niedziela, 17 maja 2020

38. Hangar na łodzie


~Narracja trzecioosobowa~

Dni robiły się coraz zimniejsze, jednak uczniowie Hogwartu zdawali się kompletnie tym nie przejmować. Szczególnie jeden z Huncwotów, James Potter, uwielbiał przesiadywać poza murami zamku, zwłaszcza na boisku do gry w Quidditcha. Po powrocie do zdrowia, Rogacz postanowił sobie całą swoją uwagę skupić na treningach. Od wydarzeń z kryjówki Śmierciożerców czuł, że nie ma co ze sobą zrobić, jakby ktoś ukradł mu kawałek życia. W rzeczywistości właśnie tak było.
Popołudnie niczym nie różniło się od typowych jesiennych popołudni. Temperatura spadła już prawie do zera, ale kapitan drużyny Gryfonów nie dawał za wygraną. Po zakończonym treningu zabrał ze sobą miotłę, rękawice i złotego znicza, a następnie skierował się w stronę zamku. Nie chciał jednak tam wracać. Cały czas czuł, że jego przyjaciele oczekują od niego niemożliwego, czuł, że teraz jest dla nich innym człowiekiem. Jedyne czego potrzebował, to wsparcia kogoś, kto nie będzie patrzył na niego jak na Jamesa Pottera, tego który zapomniał o Lily Evans, ale jak na Jamesa, dobrego człowieka i przyjaciela.
W tych rozmyślaniach coraz bardziej zbliżał się do zamku, a z rozmyślań wyrwała go postać siedząca samotnie na środku polany. Z początku nie wiedział kim jest ta osoba, ale postanowił podejść bliżej, bo dziwne wydało mu się, że przebywa tu w pojedynkę. Była to ciemnowłosa, szczupła dziewczyna, ubrana w szatę Hogwartu, a szalik jaki miała na szyi, wskazywał na to, że ona również należy do domu Lwa. Jamesa zastanowiło dlaczego siedzi tu sama, nie robiąc kompletnie nic. Dziewczyna wpatrywała się w zamek, nie wyglądała na zadowoloną. Potter podszedł do niej od tyłu, tak, że był już bardzo blisko, kiedy go zauważyła.
            -Czego chcesz?- spytała oschle, patrząc na Jamesa z poddenerwowaniem.
            -Ej, ej, spokojnie, nie mam złych zamiarów.- teatralnie uniósł ręce do góry, na co dziewczyna tylko się odwróciła, patrząc znów na Hogwart.- Jestem James.
Dziewczyna ani drgnęła, zdawała się być niewzruszona obecnością Huncwota, co delikatnie do zirytowało. Minęło kilka sekund, a James usiadł obok niej. Dopiero wtedy zabrała głos.
            -Valerie.- Sama nie spodziewała się, że potrafi wypowiedzieć swoje imię z taką obojętnością.
            -Ciężki dzień?- spytał Potter spoglądając na dziewczynę, ale tuż po chwili opuścił wzrok.



            -Ciężka dekada- rzekła cały czas wpatrując się w zamek.
            -Chcesz o tym pogadać?- zapytał z troską.
            -Z facetem, którego poznałam 10 sekund temu? Nie dzięki.- Tym razem na niego spojrzała, a jej spojrzenie mogłoby zabijać.
W tym momencie Potter nie wytrzymał i wstał z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą siedział.
            -To nie! Nie zamierzam się narzucać, chciałem tylko pomóc.- Tym razem to on stał się oschły.
Już miał odejść, kiedy poczuł, że dziewczyna łapie go za rękę. Spojrzał na nią i zobaczył, że jej wzrok, tym razem skupiony na jego oczach, zmienił się diametralnie. Teraz dało się z niego wyczytać swego rodzaju ból. Jej spojrzenie było piękne, hipnotyzujące. Potter od razu lekko się rozluźnił.
            -Poczekaj, przepraszam- odpowiedziała smutno.
Rogacz znów zajął miejsce obok dziewczyny. Zwrócił uwagę, że byłaby naprawdę bardzo ładna, gdyby nie dziwny smutek, jaki od niej pała. Dziewczyna zadrżała.
            -Nie jest ci zimno?- spytał z troską.
Nie zdążyła odpowiedzieć, a James zdjął z siebie kurtkę i położył na ramionach dziewczyny. Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu, ale widać było, że czuje się nieco niekomfortowa.
            -Dziękuję- odparła patrząc już wprost na Jamesa.- Przepraszam, ale nie jestem w stanie opowiedzieć ci teraz co się u mnie dzieje, mam nadzieję, że to rozumiesz.
Rozumiał, jemu też nie było lekko ostatnimi czasy. On również nie miał ochoty opowiadać obcej osobie o swoich problemach.
            -Jak to się stało, że wcześniej cię nie widziałem? Jesteś z Gryffindoru.
            -Bystry jesteś- odpowiedziała stanowczo, ale po chwili zauważyła, że nie było to do końca miłe i spróbowała uratować sytuację delikatnym śmiechem. Nie wyszło jej to najlepiej, jednak Potter docenił jej starania.- Uczę się w Hogwarcie dopiero od tego roku, przenieśli mnie z Durmstrangu.
To co powiedziała, zadziało zdecydowanie na korzyść Pottera. Dziewczyna nie miała szans słyszeć o rzekomych wyczynach Jamesa, o próbach zdobycia Lily, czy o znęcaniu się nad Snape’m. Miał w jej oczach czystą kartę.
            -Dlaczego cię przenieśli?- spytał Rogacz, jednak kiedy spojrzał na dziewczynę, już wiedział, że ta nie zamierza odpowiadać.- Eee… podoba ci się tutaj?- sprytnie zmienił temat.
            -Zamek jest piękny.- Nie powiedziała nic więcej.
Potter spodziewał się, ze usłyszy opowieść o nowych przyjaźniach, być może o jakimś chłopaku, albo przynajmniej o nienawiści do Ślizgonów, jednak dziewczyna wskazała tylko na budowlę.
            -Jesteś bardzo tajemnicza- odparł.
Dziewczyna spojrzała na niego po raz kolejny, tym razem z nutą nadziei.
            -Będę się już zbierał. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy- powiedział, po czym uśmiechnął się w kierunku Valerie, na co ta odpowiedziała mu tym samym.
Powoli oddalał się od dziewczyny, która znów wbiła wzrok w Hogwart i odpowiedziała mu tak cicho, że nie był w stanie jej już usłyszeć.
            -Ja też mam taką nadzieję.- po czym uśmiechnęła się do siebie.
Tego popołudnia do więcej niż jednego serca wróciła nadzieja na lepsze jutro. 

***

 
Nie było mi lekko odkąd James się wybudził. Przeważnie mnie unikał, a jak już przez przypadek na siebie wpadliśmy uśmiechał się lekko, ale nie tak jak kiedyś. Ten uśmiech mówił „Ojej, nie chciałem cię spotkać, ale nie chcę być niemiły”. Starałam się ze wszystkich sił pamiętać słowa Dumbledore’a i trzymać się nadziei. Bardzo wspierał mnie Black, któremu Dorcas złamała serce. W zasadzie to nie tylko jemu. Do mnie, Ann i Alicji także się nie odzywała, z tą różnicą, że nas przynajmniej nie obwiniała za krzywdę jaka ją spotkała. Niesamowicie współczułam Syriuszowi, który ostatnimi czasy wyglądał jak wrak człowieka, jednak wszystkie swoje siły poświęcał na pocieszanie mnie. Podejrzewam, że w ten sposób chciał „odpokutować winy” jakimi obarczała go Dorcas. Łapa stał się dla mnie jeszcze bliższy przez ostatni czas. Tym bardziej, że coraz mniej czasu chciał spędzać z Potterem. Tłumaczył to tym, że nie potrafi zachowywać się przy nim naturalnie i sam James musi mieć z nim strasznie ciężko. Było w tym trochę prawdy, przyjaciele mu nie odpuszczali. Ze wszystkich sił starali się sprawić, że Rogacz odzyska wspomnienia, czym powodowali zniechęcenie chłopaka do kontaktów z kimkolwiek.
Siedziałam w Wielkiej Sali czytając podręcznik do transmutacji. Szum dobiegający z Sali delikatnie mnie rozpraszał, a dekoncentracji towarzyszyły również dość głośne reakcje moich towarzyszy, Alicji i Syriusza, którzy ochoczo grali w eksplodującego durnia. Mimo wszystko starałam się skupiać na lekturze. Moja uwaga całkowicie zniknęła, a właściwie skupiła się na czymś zupełnie innym, w momencie w którym Potter przekroczył próg Wielkiej Sali. Nauczyłam się już funkcjonować w jego towarzystwie, ale tym razem sytuacja była nieco inna. Niecodzienny widok, jaki ukazał się moim oczom to roześmiany Potter w towarzystwie szczupłej brunetki. Nie wyglądali oni jednak jak „typowy Potter i dziewczyna z jego fanklubu”, a raczej jak przyjaciele, którzy znają się od dziecka. Poczułam ukłucie zazdrości i szybko spuściłam wzrok. Moją reakcję dostrzegł Syriusz i delikatnie ścisnął mnie za dłoń, spoglądając na mnie wspierająco. Takim samym spojrzeniem obdarzyła mnie Alicja. Ze wszystkich sił spróbowałam odpowiedzieć im tym samym, ale zakładam, że wyszło mi to beznadziejnie. Nagle pojawiła się przede mną moja sowa, która szybko rzuciła przede mnie list i odleciała. Na kopercie widniał napis „ściśle tajne”. Spojrzałam na Syriusza, a ten porozumiewawczo skinął do mnie głową, na znak, że mogę swobodnie otworzyć pakunek. Delikatnie rozdarłam kopertę i wyciągnęłam list. 

Szanowna Panno Evans!

Mam przyjemność poinformować, że umówione szkolenie rozpocznie się w sobotę o godzinie 20. Proszę oczekiwać na opiekuna na błoniach Hogwartu.

A.P.W.B. Dumbledore

Od razu wiedziałam o co chodzi. Na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech, a gdy spojrzałam na Łapę, zauważyłam, że również szeroko się uśmiecha, jakby myślał, że mój los wreszcie się odmieni. Porozumiewawczo wskazał głową drzwi i po chwili już go nie było. Alicja zajęła się pisaniem listu do Franka, a więc nie zwróciła na to szczególnej odwagi.
-Eee… Idę do biblioteki- zakomunikowałam, na co przyjaciółka odpowiedziała mi szerokim uśmiechem i wróciła do swoich zadań. Pospiesznie wyszłam z Wielkiej Sali, a tuż pod drzwiami już czekał na mnie Syriusz.
-Chodź Evans, musimy pogadać- powiedział z szelmowskim uśmiechem i pociągnął mnie w stronę lasu.
Zatrzymaliśmy się tuż na jego skraju, a Łapa jak gdyby nigdy nic usiadł sobie na trawie i odpalił papierosa. Spojrzałam na niego zmieszana i pytająco uniosłam brwi.



Nie spodziewałam się, że jeszcze cokolwiek mnie w jego zachowaniu zaskoczy, ale jednak udało się. Kompletnie nie przejmował się tym, że znajdujemy się tuż pod szkołą i w każdej chwili może zobaczyć go jakiś nauczyciel.
            -Chyba dawno nie zarobiłeś szlabanu, Black.- Zaśmiałam się cicho, na co odpowiedział mi kolejnym szelmowskim uśmiechem, a ręką wskazał, żebym usiadła obok niego.
Tak też zrobiłam, a on wyciągnął kolejnego papierosa i skierował go w moją stronę. Na jego pytające spojrzenie roześmiałam się głośno i już wiedział, że nie ma szans, że mnie przekona. Teatralnie westchnął, po czym również się zaśmiał.
            -O czym chciałeś pogadać?- spytałam zaciekawiona.
            -Daj mi zmieniacz, Lily- zakomunikował patrząc głęboko w moje oczy.
Jego wzrok mną wstrząsał, był tak niesamowicie magnetyzujący, że na chwilę zapomniałam co powiedział. Po chwili jednak oprzytomniałam.
            -Zapomnij.- Odwróciłam wzrok, na co on złapał mnie za ramię.
            -Chcę przywrócić twojego chłopaka do normalności, to jest jedyne wyjście. Cofnę się w czasie i dowiem się kto rzucił zaklęcie. Dalej sobie poradzimy.
Znów na niego spojrzałam. Patrzył na mnie z ogromną determinacją.
            -To zbyt niebezpieczne- powiedziałam zdecydowanie.
            -Lily… Nie takie rzeczy robiłem. James nie jest sobą i widzę jak cierpisz z tego powodu. Pozwól mi pomóc- odparł.
            -Czy ty nie rozumiesz, że może stać ci się krzywda? Wejdziesz tam i co? Myślisz, że Śmierciożercy nie wiedzą o pelerynie niewidce? Myślisz, że cię nie znajdą i nie zabiją? Nie zgadzam się na to.- Mówiąc to, wstałam zdenerwowana, a mój towarzysz po chwili zrobił to co ja i złapał mnie za obie ręce.
            -Jeśli tego nie zrobię, nigdy go nie odzyskamy. Chcesz tego?
To było najtrudniejsze, a za razem najłatwiejsze pytanie jakie mógł zadać. Oczywiście, że chciałam, żeby James sobie o mnie przypomniał, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby ktoś inny z tego powodu cierpiał albo co gorsza, stracił życie.
            -Oczywiście, że nie chcę, ale nie narażę twojego życia, dla mojego szczęścia. Znajdziemy inny sposób- powiedziałam zdecydowanie i delikatnie uniosłam kąciki ust.
Mój rozmówca szybko jednak spoważniał i po chwili puścił moje ręce, po czym zaczął rozglądać się na wszystkie strony. Jego zachowanie było wyraźnie bardzo dziwne. Nagle wbił wzrok w coś co znajdowało się za mną. Szybko się odwróciłam i moim oczom ukazał się Potter, gapiący się na Blacka. W jego spojrzeniu dostrzegłam swego rodzaju gniew, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Podszedł do nas szybkim krokiem, a zatrzymał się tak blisko Syriusza, jakby z jakiegoś powodu nie mógł się opanować.
            -Eee… James, wszystko w porządku?- spytał zmieszany Syriusz.
            -Absolutnie. Przecież nie wmawiasz mi kłamstw, prawda Łapo?- odparł ironicznie Potter.
            -O czym ty mówisz?- spytałam zdenerwowana.
            -Twierdzi, że jesteś moją dziewczyną, a sam się do ciebie przystawia. Nie uważasz, że coś tu nie gra?- tym razem krzyknął w moją stronę.
            -Potter, uspokój się. Nikt się do mnie nie przystawia i chyba nie uważasz, że okłamywaliby cię wszyscy, których znasz? Po co mieliby to robić?- odparłam.
            -A może to ty jesteś we mnie zakochana, Evans? I po prostu poprosiłaś ich, żeby wcisnęli mi taką bajeczkę?- podszedł bardzo blisko mnie, a swoją dłoń położył na moim policzku.
Serce zabiło mi mocniej, kiedy spojrzał głęboko w moje oczy. Jedyne co mi nie pasowało to ironia w jego głosie. Zapach jego perfum uderzył mi do głowy i nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
            -To jakiś absurd, Potter. Zajmij się lepiej Quidditchem, bo ostatnio tylko to ci dobrze wychodzi- powiedziałam nerwowo i odsunęłam się od niego na kilka kroków.
            -Łapa, idziemy na trening. Musisz zostawić koleżankę na chwilę.- znów ten ironiczny głos.
            -Ogarnij się Rogaczu, bo niedługo jak wszystko zrozumiesz to Evans cię rozniesie i nie będzie co zbierać- powiedział z determinacją Syriusz, mierząc przyjaciela wzrokiem.
James już nic nie powiedział. Obserwował raz mnie, raz Blacka, a ten tylko spojrzał na mnie przepraszająco i zniknął z przyjacielem, udając się w kierunku boiska. Przedmiot spoczywający na mojej szyi zaczął dziwnie ciążyć. Syriusz był sprytny, wiedziałam, że spróbuje mi go odebrać, a więc najbezpieczniejszym rozwiązaniem okazało się schowanie zmieniacza, tak, aby nie miał szans go znaleźć. Niestety, miałam świadomość tego, że Huncwoci co miesiąc biegają sobie po lesie w nocy, więc to nie mogło być tam. Pokój Życzeń również wydał mi się zbyt oczywisty. Spojrzałam na jezioro i w tym momencie do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Szybko udałam się do hangaru na łodzie, do którego przecież żaden z uczniów nie chodził poza pierwszym dniem roku. A przynajmniej tak mi się wydawało. Z całą pewnością, nie było to najbardziej uczęszczane miejsce w Hogwarcie.
Wyczarowałam niewidzialny woreczek, do którego włożyłam zmieniacz, upewniając się, że jest bezpieczny i woda go nie zaleje. Zapieczętowałam go kilkoma zaklęciami i przymocowałam do jednej z lin, tuż przy murze i włożyłam pod wodę. Był praktycznie niewidoczny dla osób, które nie wiedzą, że się tam znajduje. To była moja szansa na uchronienie przyjaciela przed strasznym losem, który sam chciał sobie zgotować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by MIA