niedziela, 5 lipca 2020

40. Misja


~Narracja trzecioosobowa~

Syriusz Black z jednej strony cechował się niecodzienną lojalnością, z innej, jeśli chodziło o tak zwane „większe dobro” potrafił kłamać jak specjalista. Tak jak postanowił, tak zrobił. Nie przyznał się Evans do przechytrzenia jej i znalezienia zmieniacza czasu, którego teraz pilnował jak oka w głowie. Los utrudnił Blackowi całą sytuację, ponieważ wiadomo, że trudnej zachować sekret w obecności osoby, której on dotyczy, a pech chciał, że został wysłany z panną Evans na misję dla Zakonu. Po zajęciach deportowali się na ulicę Świętego Nokturna, gdzie mieli przeszukać miejsce spotkań Śmierciożerców. Lily powoli zmieniała swoje nastawienie do ostatnich wydarzeń. Jej nowo powstała przyjaźń z Marleną bardzo pomagała. Syriusz sam nie mógł uwierzyć, że dwie dziewczyny o tak różnych charakterach mogła połączyć silna więź emocjonalna. McKinnon nie należała do osób pilnych, uczuciowych i odpowiedzialnych, jak Lily. Była porywcza, spontaniczna i wiecznie niezdecydowana. Niemniej jednak, trzeba było przyznać, że była wyjątkową kobietą, obok której nie dało się przejść obojętnie. Evans zaczęła odbierać Marlenę jako niesamowite wsparcie i nauczycielkę, która pomaga jej zrozumieć własną wartość. Black postanowił pomóc jej z tym samym. Bez słowa przemierzali aleję idąc krok w krok. Cisza była niezręczna, szczególnie, że Syriusz wyjątkowo mocno przejmował się sytuacją między rudą, a jego przyjacielem. Postanowił przerwać milczenie.
-Tylko nie ucieknij z krzykiem jak wybiegną na nas Śmierciożercy, Evans.- Zaśmiał się.
-Po moim trupie Black.- Prychnęła.
-Tego byśmy nie chcieli.- Mogła przysiąc, że wyczuła ból w jego głosie.
Powoli zbliżali się do wejścia tajemniczego budynku, który okazał się starym sklepem z antykami „Borgin & Burkes”.
            -Stań za mną, Evans- szepnął.
Już miała się sprzeciwić, ale drzwi delikatnie skrzypnęły, na co drgnęła. Postanowiła wykonać polecenie przyjaciela, mimo że nie zgadzała się z jego szowinistycznym podejściem.
            -Lumos- szepnął Black, a z jego różdżki wydobyło się delikatne światło.
Rudowłosa czarownica poszła w jego ślady i po chwili również oświetlała sobie drogę. Syriusz powoli wszedł do pomieszczenia, a po chwili machnął do przyjaciółki ręką na znak, że może swobodnie wejść.
To co ukazało się ich oczom przechodziło wszelkie oczekiwania. W sklepie znajdowało się tyle przedmiotów, że policzenie ich mogłoby zająć spokojnie tydzień. Na dodatek wszystkie były porozrzucane i omijanie ich sprawiało nie lada kłopot.
            -Co tu się stało?- spytała przerażona Lily.
            -Wygląda jakby odbyła się tu jakaś walka- powiedział nieco spokojniej Syriusz.
Evans przeglądała spokojnie wszystkie przedmioty jakie weszły jej w ręce, w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Nic jednak nie wydawało się podejrzane. Otwierała kufer po kufrze w nadziei, że cokolwiek uda jej się znaleźć. W milczeniu szukali rzecz po rzeczy, aż w końcu dało się usłyszeć grymas Blacka.
            -Cholera- powiedział tak cicho, że Lily ledwie go usłyszała, jednak udało jej się.
            -O co chodzi?- spytała nerwowo dziewczyna.
            -Eee… Nic takiego, wydawało mi się tylko coś.- Zdecydowanie nie umiał kłamać w tym przypadku. Kątem oka dostrzegła jak przygryza wargę.
            -Black, natychmiast pokaż mi co znalazłeś, albo popamiętasz mnie- powiedziała z wyrzutem Evans.
Syriusz uniósł dłonie w geście kapitulacji i odsunął się od przeszukiwanego kufra. Lily szybko stanęła na jego miejscu i zerknęła do środka. Wnętrze wydało jej się całkowicie normalne. Było w nim kilka książek, trochę biżuterii, lusterko i ramka ze zdjęciem przedstawiającym dwie osoby. Młodą kobietę i mężczyznę, na oko niewiele starszego od niej. Evans spojrzała na towarzysza pytająco, jednak ten natychmiast odwrócił wzrok.
            -Chyba nie rozumiem o co ci chodzi, Syriuszu- powiedziała wyraźnie licząc na wyjaśnienia.
            -Mówię ci przecież, że tylko mi się wydawało- odparł już bardziej stanowczo, jednak na Lily nie zrobiło to wrażenia i nawet na chwilę nie oderwała od niego wzroku. Po kilku chwilach, złamał się. 



            -Ech, spójrz na zdjęcie.
Lily jeszcze raz wzięła w ręce fotografię, ale wciąż nie rozumiała o co chodzi Blackowi.
            -Znasz ich?- spytała.
            -Ty też powinnaś znać- powiedział, po czym spuścił głowę w dół, modląc się, aby ich spojrzenia nie spotkały się ponownie.
Faktycznie, po chwili przemyślenia, twarz kobiety wydała jej się znajoma, ale nie potrafiła połączyć jej z żadnym nazwiskiem. Odwróciła więc ramkę, na której małymi literami napisane było „V. & L. Sinclair, 1976”. Evans wciąż niewiele to mówiło. Podeszła więc do Syriusza tak blisko, że już musiał spojrzeć jej w oczy.
            -Kto to do cholery jest?- prawie krzyknęła.
            -To jest… Jakby ci to powiedzieć, nowa przyjaciółka Jamesa.- Na dźwięk tego imienia serce rudej przyspieszyło nieznacznie, a nogi zrobiły się jak z waty.
            -Co, do cholery?- Na jej twarzy malował się gniew.- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że ta dziewczyna, z którą widuje się Potter ma coś wspólnego z Sam-Wiesz-Kim?
            -Tego nie wiemy! Być może to zwykły przypadek.
            -Wiesz co myślę o cholernych przypadkach, Black.- Nadal była wściekła.
            -Jak zwykle do wszystkiego podchodzisz emocjonalnie i nadinterpretowujesz. To, że jej zdjęcie tutaj jest, nie znaczy, że dziewczyna od razu jest zagrożeniem- powiedział nad wyraz spokojnie.
            -Ale to nie znaczy też, że nie może nim być! Nie obchodzi cię, że twój przyjaciel wpada w sidła tej wywłoki?- Złość aż kipiała z niej.
Syriusz zareagował zdecydowanie inaczej niż się tego spodziewała. On po prostu się roześmiał, na co Lily nie wytrzymała i odruchowo wyciągnęła różdżkę w jego kierunku.
            -Czy ty oszalałaś?- spytał natychmiast, również wyjmując różdżkę.
Do Lily dotarły nagle słowa przyjaciela i schowała różdżkę, a po jej policzku popłynęła pojedyncza łza. Syriusz zareagował natychmiastowo i przyciągnął ją do siebie, zamykając w silnym uścisku.
            -Obiecałem ci przecież, że nie zostawię tego tak. Jeśli myślisz, że pozwolę skrzywdzić mojego przyjaciela to faktycznie masz mnie za idiotę- powiedział już cicho, gładząc dziewczynę po włosach.
            -Ja już straciłam nadzieję, Syriuszu. Chcę, żeby był szczęśliwy, a ja zamierzam być szczęśliwa bez niego- odparła tak cicho, że ledwo ją słyszał.
Syriusz chwycił jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
            -Jestem z ciebie niesamowicie dumny, Lily. 

***

Nigdy nie spodziewałam się, że w gabinecie Albusa Dumbledore’a może zmieścić się aż tyle osób. Spokojnie naliczyłam dziesięciu aurorów, kilku innych członków zakonu oraz Huncwotów. Stałam obok Syriusza i czekałam na udzielenie nam głosu w sprawie misji, którą odbyliśmy. Biłam się z myślami czy powinniśmy wspomnieć o zdjęciu Valerie, czy jednak porozmawiać na spokojnie z Potterem i spróbować wyjaśnić sytuację. Spojrzałam porozumiewawczo na Blacka i już wiedziałam, że jego głowę zaprzątają podobne myśli. Remus przyglądał nam się badawczo z końca pokoju, bo zapewne wyczuł że coś jest nie tak. Tylko Potter wydawał się być niewzruszony naszym roztargnieniem. Mimo, że powoli zaczynał zachowywać się jak stary James, nie do końca docierało do niego to jaka więź łączyła go z przyjaciółmi i że oni nigdy nie będą przeciwko niemu, nawet jak próbują mu wbić do głowy, że zapomniał o mnie i że nie byłam dla niego byle kim. Na ułamek sekundy nasze spojrzenia połączyły się, a ja mogłabym przysiąc, że dostrzegłam w nich ułamek dawnych emocji. Wyraźnie jednak próbował mnie zbyć.
-Panno Evans, Panie Black, możecie zaczynać.- Z rozmyślań wyrwał mnie głos dyrektora.
-A więc udaliśmy się do Borgina i Burkes’a, gdzie znaleźliśmy wyraźne ślady walki. Pomieszczenie było zdewastowane i znajdowało się w nim mnóstwo czarnomagicznych przedmiotów- powiedział Syriusz.
-Znaleźliście cokolwiek, co mogłoby doprowadzić nas do jakiegoś tropu?- spytał Szalonooki Moody, wpatrując się we mnie w ten przerażający sposób.
-Nie- odpowiedziałam szybko, zanim Black zdążył przejąć inicjatywę. Poczułam na sobie jego pytające spojrzenie.
Odwróciłam głowę tak, że nasze spojrzenia połączyły się i przez dłuższą chwilę łapałam głębię jego szarych tęczówek. Nie umknęło to uwadze Pottera, którego kątem oka dostrzegłam. Wyraźnie się wzdrygnął.



            -W takim razie, trzeba przeszukać też inne miejsca, w których widziano Śmierciożerców- powiedział Alastor.
            -Dobrze, zatem już jutro wyruszy pan Lupin z panem Pettigrew, a tymczasem, zamykam posiedzenie. Lily i Syriusz, zostańcie proszę chwilę.- Spojrzał na nas Dumbledore, a ja już wiedziałam, że będziemy się tłumaczyć.
Potter jako pierwszy wyszedł z Sali, wyraźnie podburzony. Tuż za nim wybiegli Remus i Peter, a Marlena wyraźnie nie spieszyła się do drzwi wyjściowych. Niestety, tak jak pozostali musiała opuścić salę, jednak do samego końca badała wzrokiem moje reakcje. Już po chwili, zostaliśmy w trójkę.
            -Panno Evans, jest pani wyraźnie zmartwiona. Nie chce pani mi o czymś powiedzieć?- To było niesamowite jak ten człowiek znał się na ludziach.
            -Powiedzieliśmy wszystko co wiemy, panie profesorze- odpowiedział Syriusz, a opuszki jego palców dotknęły moich, na co drgnęłam delikatnie.
            -Jeśli jest cokolwiek, czym chcielibyście się ze mną podzielić, zawsze możecie do mnie przyjść- odparł Dumbledpre wyraźnie lustrując mnie wzrokiem.- Jak się ma sytuacja z panem Potterem? Widzę, że panuje dość nieprzyjemna atmosfera.
Skrzywiłam się na temat, którego zdecydowanie chciałam uniknąć.
            -Nie poddajemy się. Powoli przestaje traktować nas jak wrogów- zakomunikował zgodnie z prawdą Black.
            -Obawiam się, że w obecnej sytuacji…- Mogłabym przysiąc, że na ułamek sekundy spojrzał na nasze zbliżone dłonie-… może przyjść mu to z trudem.
            -Och nie profesorze, on wyraźnie nie interesuje się z kim spędzam czas- powiedziałam stanowczo.
            -Cieszę się zatem, że wspieracie się w tej trudnej dla wszystkich sytuacji. Pozostaje nam tylko pamiętać, że kiedy pan Potter sobie wszystko przypomni, z pewnością będzie pamiętał obecne wydarzenia i doceni wasze zaangażowanie.- Prawdopodobnie nie chciał, żeby zabrzmiało to tak, jak zabrzmiało.
Miał jednak rację, gdyby James miał świadomość wszystkich wydarzeń, nie odebrałby naszej relacji pozytywnie. Jednak ja byłam stuprocentowo pewna, że Syriusz jest obecnie najlepszym przyjacielem jakiego mogłam sobie wymarzyć, jednocześnie moim, jak i Pottera. 
 
 ***

~Narracja trzecioosobowa~
 
Wzburzony James wyszedł szybkim krokiem z gabinetu dyrektora i skierował się w stronę Pokoju Wspólnego. Tuż za nim biegli Remus i Peter z nadzieją, że uda im się porozmawiać z przyjacielem.
-James, wszystko w porządku?- Remus złapał go za ramię, jednocześnie zatrzymując.
Przyjaciel przystanął i spojrzał na Lupina z wyraźnym żalem. Chłopak jednak nieugięcie wpatrywał się w Pottera i dokładnie badał wszystkie jego reakcje.
            -Tak, nie wiem właściwie dlaczego się zdenerwowałem- odpowiedział James.
            -Chodzi o Syriusza, prawda?- odezwał się tym razem Pettigrew.
            -Zastanawiam się po co wmawia mi jakąkolwiek relację z Evans, skoro wyraźnie on sam ma się ku niej- odparł Potter wyraźnie podirytowany.
Chłopcy nie wiedzieli zupełnie co mieli odpowiedzieć. Oni również dostrzegli, że Lily i Syriusz wyraźnie się do siebie zbliżyli, ale nie dziwiło to nikogo, ponieważ oboje przeżywali zaistniałą sytuację najgorzej. Na dodatek sytuacja sercowa Blacka była dość skomplikowana, a doskonale wiedzieli, że wspierał Evans, aby pozbyć się wyrzutów sumienia dotyczących Dorcas. Ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich obecnych Łapa pojawił się po chwili i zdawał się nie wyczuć napiętej atmosfery.
            -Dobrze, że was złapałem.- Uśmiechnął się szeroko w kierunku Pottera, ale gdy zauważył, że ten ani śni odpowiedzieć mu tym samym, również spochmurniał.- O czym gadacie?
            -O tobie i Evans- odpowiedział zdenerwowany James.
Peter sprawiał wrażenie, jakby chciał wtopić się w ścianę, a Remus powoli przygotowywał się do interwencji.
            -A co takiego ciekawego dotyczy mnie i Evans?- spytał Łapa z ironicznym uśmiechem.
            -Obłuda Syriuszu, obłuda- odparł Rogacz, również przybierając ironiczny wyraz twarzy.
            -James chyba chciał przez to powiedzieć, że dziwnie się patrzy na was tak zgodnych.- Próbował uratować sytuację Remus.
            -Evans ostatnio stała się bardziej niezależna i odpuszcza sobie problemy.- W tym miejscu wymownie spojrzał na Rogacza, na co ten zacisnął pięści.- Aż miło się z nią gada.
            -Zapomniałeś chyba Syriuszu o tym co wbijasz mi do głowy od tygodni- powiedział nerwowo Potter.
            -Nie przyjacielu, jedyną osobą, która cokolwiek zapomniała jesteś ty i póki nie zaczniesz się zachowywać co najmniej normalnie wobec niej, nie będziesz mi prawił kazań na temat naszych relacji. Nie uważasz, że wypadałoby czasami chociaż patrzeć jej w oczy?- spytał z wyrzutem Łapa.
Nie wiedzieli, że owej scenie przygląda się ktoś jeszcze. Tajemnicza osoba postanowiła w końcu wyłonić się zza rogu i przerwać konfrontację przyjaciół. Valerie zbliżyła się do Huncwotów i stanęła obok Pottera.
            -James, znajdziesz dla mnie chwilę? Chciałam z tobą o czymś porozmawiać.- Na jej widok okularnik delikatnie się rozluźnił, ale nie przestawał mierzyć wzrokiem przyjaciela.
Syriusz widząc dziewczynę wyraźnie się wzdrygnął, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.
            -Jasne, chodźmy stąd.- Do ostatniej chwili patrzył w oczy Blacka, a kiedy znaleźli się za rogiem, przeniósł wzrok na koleżankę.- O czym chciałaś pogadać?
Tak jak się spodziewał, dziewczyna zacięcie opowiadała mu historię sprzed kilku nocy, kiedy to miała nieprzyjemne spotkanie z wilkołakiem. Chłopak wyraźnie rozpromienił się, ale starał się ukryć rozbawienie. Ze wszystkich sił próbował wczuć się w rolę zainteresowanego przyjaciela, którego wyjątkowo dziwi historia opowiadana przez dziewczynę. W pewnym momencie jednak i ona poczuła się niezręcznie, dostrzegając jak chłopak próbuje ukryć uśmiech.
            -Co jest zabawnego w tej historii?- spytała z lekkim wyrzutem, zakładając sobie kosmyk włosów za ucho.
Potter lubił jak to robiła. Odsłaniała wtedy policzki, a jej twarz coraz bardziej przypominała mu porcelanę, była nieskazitelna.



 
            -Jak się ekscytujesz to robią ci się dołeczki.- Z uśmiechem wskazał na jej policzki, na co dziewczyna roześmiała się delikatnie, a na jej policzki wpłynął rumieniec.
Wybrnął z sytuacji idealnie, sprawiając jednak, zdecydowanie nie umyślnie, że serce dziewczyny delikatnie przyspieszyło.
            -Och Potter, takie teksty zachowaj dla swoich fanek- odpowiedziała Sinclair, a James poczuł jakby kiedyś słyszał już coś podobnego.- O co się kłóciliście?
Dziewczyna udała, że nie ma pojęcia o czym rozmawiali, jednak wiedziała to doskonale, bo obserwowała konfrontację od samego początku.
            -Nie kłóciliśmy się- odpowiedział Potter udając zdziwienie, a dziewczyna zmarszczyła brwi na znak, że nie da się nabrać.- Chodzi o Lily, zachowanie i słowa Blacka nie zgadzają się ze sobą. Z jednej strony mówi mi na nasz temat jedno, a z drugiej wyraźnie ich do siebie ciągnie. Czuję jakby wbijał mi nóż w plecy, mimo że nie darzę jej żadnym uczuciem.
Valerie stała się ostatnimi czasy spowiedniczką Pottera, a więc wiedziała już dokładnie o skomplikowanej sprawie z Evans. Miała na ten temat bardzo konkretne zdanie, które jednak starała się zatrzymywać dla siebie.
            -Black jest kobieciarzem, możliwe, że dotarło do niego, że to co było, minęło i czas najwyższy, żebyście oboje poszli dalej- powiedziała Sinclair wpatrując się głęboko w oczy towarzysza.
            -Syriusz nie należy do oszustów, szczególnie jeśli chodzi o przyjaciół. Nie zrobiłby mi tego.
            -Nie zrobiłby tego Jamesowi Potterowi sprzed miesiąca. Jesteś teraz innym człowiekiem i jak sam powiedziałeś, nie czujesz nic do niej. Więc czy ich relacja jest zdradą jeśli nawet nie pamiętasz jakichkolwiek uczuć związanych z Evans?
Słowa dziewczyny dźwięczały w głowie Rogacza i nie potrafiły przestać szumieć. Wyraźnie zabolało go to co usłyszał, ale w głębi serca, musiał przyznać Valerie rację. Zastanawiał się tylko, skąd to dziwne uczucie bólu jaki poczuł patrząc na przyjaciela i Lily.
            -Nie jest- odpowiedział cicho.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział... Ostatnio mam mało czasu, ale jeśli tylko najdę go więcej spróbuję lepiej go ocenić, bo dotychczas nie mam prawie na nic czasu... Miłego wieczoru/nocy/dnia i pozdrawiam ciepło Tori <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA