~Narracja
trzecioosobowa~
Dni
robiły się coraz zimniejsze, jednak uczniowie Hogwartu zdawali się kompletnie
tym nie przejmować. Szczególnie jeden z Huncwotów, James Potter, uwielbiał
przesiadywać poza murami zamku, zwłaszcza na boisku do gry w Quidditcha. Po powrocie
do zdrowia, Rogacz postanowił sobie całą swoją uwagę skupić na treningach. Od
wydarzeń z kryjówki Śmierciożerców czuł, że nie ma co ze sobą zrobić, jakby
ktoś ukradł mu kawałek życia. W rzeczywistości właśnie tak było.
Popołudnie
niczym nie różniło się od typowych jesiennych popołudni. Temperatura spadła już
prawie do zera, ale kapitan drużyny Gryfonów nie dawał za wygraną. Po
zakończonym treningu zabrał ze sobą miotłę, rękawice i złotego znicza, a
następnie skierował się w stronę zamku. Nie chciał jednak tam wracać. Cały czas
czuł, że jego przyjaciele oczekują od niego niemożliwego, czuł, że teraz jest
dla nich innym człowiekiem. Jedyne czego potrzebował, to wsparcia kogoś, kto
nie będzie patrzył na niego jak na Jamesa Pottera, tego który zapomniał o Lily
Evans, ale jak na Jamesa, dobrego człowieka i przyjaciela.
W
tych rozmyślaniach coraz bardziej zbliżał się do zamku, a z rozmyślań wyrwała
go postać siedząca samotnie na środku polany. Z początku nie wiedział kim jest ta
osoba, ale postanowił podejść bliżej, bo dziwne wydało mu się, że przebywa tu w
pojedynkę. Była to ciemnowłosa, szczupła dziewczyna, ubrana w szatę Hogwartu, a
szalik jaki miała na szyi, wskazywał na to, że ona również należy do domu Lwa. Jamesa
zastanowiło dlaczego siedzi tu sama, nie robiąc kompletnie nic. Dziewczyna wpatrywała
się w zamek, nie wyglądała na zadowoloną. Potter podszedł do niej od tyłu, tak,
że był już bardzo blisko, kiedy go zauważyła.
-Czego chcesz?- spytała oschle,
patrząc na Jamesa z poddenerwowaniem.
-Ej, ej, spokojnie, nie mam złych
zamiarów.- teatralnie uniósł ręce do góry, na co dziewczyna tylko się
odwróciła, patrząc znów na Hogwart.- Jestem James.
Dziewczyna
ani drgnęła, zdawała się być niewzruszona obecnością Huncwota, co delikatnie do
zirytowało. Minęło kilka sekund, a James usiadł obok niej. Dopiero wtedy
zabrała głos.
-Valerie.- Sama nie spodziewała się,
że potrafi wypowiedzieć swoje imię z taką obojętnością.
-Ciężki dzień?- spytał Potter spoglądając
na dziewczynę, ale tuż po chwili opuścił wzrok.
-Ciężka dekada- rzekła cały czas
wpatrując się w zamek.
-Chcesz o tym pogadać?- zapytał z
troską.
-Z facetem, którego poznałam 10
sekund temu? Nie dzięki.- Tym razem na niego spojrzała, a jej spojrzenie
mogłoby zabijać.
W
tym momencie Potter nie wytrzymał i wstał z miejsca, w którym jeszcze przed
chwilą siedział.
-To nie! Nie zamierzam się narzucać,
chciałem tylko pomóc.- Tym razem to on stał się oschły.
Już
miał odejść, kiedy poczuł, że dziewczyna łapie go za rękę. Spojrzał na nią i zobaczył,
że jej wzrok, tym razem skupiony na jego oczach, zmienił się diametralnie.
Teraz dało się z niego wyczytać swego rodzaju ból. Jej spojrzenie było piękne,
hipnotyzujące. Potter od razu lekko się rozluźnił.
-Poczekaj, przepraszam-
odpowiedziała smutno.
Rogacz
znów zajął miejsce obok dziewczyny. Zwrócił uwagę, że byłaby naprawdę bardzo
ładna, gdyby nie dziwny smutek, jaki od niej pała. Dziewczyna zadrżała.
-Nie jest ci zimno?- spytał z
troską.
Nie
zdążyła odpowiedzieć, a James zdjął z siebie kurtkę i położył na ramionach
dziewczyny. Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu, ale widać było, że czuje
się nieco niekomfortowa.
-Dziękuję- odparła patrząc już
wprost na Jamesa.- Przepraszam, ale nie jestem w stanie opowiedzieć ci teraz co
się u mnie dzieje, mam nadzieję, że to rozumiesz.
Rozumiał,
jemu też nie było lekko ostatnimi czasy. On również nie miał ochoty opowiadać
obcej osobie o swoich problemach.
-Jak to się stało, że wcześniej cię
nie widziałem? Jesteś z Gryffindoru.
-Bystry jesteś- odpowiedziała
stanowczo, ale po chwili zauważyła, że nie było to do końca miłe i spróbowała
uratować sytuację delikatnym śmiechem. Nie wyszło jej to najlepiej, jednak
Potter docenił jej starania.- Uczę się w Hogwarcie dopiero od tego roku,
przenieśli mnie z Durmstrangu.
To
co powiedziała, zadziało zdecydowanie na korzyść Pottera. Dziewczyna nie miała
szans słyszeć o rzekomych wyczynach Jamesa, o próbach zdobycia Lily, czy o
znęcaniu się nad Snape’m. Miał w jej oczach czystą kartę.
-Dlaczego cię przenieśli?- spytał
Rogacz, jednak kiedy spojrzał na dziewczynę, już wiedział, że ta nie zamierza
odpowiadać.- Eee… podoba ci się tutaj?- sprytnie zmienił temat.
-Zamek jest piękny.- Nie powiedziała
nic więcej.
Potter
spodziewał się, ze usłyszy opowieść o nowych przyjaźniach, być może o jakimś
chłopaku, albo przynajmniej o nienawiści do Ślizgonów, jednak dziewczyna wskazała
tylko na budowlę.
-Jesteś bardzo tajemnicza- odparł.
Dziewczyna
spojrzała na niego po raz kolejny, tym razem z nutą nadziei.
-Będę się już zbierał. Mam nadzieję,
że jeszcze się zobaczymy- powiedział, po czym uśmiechnął się w kierunku Valerie,
na co ta odpowiedziała mu tym samym.
Powoli
oddalał się od dziewczyny, która znów wbiła wzrok w Hogwart i odpowiedziała mu
tak cicho, że nie był w stanie jej już usłyszeć.
-Ja też mam taką nadzieję.- po czym
uśmiechnęła się do siebie.
Tego
popołudnia do więcej niż jednego serca wróciła nadzieja na lepsze jutro.
***
Nie
było mi lekko odkąd James się wybudził. Przeważnie mnie unikał, a jak już przez
przypadek na siebie wpadliśmy uśmiechał się lekko, ale nie tak jak kiedyś. Ten
uśmiech mówił „Ojej, nie chciałem cię spotkać, ale nie chcę być niemiły”.
Starałam się ze wszystkich sił pamiętać słowa Dumbledore’a i trzymać się
nadziei. Bardzo wspierał mnie Black, któremu Dorcas złamała serce. W zasadzie
to nie tylko jemu. Do mnie, Ann i Alicji także się nie odzywała, z tą różnicą,
że nas przynajmniej nie obwiniała za krzywdę jaka ją spotkała. Niesamowicie
współczułam Syriuszowi, który ostatnimi czasy wyglądał jak wrak człowieka,
jednak wszystkie swoje siły poświęcał na pocieszanie mnie. Podejrzewam, że w
ten sposób chciał „odpokutować winy” jakimi obarczała go Dorcas. Łapa stał się
dla mnie jeszcze bliższy przez ostatni czas. Tym bardziej, że coraz mniej czasu
chciał spędzać z Potterem. Tłumaczył to tym, że nie potrafi zachowywać się przy
nim naturalnie i sam James musi mieć z nim strasznie ciężko. Było w tym trochę
prawdy, przyjaciele mu nie odpuszczali. Ze wszystkich sił starali się sprawić,
że Rogacz odzyska wspomnienia, czym powodowali zniechęcenie chłopaka do
kontaktów z kimkolwiek.
Siedziałam
w Wielkiej Sali czytając podręcznik do transmutacji. Szum dobiegający z Sali delikatnie
mnie rozpraszał, a dekoncentracji towarzyszyły również dość głośne reakcje
moich towarzyszy, Alicji i Syriusza, którzy ochoczo grali w eksplodującego
durnia. Mimo wszystko starałam się skupiać na lekturze. Moja uwaga całkowicie
zniknęła, a właściwie skupiła się na czymś zupełnie innym, w momencie w którym Potter
przekroczył próg Wielkiej Sali. Nauczyłam się już funkcjonować w jego
towarzystwie, ale tym razem sytuacja była nieco inna. Niecodzienny widok, jaki
ukazał się moim oczom to roześmiany Potter w towarzystwie szczupłej brunetki.
Nie wyglądali oni jednak jak „typowy Potter i dziewczyna z jego fanklubu”, a
raczej jak przyjaciele, którzy znają się od dziecka. Poczułam ukłucie zazdrości
i szybko spuściłam wzrok. Moją reakcję dostrzegł Syriusz i delikatnie ścisnął
mnie za dłoń, spoglądając na mnie wspierająco. Takim samym spojrzeniem
obdarzyła mnie Alicja. Ze wszystkich sił spróbowałam odpowiedzieć im tym samym,
ale zakładam, że wyszło mi to beznadziejnie. Nagle pojawiła się przede mną moja
sowa, która szybko rzuciła przede mnie list i odleciała. Na kopercie widniał
napis „ściśle tajne”. Spojrzałam na Syriusza, a ten porozumiewawczo skinął do
mnie głową, na znak, że mogę swobodnie otworzyć pakunek. Delikatnie rozdarłam kopertę
i wyciągnęłam list.
Szanowna Panno Evans!
Mam przyjemność poinformować, że umówione szkolenie rozpocznie
się w sobotę o godzinie 20. Proszę oczekiwać na opiekuna na błoniach Hogwartu.
A.P.W.B. Dumbledore
Od
razu wiedziałam o co chodzi. Na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech, a gdy spojrzałam
na Łapę, zauważyłam, że również szeroko się uśmiecha, jakby myślał, że mój los
wreszcie się odmieni. Porozumiewawczo wskazał głową drzwi i po chwili już go nie
było. Alicja zajęła się pisaniem listu do Franka, a więc nie zwróciła na to
szczególnej odwagi.
-Eee…
Idę do biblioteki- zakomunikowałam, na co przyjaciółka odpowiedziała mi
szerokim uśmiechem i wróciła do swoich zadań. Pospiesznie wyszłam z Wielkiej
Sali, a tuż pod drzwiami już czekał na mnie Syriusz.
-Chodź
Evans, musimy pogadać- powiedział z szelmowskim uśmiechem i pociągnął mnie w
stronę lasu.
Zatrzymaliśmy
się tuż na jego skraju, a Łapa jak gdyby nigdy nic usiadł sobie na trawie i odpalił
papierosa. Spojrzałam na niego zmieszana i pytająco uniosłam brwi.
Nie
spodziewałam się, że jeszcze cokolwiek mnie w jego zachowaniu zaskoczy, ale
jednak udało się. Kompletnie nie przejmował się tym, że znajdujemy się tuż pod
szkołą i w każdej chwili może zobaczyć go jakiś nauczyciel.
-Chyba dawno nie zarobiłeś szlabanu,
Black.- Zaśmiałam się cicho, na co odpowiedział mi kolejnym szelmowskim
uśmiechem, a ręką wskazał, żebym usiadła obok niego.
Tak
też zrobiłam, a on wyciągnął kolejnego papierosa i skierował go w moją stronę.
Na jego pytające spojrzenie roześmiałam się głośno i już wiedział, że nie ma
szans, że mnie przekona. Teatralnie westchnął, po czym również się zaśmiał.
-O czym chciałeś pogadać?- spytałam
zaciekawiona.
-Daj mi zmieniacz, Lily-
zakomunikował patrząc głęboko w moje oczy.
Jego
wzrok mną wstrząsał, był tak niesamowicie magnetyzujący, że na chwilę
zapomniałam co powiedział. Po chwili jednak oprzytomniałam.
-Zapomnij.- Odwróciłam wzrok, na co
on złapał mnie za ramię.
-Chcę przywrócić twojego chłopaka do
normalności, to jest jedyne wyjście. Cofnę się w czasie i dowiem się kto rzucił
zaklęcie. Dalej sobie poradzimy.
Znów
na niego spojrzałam. Patrzył na mnie z ogromną determinacją.
-To zbyt niebezpieczne- powiedziałam
zdecydowanie.
-Lily… Nie takie rzeczy robiłem.
James nie jest sobą i widzę jak cierpisz z tego powodu. Pozwól mi pomóc-
odparł.
-Czy ty nie rozumiesz, że może stać
ci się krzywda? Wejdziesz tam i co? Myślisz, że Śmierciożercy nie wiedzą o
pelerynie niewidce? Myślisz, że cię nie znajdą i nie zabiją? Nie zgadzam się na
to.- Mówiąc to, wstałam zdenerwowana, a mój towarzysz po chwili zrobił to co ja
i złapał mnie za obie ręce.
-Jeśli tego nie zrobię, nigdy go nie
odzyskamy. Chcesz tego?
To
było najtrudniejsze, a za razem najłatwiejsze pytanie jakie mógł zadać.
Oczywiście, że chciałam, żeby James sobie o mnie przypomniał, ale nie mogłam
pozwolić na to, żeby ktoś inny z tego powodu cierpiał albo co gorsza, stracił
życie.
-Oczywiście, że nie chcę, ale nie
narażę twojego życia, dla mojego szczęścia. Znajdziemy inny sposób-
powiedziałam zdecydowanie i delikatnie uniosłam kąciki ust.
Mój
rozmówca szybko jednak spoważniał i po chwili puścił moje ręce, po czym zaczął rozglądać
się na wszystkie strony. Jego zachowanie było wyraźnie bardzo dziwne. Nagle
wbił wzrok w coś co znajdowało się za mną. Szybko się odwróciłam i moim oczom
ukazał się Potter, gapiący się na Blacka. W jego spojrzeniu dostrzegłam swego rodzaju
gniew, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Podszedł do nas szybkim krokiem, a
zatrzymał się tak blisko Syriusza, jakby z jakiegoś powodu nie mógł się
opanować.
-Eee… James, wszystko w porządku?-
spytał zmieszany Syriusz.
-Absolutnie. Przecież nie wmawiasz
mi kłamstw, prawda Łapo?- odparł ironicznie Potter.
-O czym ty mówisz?- spytałam
zdenerwowana.
-Twierdzi, że jesteś moją dziewczyną,
a sam się do ciebie przystawia. Nie uważasz, że coś tu nie gra?- tym razem
krzyknął w moją stronę.
-Potter, uspokój się. Nikt się do
mnie nie przystawia i chyba nie uważasz, że okłamywaliby cię wszyscy, których
znasz? Po co mieliby to robić?- odparłam.
-A może to ty jesteś we mnie
zakochana, Evans? I po prostu poprosiłaś ich, żeby wcisnęli mi taką bajeczkę?-
podszedł bardzo blisko mnie, a swoją dłoń położył na moim policzku.
Serce
zabiło mi mocniej, kiedy spojrzał głęboko w moje oczy. Jedyne co mi nie
pasowało to ironia w jego głosie. Zapach jego perfum uderzył mi do głowy i nie
wiedziałam co mam odpowiedzieć.
-To jakiś absurd, Potter. Zajmij się
lepiej Quidditchem, bo ostatnio tylko to ci dobrze wychodzi- powiedziałam
nerwowo i odsunęłam się od niego na kilka kroków.
-Łapa, idziemy na trening. Musisz
zostawić koleżankę na chwilę.- znów ten ironiczny głos.
-Ogarnij się Rogaczu, bo niedługo
jak wszystko zrozumiesz to Evans cię rozniesie i nie będzie co zbierać-
powiedział z determinacją Syriusz, mierząc przyjaciela wzrokiem.
James
już nic nie powiedział. Obserwował raz mnie, raz Blacka, a ten tylko spojrzał
na mnie przepraszająco i zniknął z przyjacielem, udając się w kierunku boiska.
Przedmiot spoczywający na mojej szyi zaczął dziwnie ciążyć. Syriusz był sprytny,
wiedziałam, że spróbuje mi go odebrać, a więc najbezpieczniejszym rozwiązaniem
okazało się schowanie zmieniacza, tak, aby nie miał szans go znaleźć. Niestety,
miałam świadomość tego, że Huncwoci co miesiąc biegają sobie po lesie w nocy,
więc to nie mogło być tam. Pokój Życzeń również wydał mi się zbyt oczywisty.
Spojrzałam na jezioro i w tym momencie do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
Szybko udałam się do hangaru na łodzie, do którego przecież żaden z uczniów nie
chodził poza pierwszym dniem roku. A przynajmniej tak mi się wydawało. Z całą
pewnością, nie było to najbardziej uczęszczane miejsce w Hogwarcie.
Wyczarowałam
niewidzialny woreczek, do którego włożyłam zmieniacz, upewniając się, że jest
bezpieczny i woda go nie zaleje. Zapieczętowałam go kilkoma zaklęciami i przymocowałam
do jednej z lin, tuż przy murze i włożyłam pod wodę. Był praktycznie
niewidoczny dla osób, które nie wiedzą, że się tam znajduje. To była moja
szansa na uchronienie przyjaciela przed strasznym losem, który sam chciał sobie
zgotować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz