~Narracja trzecioosobowa~
Syriusz Black z
jednej strony cechował się niecodzienną lojalnością, z innej, jeśli chodziło o
tak zwane „większe dobro” potrafił kłamać jak specjalista. Tak jak postanowił,
tak zrobił. Nie przyznał się Evans do przechytrzenia jej i znalezienia
zmieniacza czasu, którego teraz pilnował jak oka w głowie. Los utrudnił
Blackowi całą sytuację, ponieważ wiadomo, że trudnej zachować sekret w
obecności osoby, której on dotyczy, a pech chciał, że został wysłany z panną
Evans na misję dla Zakonu. Po zajęciach deportowali się na ulicę Świętego
Nokturna, gdzie mieli przeszukać miejsce spotkań Śmierciożerców. Lily powoli
zmieniała swoje nastawienie do ostatnich wydarzeń. Jej nowo powstała przyjaźń z
Marleną bardzo pomagała. Syriusz sam nie mógł uwierzyć, że dwie dziewczyny o
tak różnych charakterach mogła połączyć silna więź emocjonalna. McKinnon nie
należała do osób pilnych, uczuciowych i odpowiedzialnych, jak Lily. Była
porywcza, spontaniczna i wiecznie niezdecydowana. Niemniej jednak, trzeba było
przyznać, że była wyjątkową kobietą, obok której nie dało się przejść
obojętnie. Evans zaczęła odbierać Marlenę jako niesamowite wsparcie i
nauczycielkę, która pomaga jej zrozumieć własną wartość. Black postanowił pomóc
jej z tym samym. Bez słowa przemierzali aleję idąc krok w krok. Cisza była
niezręczna, szczególnie, że Syriusz wyjątkowo mocno przejmował się sytuacją
między rudą, a jego przyjacielem. Postanowił przerwać milczenie.
-Tylko nie
ucieknij z krzykiem jak wybiegną na nas Śmierciożercy, Evans.- Zaśmiał się.
-Po moim trupie
Black.- Prychnęła.
-Tego byśmy nie
chcieli.- Mogła przysiąc, że wyczuła ból w jego głosie.
Powoli zbliżali się do wejścia tajemniczego
budynku, który okazał się starym sklepem z antykami „Borgin & Burkes”.
-Stań
za mną, Evans- szepnął.
Już miała się sprzeciwić, ale drzwi
delikatnie skrzypnęły, na co drgnęła. Postanowiła wykonać polecenie
przyjaciela, mimo że nie zgadzała się z jego szowinistycznym podejściem.
-Lumos-
szepnął Black, a z jego różdżki wydobyło się delikatne światło.
Rudowłosa czarownica poszła w jego
ślady i po chwili również oświetlała sobie drogę. Syriusz powoli wszedł do
pomieszczenia, a po chwili machnął do przyjaciółki ręką na znak, że może
swobodnie wejść.
To co ukazało się ich oczom przechodziło
wszelkie oczekiwania. W sklepie znajdowało się tyle przedmiotów, że policzenie
ich mogłoby zająć spokojnie tydzień. Na dodatek wszystkie były porozrzucane i
omijanie ich sprawiało nie lada kłopot.
-Co
tu się stało?- spytała przerażona Lily.
-Wygląda
jakby odbyła się tu jakaś walka- powiedział nieco spokojniej Syriusz.
Evans przeglądała spokojnie wszystkie
przedmioty jakie weszły jej w ręce, w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Nic
jednak nie wydawało się podejrzane. Otwierała kufer po kufrze w nadziei, że
cokolwiek uda jej się znaleźć. W milczeniu szukali rzecz po rzeczy, aż w końcu
dało się usłyszeć grymas Blacka.
-Cholera-
powiedział tak cicho, że Lily ledwie go usłyszała, jednak udało jej się.
-O
co chodzi?- spytała nerwowo dziewczyna.
-Eee…
Nic takiego, wydawało mi się tylko coś.- Zdecydowanie nie umiał kłamać w tym
przypadku. Kątem oka dostrzegła jak przygryza wargę.
-Black,
natychmiast pokaż mi co znalazłeś, albo popamiętasz mnie- powiedziała z
wyrzutem Evans.
Syriusz uniósł dłonie w geście
kapitulacji i odsunął się od przeszukiwanego kufra. Lily szybko stanęła na jego
miejscu i zerknęła do środka. Wnętrze wydało jej się całkowicie normalne. Było
w nim kilka książek, trochę biżuterii, lusterko i ramka ze zdjęciem
przedstawiającym dwie osoby. Młodą kobietę i mężczyznę, na oko niewiele
starszego od niej. Evans spojrzała na towarzysza pytająco, jednak ten
natychmiast odwrócił wzrok.
-Chyba
nie rozumiem o co ci chodzi, Syriuszu- powiedziała wyraźnie licząc na
wyjaśnienia.
-Mówię
ci przecież, że tylko mi się wydawało- odparł już bardziej stanowczo, jednak na
Lily nie zrobiło to wrażenia i nawet na chwilę nie oderwała od niego wzroku. Po
kilku chwilach, złamał się.
-Ech,
spójrz na zdjęcie.
Lily jeszcze raz wzięła w ręce fotografię,
ale wciąż nie rozumiała o co chodzi Blackowi.
-Znasz
ich?- spytała.
-Ty
też powinnaś znać- powiedział, po czym spuścił głowę w dół, modląc się, aby ich
spojrzenia nie spotkały się ponownie.
Faktycznie, po chwili przemyślenia,
twarz kobiety wydała jej się znajoma, ale nie potrafiła połączyć jej z żadnym
nazwiskiem. Odwróciła więc ramkę, na której małymi literami napisane było „V.
& L. Sinclair, 1976”. Evans wciąż niewiele to mówiło. Podeszła więc do
Syriusza tak blisko, że już musiał spojrzeć jej w oczy.
-Kto
to do cholery jest?- prawie krzyknęła.
-To
jest… Jakby ci to powiedzieć, nowa przyjaciółka Jamesa.- Na dźwięk tego imienia
serce rudej przyspieszyło nieznacznie, a nogi zrobiły się jak z waty.
-Co,
do cholery?- Na jej twarzy malował się gniew.- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że
ta dziewczyna, z którą widuje się Potter ma coś wspólnego z Sam-Wiesz-Kim?
-Tego
nie wiemy! Być może to zwykły przypadek.
-Wiesz
co myślę o cholernych przypadkach, Black.- Nadal była wściekła.
-Jak
zwykle do wszystkiego podchodzisz emocjonalnie i nadinterpretowujesz. To, że
jej zdjęcie tutaj jest, nie znaczy, że dziewczyna od razu jest zagrożeniem-
powiedział nad wyraz spokojnie.
-Ale
to nie znaczy też, że nie może nim być! Nie obchodzi cię, że twój przyjaciel
wpada w sidła tej wywłoki?- Złość aż kipiała z niej.
Syriusz zareagował zdecydowanie inaczej
niż się tego spodziewała. On po prostu się roześmiał, na co Lily nie wytrzymała
i odruchowo wyciągnęła różdżkę w jego kierunku.
-Czy
ty oszalałaś?- spytał natychmiast, również wyjmując różdżkę.
Do Lily dotarły nagle słowa przyjaciela
i schowała różdżkę, a po jej policzku popłynęła pojedyncza łza. Syriusz
zareagował natychmiastowo i przyciągnął ją do siebie, zamykając w silnym
uścisku.
-Obiecałem
ci przecież, że nie zostawię tego tak. Jeśli myślisz, że pozwolę skrzywdzić
mojego przyjaciela to faktycznie masz mnie za idiotę- powiedział już cicho,
gładząc dziewczynę po włosach.
-Ja
już straciłam nadzieję, Syriuszu. Chcę, żeby był szczęśliwy, a ja zamierzam być
szczęśliwa bez niego- odparła tak cicho, że ledwo ją słyszał.
Syriusz chwycił jej twarz w dłonie i
spojrzał głęboko w oczy.
-Jestem
z ciebie niesamowicie dumny, Lily.
***
Nigdy nie
spodziewałam się, że w gabinecie Albusa Dumbledore’a może zmieścić się aż tyle
osób. Spokojnie naliczyłam dziesięciu aurorów, kilku innych członków zakonu
oraz Huncwotów. Stałam obok Syriusza i czekałam na udzielenie nam głosu w sprawie
misji, którą odbyliśmy. Biłam się z myślami czy powinniśmy wspomnieć o zdjęciu
Valerie, czy jednak porozmawiać na spokojnie z Potterem i spróbować wyjaśnić
sytuację. Spojrzałam porozumiewawczo na Blacka i już wiedziałam, że jego głowę
zaprzątają podobne myśli. Remus przyglądał nam się badawczo z końca pokoju, bo
zapewne wyczuł że coś jest nie tak. Tylko Potter wydawał się być niewzruszony
naszym roztargnieniem. Mimo, że powoli zaczynał zachowywać się jak stary James,
nie do końca docierało do niego to jaka więź łączyła go z przyjaciółmi i że oni
nigdy nie będą przeciwko niemu, nawet jak próbują mu wbić do głowy, że
zapomniał o mnie i że nie byłam dla niego byle kim. Na ułamek sekundy nasze
spojrzenia połączyły się, a ja mogłabym przysiąc, że dostrzegłam w nich ułamek
dawnych emocji. Wyraźnie jednak próbował mnie zbyć.
-Panno Evans,
Panie Black, możecie zaczynać.- Z rozmyślań wyrwał mnie głos dyrektora.
-A więc
udaliśmy się do Borgina i Burkes’a, gdzie znaleźliśmy wyraźne ślady walki.
Pomieszczenie było zdewastowane i znajdowało się w nim mnóstwo czarnomagicznych
przedmiotów- powiedział Syriusz.
-Znaleźliście cokolwiek,
co mogłoby doprowadzić nas do jakiegoś tropu?- spytał Szalonooki Moody,
wpatrując się we mnie w ten przerażający sposób.
-Nie- odpowiedziałam
szybko, zanim Black zdążył przejąć inicjatywę. Poczułam na sobie jego pytające
spojrzenie.
Odwróciłam głowę tak, że nasze
spojrzenia połączyły się i przez dłuższą chwilę łapałam głębię jego szarych tęczówek.
Nie umknęło to uwadze Pottera, którego kątem oka dostrzegłam. Wyraźnie się
wzdrygnął.
-W
takim razie, trzeba przeszukać też inne miejsca, w których widziano
Śmierciożerców- powiedział Alastor.
-Dobrze,
zatem już jutro wyruszy pan Lupin z panem Pettigrew, a tymczasem, zamykam
posiedzenie. Lily i Syriusz, zostańcie proszę chwilę.- Spojrzał na nas
Dumbledore, a ja już wiedziałam, że będziemy się tłumaczyć.
Potter jako pierwszy wyszedł z Sali,
wyraźnie podburzony. Tuż za nim wybiegli Remus i Peter, a Marlena wyraźnie nie
spieszyła się do drzwi wyjściowych. Niestety, tak jak pozostali musiała opuścić
salę, jednak do samego końca badała wzrokiem moje reakcje. Już po chwili,
zostaliśmy w trójkę.
-Panno
Evans, jest pani wyraźnie zmartwiona. Nie chce pani mi o czymś powiedzieć?- To
było niesamowite jak ten człowiek znał się na ludziach.
-Powiedzieliśmy
wszystko co wiemy, panie profesorze- odpowiedział Syriusz, a opuszki jego
palców dotknęły moich, na co drgnęłam delikatnie.
-Jeśli
jest cokolwiek, czym chcielibyście się ze mną podzielić, zawsze możecie do mnie
przyjść- odparł Dumbledpre wyraźnie lustrując mnie wzrokiem.- Jak się ma
sytuacja z panem Potterem? Widzę, że panuje dość nieprzyjemna atmosfera.
Skrzywiłam się na temat, którego
zdecydowanie chciałam uniknąć.
-Nie
poddajemy się. Powoli przestaje traktować nas jak wrogów- zakomunikował zgodnie
z prawdą Black.
-Obawiam
się, że w obecnej sytuacji…- Mogłabym przysiąc, że na ułamek sekundy spojrzał
na nasze zbliżone dłonie-… może przyjść mu to z trudem.
-Och
nie profesorze, on wyraźnie nie interesuje się z kim spędzam czas- powiedziałam
stanowczo.
-Cieszę
się zatem, że wspieracie się w tej trudnej dla wszystkich sytuacji. Pozostaje
nam tylko pamiętać, że kiedy pan Potter sobie wszystko przypomni, z pewnością będzie
pamiętał obecne wydarzenia i doceni wasze zaangażowanie.- Prawdopodobnie nie chciał,
żeby zabrzmiało to tak, jak zabrzmiało.
Miał jednak rację, gdyby James miał świadomość
wszystkich wydarzeń, nie odebrałby naszej relacji pozytywnie. Jednak ja byłam
stuprocentowo pewna, że Syriusz jest obecnie najlepszym przyjacielem jakiego
mogłam sobie wymarzyć, jednocześnie moim, jak i Pottera.
***
~Narracja trzecioosobowa~
Wzburzony James
wyszedł szybkim krokiem z gabinetu dyrektora i skierował się w stronę Pokoju
Wspólnego. Tuż za nim biegli Remus i Peter z nadzieją, że uda im się porozmawiać
z przyjacielem.
-James,
wszystko w porządku?- Remus złapał go za ramię, jednocześnie zatrzymując.
Przyjaciel przystanął i spojrzał na
Lupina z wyraźnym żalem. Chłopak jednak nieugięcie wpatrywał się w Pottera i
dokładnie badał wszystkie jego reakcje.
-Tak,
nie wiem właściwie dlaczego się zdenerwowałem- odpowiedział James.
-Chodzi
o Syriusza, prawda?- odezwał się tym razem Pettigrew.
-Zastanawiam
się po co wmawia mi jakąkolwiek relację z Evans, skoro wyraźnie on sam ma się
ku niej- odparł Potter wyraźnie podirytowany.
Chłopcy nie wiedzieli zupełnie co mieli
odpowiedzieć. Oni również dostrzegli, że Lily i Syriusz wyraźnie się do siebie
zbliżyli, ale nie dziwiło to nikogo, ponieważ oboje przeżywali zaistniałą
sytuację najgorzej. Na dodatek sytuacja sercowa Blacka była dość skomplikowana,
a doskonale wiedzieli, że wspierał Evans, aby pozbyć się wyrzutów sumienia
dotyczących Dorcas. Ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich obecnych Łapa pojawił
się po chwili i zdawał się nie wyczuć napiętej atmosfery.
-Dobrze,
że was złapałem.- Uśmiechnął się szeroko w kierunku Pottera, ale gdy zauważył,
że ten ani śni odpowiedzieć mu tym samym, również spochmurniał.- O czym
gadacie?
-O
tobie i Evans- odpowiedział zdenerwowany James.
Peter sprawiał wrażenie, jakby chciał
wtopić się w ścianę, a Remus powoli przygotowywał się do interwencji.
-A
co takiego ciekawego dotyczy mnie i Evans?- spytał Łapa z ironicznym uśmiechem.
-Obłuda
Syriuszu, obłuda- odparł Rogacz, również przybierając ironiczny wyraz twarzy.
-James
chyba chciał przez to powiedzieć, że dziwnie się patrzy na was tak zgodnych.-
Próbował uratować sytuację Remus.
-Evans
ostatnio stała się bardziej niezależna i odpuszcza sobie problemy.- W tym
miejscu wymownie spojrzał na Rogacza, na co ten zacisnął pięści.- Aż miło się z
nią gada.
-Zapomniałeś
chyba Syriuszu o tym co wbijasz mi do głowy od tygodni- powiedział nerwowo Potter.
-Nie
przyjacielu, jedyną osobą, która cokolwiek zapomniała jesteś ty i póki nie
zaczniesz się zachowywać co najmniej normalnie wobec niej, nie będziesz mi
prawił kazań na temat naszych relacji. Nie uważasz, że wypadałoby czasami
chociaż patrzeć jej w oczy?- spytał z wyrzutem Łapa.
Nie wiedzieli, że owej scenie przygląda
się ktoś jeszcze. Tajemnicza osoba postanowiła w końcu wyłonić się zza rogu i
przerwać konfrontację przyjaciół. Valerie zbliżyła się do Huncwotów i stanęła
obok Pottera.
-James,
znajdziesz dla mnie chwilę? Chciałam z tobą o czymś porozmawiać.- Na jej widok okularnik
delikatnie się rozluźnił, ale nie przestawał mierzyć wzrokiem przyjaciela.
Syriusz widząc dziewczynę wyraźnie się
wzdrygnął, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.
-Jasne,
chodźmy stąd.- Do ostatniej chwili patrzył w oczy Blacka, a kiedy znaleźli się
za rogiem, przeniósł wzrok na koleżankę.- O czym chciałaś pogadać?
Tak jak się spodziewał, dziewczyna
zacięcie opowiadała mu historię sprzed kilku nocy, kiedy to miała nieprzyjemne
spotkanie z wilkołakiem. Chłopak wyraźnie rozpromienił się, ale starał się
ukryć rozbawienie. Ze wszystkich sił próbował wczuć się w rolę zainteresowanego
przyjaciela, którego wyjątkowo dziwi historia opowiadana przez dziewczynę. W pewnym
momencie jednak i ona poczuła się niezręcznie, dostrzegając jak chłopak próbuje
ukryć uśmiech.
-Co
jest zabawnego w tej historii?- spytała z lekkim wyrzutem, zakładając sobie
kosmyk włosów za ucho.
Potter lubił jak to robiła. Odsłaniała
wtedy policzki, a jej twarz coraz bardziej przypominała mu porcelanę, była
nieskazitelna.
-Jak
się ekscytujesz to robią ci się dołeczki.- Z uśmiechem wskazał na jej policzki,
na co dziewczyna roześmiała się delikatnie, a na jej policzki wpłynął
rumieniec.
Wybrnął z sytuacji idealnie, sprawiając
jednak, zdecydowanie nie umyślnie, że serce dziewczyny delikatnie przyspieszyło.
-Och
Potter, takie teksty zachowaj dla swoich fanek- odpowiedziała Sinclair, a James
poczuł jakby kiedyś słyszał już coś podobnego.- O co się kłóciliście?
Dziewczyna udała, że nie ma pojęcia o
czym rozmawiali, jednak wiedziała to doskonale, bo obserwowała konfrontację od
samego początku.
-Nie
kłóciliśmy się- odpowiedział Potter udając zdziwienie, a dziewczyna zmarszczyła
brwi na znak, że nie da się nabrać.- Chodzi o Lily, zachowanie i słowa Blacka
nie zgadzają się ze sobą. Z jednej strony mówi mi na nasz temat jedno, a z
drugiej wyraźnie ich do siebie ciągnie. Czuję jakby wbijał mi nóż w plecy, mimo
że nie darzę jej żadnym uczuciem.
Valerie stała się ostatnimi czasy spowiedniczką
Pottera, a więc wiedziała już dokładnie o skomplikowanej sprawie z Evans. Miała
na ten temat bardzo konkretne zdanie, które jednak starała się zatrzymywać dla
siebie.
-Black
jest kobieciarzem, możliwe, że dotarło do niego, że to co było, minęło i czas
najwyższy, żebyście oboje poszli dalej- powiedziała Sinclair wpatrując się
głęboko w oczy towarzysza.
-Syriusz
nie należy do oszustów, szczególnie jeśli chodzi o przyjaciół. Nie zrobiłby mi
tego.
-Nie
zrobiłby tego Jamesowi Potterowi sprzed miesiąca. Jesteś teraz innym człowiekiem
i jak sam powiedziałeś, nie czujesz nic do niej. Więc czy ich relacja jest
zdradą jeśli nawet nie pamiętasz jakichkolwiek uczuć związanych z Evans?
Słowa dziewczyny dźwięczały w głowie
Rogacza i nie potrafiły przestać szumieć. Wyraźnie zabolało go to co usłyszał,
ale w głębi serca, musiał przyznać Valerie rację. Zastanawiał się tylko, skąd
to dziwne uczucie bólu jaki poczuł patrząc na przyjaciela i Lily.
-Nie
jest- odpowiedział cicho.
Świetny rozdział... Ostatnio mam mało czasu, ale jeśli tylko najdę go więcej spróbuję lepiej go ocenić, bo dotychczas nie mam prawie na nic czasu... Miłego wieczoru/nocy/dnia i pozdrawiam ciepło Tori <3
OdpowiedzUsuń