechcecie tu wejść, należy podać Grubej Damie hasło-
zakomunikowałam spokojnie- Sypialnie dziewcząt są na górze po prawej stronie, a
chłopców po lewej. Pamiętajcie, że chłopcom nie wolno wchodzić do sypialni
dziewcząt.
-Dlaczego?-
spytał jeden z pierwszorocznych.
To pytanie bardzo zbiło mnie z
tropu, na szczęście pojawili się pomocnicy. Huncwoci zdążyli przejść przez dziurę
w portrecie, ja podbiegłam do Remusa i pociągnęłam go za sobą.
-Remusie,
wytłumacz temu chłopcu, dlaczego nie wolno im wchodzić do sypialni dziewcząt-
rzuciłam z uśmiechem.
-Yyy…
No…- jąkał się Lupin.
-Ja
też nigdy tego nie rozumiałem i już chyba nigdy nie zrozumiem- odezwał się tym
razem James podchodząc do mnie.
-Gdyby
było można, to odwiedził bym cię piękna.- rzekł ten sam jedenastolatek, który
odzywał się wcześniej. Aż otworzyłam usta ze zdziwienia. James spojrzał na
niego morderczym wzrokiem.
-Spadaj
mały, ona jest już zajęta.- widząc tę scenę nie pozostało mi nic innego jak się
roześmiać. Wyglądało to komicznie, kiedy Potter stał nad tym biednym
pierwszakiem i zabijał go wzrokiem.
-Ona
i tak wybierze mnie, zobaczysz.- dopiero teraz zauważyłam, że koło owego
chłopca stoi Kurt Summers. Musieli być kolegami.
-Chciałbyś
młody- tym razem i James się śmiał. Zostawiłam pierwszorocznych pod opieką
innych prefektów i usiadłam wygodnie na kanapie obok Syriusza. Potter w
mgnieniu oka znalazł się obok mnie.
-Zabawne
te pierwszaki- podsumował Peter, na co wszyscy wybuchliśmy głośnym i niepohamowanym
śmiechem.
Tak właśnie rozpoczął się nasz
ostatni rok w Hogwarcie.
Coś mi się nie podoba ten prefekt naczelny Krukonów... ;c Żeby nic nie zepsół ! Ogólnie to bardzo spoko <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń3 razy już czytałam twojego bloga ! :))
Mnie bardziej przeraża ten pierwszoroczniak.
UsuńBardzo fajny rozdział:))
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
Lilka.
urratowałaś moją nadzieję w blogerów! mam ponad 10blogów na "liście" a od miesiąca ponad (nawet od sierpnia) nie było notki....rozdział świetny
OdpowiedzUsuńJak czytam Twojego bloga to tak mi serce wali...po prostu BOSKO piszesz *w*
OdpowiedzUsuńJakiś podejrzany ten prefekt naczelny Krukonów. Coś czuję, że on coś zepsuje... ;(
Widzisz, skarbie? Obiecałam, ze nie zapomnę skomentować i komentuję ;**
OdpowiedzUsuńMnie też Prefekt Naczelny Krukonów wydaje się podejrzany...ale ja we wszystkim próbuję się dopatrzyć jakiegoś podstępu, więc nie będę się w tej kwestii kierowała moimi przeczuciami :D
Zakon Feniksa? O.O Już?! James?! Nie! Chooociaż...no nie powiem, ale Lil bardzo fajnie go podeszła ^^ Już się nie mogę doczekać nexta! ^.^ Niech już wracają do Hogwartu :D Piszże kolejną część już :D A póki co zapraszam do siebie na dwunastkę ;**
Hej, szukałam jakiś aktywnych blogów i twój mnie zaciekawił. Jest taki... inny. Pisany z pasją, pomysłem, i w dobrym stylu. Ja sama jestem początkująca, niedługo może zacznę się gdzieś ogłaszać... ale notka super, jak wszystkie. przeczytałam całego bloga w dwie godziny, i urzekło mnie wszystko. W tej notce ten pierwszak mnie poprostu rozwalił... XD Aż spadłam z krzesła... Pozdrawiam i weny życzę - BlackAngelShadow z historia-lily-riddle.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTen pierwszaczek był boski. Aż coś głęboko we mnie obudziło z dziecka. Nie ma to jak czytanie nie po kolei, więc muszę nadrobić całe 27 rozdziałów (Czemu wcześniej nie znalazłam tego opowiadania, czemu!?). Mam całą noc i 'Pana Tadeusza' do czytania, więc na pewno do rana przeczytam twoje opowiadanie zamiast przenudnej lektury;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
zamierzasz kontynuować bloga?
OdpowiedzUsuńPrzecież piszę go cały czas ;)
UsuńTwojego bloga już znam od bardzo, bardzo dawna, i przepraszam że nie dałam komentarza, ale tak jakoś nie było okazji. Przez niego zaczęła się moja obsesja na punkcie tej jakże cudownej pary o której piszesz. Dziękuje że pokazałaś mi, ich wspaniały świat. A teraz już mniej poważnie. Świetny rozdział ! Najlepszy był ten mały ,,Gdyby było można, to odwiedził bym cię piękna.". To mnie rozwaliło !!! Czekam na następną notkę. Pozdrawiam i zapraszam do siebie avalon-potter.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZłotko twój blog jest obłedny!!! *.* zakochałam się w nim :D wiesz co, to jest twój blog a więc rób i pisz co chcesz, ale w mojej ,,szanownej" opinii brakuje mi tu jakiegoś porwania. :P Wiesz o co mi chodzi? Np. Lily porwana przez Voldzia i akcja ratownicza. Przepraszam cię, że wtrącam te swoje trzy grosze, ale to TYLKO moja opinia i tak jak powiedziałam rób co chcesz, ale teraz to poprostu musisz dokończyć tego bloga!!! :3 Pozdrawiam i czytam- GRYFONKA LILUSIŃSKA ^.^
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :) A te gify są po prostu świetne, strasznie mi się podobają! :)
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie ta sytuacja z pierwszoroczniakiem, musiałam się powstrzymywać od głośnego śmiechu :D
A ten moment, kiedy sowa przerwała Lily i Jamesowi był tak samo zabawny :P
Pozdrawiam, Nessa Laime.