sobota, 1 sierpnia 2020

44. Nawet przyjaciele czasami rozczarowują

            Siedziałam wtulona w Jamesa w domku na drzewie i obserwowałam gwiazdy, które tej nocy były szczególnie piękne. Czułam ciepło padające od chłopaka, jego przyspieszony rytm serca. Ciężko było mi poskładać myśli w całość. Byłam najszczęśliwsza na świecie, że Potter odzyskał wspomnienia i wszystko wskazywałoby na to, że będzie tak jak dawniej. W głębi serca jednak czułam, że to co wydarzyło się przez ostatnie tygodnie, nie może po prostu pójść w zapomnienie.

            -Lily, nie wyobrażasz sobie nawet jak mi przykro- szepnął wprost do mojego ucha.

            -To nie była twoja wina- powiedziałam wciąż patrząc w gwiazdy.

            -Te ostatnie tygodnie były bardzo dziwne, czułem, że nie jestem sobą, ale nie wiedziałem dlaczego.- Potter wpatrywał się we mnie, badając każdy mój ruch.

            -Ktoś ci pomagał radzić sobie z samym sobą- powiedziałam.

            -Lily, to nie tak, wiesz dobrze, że Valerie to tylko przyjaciółka. Faktycznie mi pomogła, ale cały czas coś mnie do ciebie przyciągało- odpowiedział i chwycił w dłonie moją twarz, tak, że już musiałam na niego spojrzeć.

            -James, ja wiem co się między wami wydarzyło, podsłuchałam jak rozmawiałeś z Syriuszem- powiedziałam spokojnie, jednak moje serce chciało uciec z piersi.

Bałam się tego co teraz było w jego głowie. W każdej chwili mógł mi przecież powiedzieć, że poczuł coś do Valerie i mimo, że kiedyś byliśmy razem, teraz wszystko się zmieniło. Nie mogłam po prostu zignorować więzi jaka się między nimi narodziła.

            -To dla mnie nic nie znaczyło. Lily, musisz mi uwierzyć. Nawet wtedy myślałem tylko o tobie- szepnął.- Jesteś miłością mojego życia i teraz już nic i nikt nas nie rozdzieli.

Pocałował mnie krótko i z czułością. Objęłam go rękoma i wtuliłam się mocniej w tego tors.

            -Nie wiem czy mogę w to wszystko wierzyć- powiedziałam cicho, patrząc na jego twarz. Zdecydowanie zbyt bardzo bałam się reakcji.



            -Evans, posłuchaj mnie uważnie.- Odciągnął mnie od siebie tak, że mógł teraz lustrować mnie spojrzeniem.- Siedem lat temu oszalałem na twoim punkcie, kiedy tylko pierwszy raz cię zobaczyłem. Już wtedy wiedziałem, że nie ma takiej mocy, żeby cokolwiek sprawiło, że przestaniesz mnie interesować. Ostatnie wakacje były spełnieniem moich marzeń, bo w końcu zrozumiałaś jak bardzo mi na tobie zależy. Jeśli trzeba, będę to udowadniał każdego dnia, do końca życia. Nie chcę i nigdy nie chciałem innej kobiety w moim życiu, zrozum to w końcu.

Z każdym kolejnym słowem czułam jak moje serce bije szybciej i szybciej. Widziałam w jego oczach, że mówi całkowicie szczerze. Wszystkie moje wątpliwości zniknęły w jednej chwili.

            -Bałam się, że ten dzień nigdy nie nadejdzie. Tak strasznie mi ciebie brakowało- szepnęłam i wpiłam się w jego usta, tak intensywnie i mocno, że na chwilę zabrakło mi tchu.

Oddawał moje pocałunki równie zawzięcie, a odrywał się ode mnie tylko na ułamki sekund, żeby złapać oddech. Przyciągał mnie do siebie coraz bliżej, a ręką gładził po moich plecach. W domku nie było zimno za sprawą zaklęć jakie były na niego rzucone, ale teraz temperatura mojego ciała osiągnęła zdecydowanie wyższy poziom. Ręka Pottera powędrowała do moich włosów, co umożliwiło mu położenie mnie na plecach. Kolejne pocałunki odbierały mi dech w piersiach, były szalenie intensywne i zmysłowe. James obsypywał nimi najpierw moje usta, następnie szyję i dekolt. Drugą ręką powoli ściągnął moją koszulkę, przez co mógł teraz całować także moje piersi i brzuch. Nie pozostałam mu dłużna, również pozbawiłam go górnej części garderoby i obsypałam kolejną dawką pocałunków. Drgnęłam, kiedy jego dłoń odnalazła zapięcie mojego stanika. Spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko przylgnęłam znów do jego warg. Nie potrzebował więcej znaków. Znów intensywnie całował każdy fragment mojego ciała. W mojej głowie szumiało, wszystko działo się niesamowicie szybko. Chłonęłam każdy moment, jakby za chwilę miało się coś stać i jakbyśmy musieli przestać. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Błądziłam rękoma po jego nagim torsie, aż w końcu odnalazłam drogę do zapięcia jego paska. Potter obdarzył mnie kolejnym pytającym spojrzeniem, ale moja determinacja była zbyt wielka, żebym dała sobie przerwać. Już po chwili pozbawiłam go także spodni. James leżał nade mną, podpierając się na rękach, a więc aby kontynuować jednym, silnym ruchem zamieniłam nas miejscami, tak że teraz to ja siedziałam na nim. Podniosłam się delikatnie umożliwiając mu ściągnięcie ze mnie spodni, co zrobił z niesamowitą zręcznością, a bielizny pozbył się równie szybko. Kolejna fala pocałunków ogarnęła moje ciało, a z każdym jego dotykiem delikatnie drżałam. Potter od razu to wyczuł i zanim wykonał ostateczny ruch, pogładził mnie ręką po policzku i głęboko spojrzał w moje oczy.

            -Jesteś pewna?- spytał z troską jakiej nigdy wcześniej nie słyszałam w jego głosie.

Jego spojrzenie było pełne miłości, ale odnalazłam w nim także nutkę strachu. Czekał na moją reakcję, delikatnie już zniecierpliwiony. Kiwnęłam głową na znak, że chcę, żeby kontynuował i delikatnie pocałowałam prosto w usta. Nie wahał się już ani chwili dłużej i powoli, ale stanowczo połączył nasze ciała w jedno. Poczułam delikatne ukłucie w dole brzucha. Z każdym kolejnym ruchem, coraz bardziej się rozluźniałam i czułam jak moje ciało płonie, pragnąc go coraz bardziej i bardziej.


***

~Narracja trzecioosobowa~

            James Potter z miłością przyglądał się śpiącej rudowłosej dziewczynie. Delikatnie obejmował ją ramieniem, a drugą ręką głaskał jej głowę. Wciąż nie docierały do niego wydarzenia dzisiejszej nocy. Jednocześnie doświadczył tyle zła i dobra, że nie potrafił dokładnie przyporządkować jej do tych pięknych lub tych fatalnych. Jedno wydarzenie przeważało nad wszystkimi negatywnymi. Wiedział już, że nigdy nie zapomni dnia, w którym rudowłosa znów zagościła w jego pamięci. Nie chciał odstępować jej nawet na krok. Kątem oka zobaczył jednak sowę, która spokojnie stała na jednej z desek i wpatrywała się w chłopaka z kopertą w dziobie. Zręcznie i cicho wstał z miejsca i przechwycił pakunek.

„Spotkajmy się przy jeziorze. Najszybciej jak tylko możesz.- Valerie”

Po przeczytaniu listu, Jamesa naszły ogromne wątpliwości. Nie chciał zostawiać Lily samej w domku na drzewie, szczególnie teraz, po najpiękniejszej nocy w ich życiu. Z drugiej jednak strony, czuł, że Valerie należy się rozmowa. Jeszcze raz podszedł do rudowłosej i ucałował ją w czoło.

            -Zaraz do ciebie wrócę, kochanie- szepnął, jednak śpiąca dziewczyna nie mogła go usłyszeć.

Szybko ubrał się już całkowicie i opuścił domek na drzewie, kierując się w stronę jeziora, gdzie od razu dostrzegł postać Valerie Sinclair. Dziewczyna siedziała smutna, wpatrując się w taflę jeziora. James powoli podszedł i usiadł tuż obok niej.

            -Wszystko w porządku?- spytał troskliwie, a dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem. Dopiero teraz dostrzegł łzy w jej oczach.

            -Co teraz z nami będzie, James?- spytała cicho, a po jej policzku spłynęła kolejna łza.

            -Będzie po staremu, Val. Jesteś moją przyjaciółką, nic tego nie zmieni- powiedział spokojnie i objął dziewczynę ramieniem.

            -Wiesz dobrze, że czuję do ciebie coś więcej- szepnęła wpatrując się w dal.

Chłopak momentalnie cofnął rękę i spojrzał na nią badawczo.

            -Jestem z Lily, kocham ją- powiedział.- Wierzę, że nadal możemy się przyjaźnić.


            -Jak możesz z nią być po tym jak zabawiała się z Syriuszem?- spytała z wyrzutem.

            -Między nimi do niczego nie doszło, tylko się przyjaźnią- oznajmił Potter.

            -Tak? Jesteś tego pewien? Dziś rano widziałam ich śpiących w jednym łóżku! Przytulonych do siebie!- Serce Jamesa przyspieszyło, nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał.

            -Skąd wiesz, że do czegoś doszło? Widziałaś?- spytał, a w jego głosie wyraźnie było słychać ból.

            -Nie widziałam- odparła cicho, unikając wzroku Pottera.

            -Jak możesz po tym wszystkim działać przeciwko mnie?- spytał zdenerwowany.

            -James, oni oboje robią z ciebie idiotę! Sam widziałeś, że między nimi coś jest, nie zaprzeczysz tego!- krzyknęła Sinclair.

            -Teraz to ty robisz ze mnie idiotę! Nie masz dowodów, że cokolwiek między nimi zaszło, a opowiadasz plotki. Nie jesteś już tą dziewczyną, którą poznałem w Hogwarcie- powiedział głosem pełnym złości.- Jeśli tak się masz zachowywać, to może faktycznie nie powinniśmy się przyjaźnić. Wracaj do domu, Val.

Odsunął się od niej jeszcze na kilka kroków, a Sinclair obdarzyła go smutnym spojrzeniem. Łzy płynęły jedna za drugą, ale po krótkiej chwili, zebrała w sobie resztki sił i deportowała się, a Potter został sam ze swoimi myślami. Nie był pewien czy wierzyć dziewczynie. Z jednej strony czuł od dawna, że Syriusz i Lily zbliżyli się do siebie, a z drugiej wiedział, że żadne z nich nie zdradziłoby go w tak potworny sposób, a Lily na pewno nie dopuściłaby do tego co wydarzyło się między nimi tej nocy, jeśli czułaby coś do Syriusza. Niemniej jednak zdawał sobie sprawę, że musi to sprawdzić. Gdyby ta informacja pozostała niewyjaśniona, nie mógłby spać spokojnie. Postanowił szybko wrócić do domku na drzewie, zanim Lily zdąży się obudzić. Kiedy tylko przekroczył próg domku, zobaczył, że rudowłosa powoli się przebudza. Zręcznie pojawił się obok niej.

            -James? Gdzie byłeś?- spytała jeszcze zaspanym głosem, chwytając jego rękę.

            -Rozmawiałem z Valerie- powiedział bez emocji.

Lily na dźwięk imienia rywalki wzdrygnęła się. Szybko usiadła otulając się kocem po samą szyję. James usiadł obok niej i spojrzał jej głęboko w oczy.

            -Co takiego ci powiedziała, że jesteś zdenerwowany?- spytała próbując pohamować negatywne emocje związane z ich spotkaniem w środku nocy.

            -Opowiedziała mi co widziała dziś rano- odparł, a dziewczyna wyczuła w jego głosie ból.

            -Co takiego?- dopytywała Lily.

            -Ciebie i Syriusza, w jednym łóżku, przytulonych do siebie- powiedział patrząc w podłogę.

Lily przeszedł zimny dreszcz. Nie mogła uwierzyć, że Valerie nienawidziła jej tak bardzo, że opowiadała bzdury na jej temat oraz oczerniała przed Jamesem jego najlepszego przyjaciela. Milczenie trwało zbyt długo.

            -Czyli to prawda?- spytał zdenerwowany Potter.

            -Tak, to prawda James- odpowiedziała smutno rudowłosa.

            -Spałaś z nim?- spytał niezbyt łagodnie.

            -Oszalałeś? To twój najlepszy przyjaciel! Jak możesz mnie o to podejrzewać?- Tym razem to Lily się zdenerwowała i zgromiła Jamesa nienawistnym spojrzeniem.

            -Zbliżyliście się do siebie ostatnio, a my przez chwilę nie byliśmy razem. Kto wie co mogło się wydarzyć?- powiedział Rogacz.

            -Czy ty sam siebie słuchasz?- Lily była już wyjątkowo wściekła, czuła jak ogarnia ją furia.- Wynoś się stąd, Potter.

            -Skoro tego sobie życzysz, proszę bardzo, Evans- odparł równie zdenerwowany i natychmiast opuścił domek na drzewie.

Lily nie mogła uwierzyć w to co się przed chwilą wydarzyło. Poczuła jak ogarnia ją bezsilność. Po jej policzkach popłynęły łzy. W tej chwili nienawidziła się za to na co mu pozwoliła. Żałowała tego jak potoczyła się ta noc.

Potter jednak nie dał za wygraną. Skoro Lily nie chciała z nim rozmawiać, postanowił skonfrontować się z przyjacielem. Szybkim krokiem wrócił do domu, gdzie na kanapie odnalazł Syriusza, sączącego bursztynowy trunek i wpatrującego się w ogień. Na widok Rogacza od razu się rozpromienił, czego jednak jego przyjaciel nie odwzajemnił.

            -Jak tam nasze gołąbeczki?- spytał szczerząc się Black.

Potter zdenerwowany zajął miejsce obok Łapy, robiąc przy tym minę obrażonego nastolatka. Bez względu na to jak komicznie to wyglądało, Syriusz wyczuł napiętą atmosferę i spuścił z tonu.

            -Co się stało?- spytał Black.

            -Ty mi powiedz, przyjacielu- odparł stanowczo James.

            -Oho, ktoś tu znowu zaczyna- powiedział Syriusz, czym jeszcze bardziej podniósł przyjacielowi ciśnienie.- Co tym razem zrobiłem?

            -Spałeś z Lily?- Na te słowa Black wypluł przed siebie ognistą, którą przed chwilą wziął do ust.

Syriusz roześmiał się głośno, a James zgromił go spojrzeniem.

            -Dobry żart, Potter. Znowu ci ktoś pamięć wyczyścił? Zapomniałeś, że jestem twoim p-r-z-y-j-a-c-i-e-l-e-m?- Przy każdej literce zdawał się ironizować.

            -Bawi cię to?- spytał zdenerwowany James.

            -Tak, bo czegoś tak głupiego to jeszcze od ciebie nie słyszałem- odparł już całkiem poważnie Black.

Do Jamesa dotarło, że bardzo źle ich ocenił. W głębi serca wiedział, że oskarżenie Valerie było niedorzeczne. Czuł, że jego relacja z Lily jest w tej chwili tak krucha, że w każdej chwili może ją stracić, a właśnie postawił krok w tę stronę, przez swoje beznadziejne zachowanie.

            -Jestem idiotą- powiedział zdenerwowany, tym razem na siebie, Potter.

            -Z grzeczności nie zaprzeczę.- Black poklepał przyjaciela po plecach.

            -Jak ja mogłem się tak zachować? Lily pewnie mnie nienawidzi- odparł Potter wpatrując się w ogień.

            -Daj spokój, wkurzyłeś się, przeprosisz i zaraz jej przejdzie- odpowiedział pewny swoich słów Syriusz.

            -To może nie być takie proste jak myślisz, Łapo. Wybrałem bardzo zły moment na to absurdalne oskarżenie- powiedział Potter, a do Syriusza dotarło co takiego się wydarzyło.

Black uchylił usta ze zdziwienia.

            -Chcesz mi powiedzieć, że ty i Evans…?- Nie zdążył dokończyć pytania, bo James skinął głową.- Masz przerąbane przyjacielu.- Skwitował Syriusz.

James doskonale to wiedział. Powoli układał w głowie plan działania, aby naprawić kolejny już błąd popełniony tego dnia. Jednego był pewien- Nie mógł pozwolić dziewczynie odejść, to byłby ich koniec.


***


            Po odejściu Jamesa nie mogłam się otrząsnąć. Nie potrafiłam zrozumieć jak mógł oskarżyć mnie to coś takiego, szczególnie po wspólnej nocy. Kilka minut wcześniej byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, a w tej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jeszcze trochę czasu zajęło mi zanim otrząsnęłam się z tego dziwnego amoku, ale w końcu dotarło do mnie, że ja nie mam się czego wstydzić i nie mam za co być na siebie zła. To on zachował się jak idiota i miałam wielką nadzieję, że szybko to zrozumie. Ubrałam się ciepło i zeszłam na dół, ale postanowiłam jeszcze nie wracać do domku, starając się unikać Pottera jak tylko mogłam. Na drodze dostrzegłam Camerona, który chodził bez sensu w jedną i w drugą stronę. Po chwili mnie zauważył.

            -Lily!- krzyknął i podbiegł do mnie.

Ciśnienie podniosło mi się momentalnie.

            -Czego chcesz?- spytałam zdenerwowana.

            -Proszę, spróbuj mnie zrozumieć, nie chciałem twojej krzywdy- mówił zbliżając się do mnie, a ja z każdym jego krokiem cofałam się.

            -Oszczędź sobie, nie chcę cię słuchać. -Spróbowałam odejść w przeciwnym kierunku, ale złapał mnie za ramię.

Jego uścisk był na tyle silny, że poczułam delikatny ból.

            -Zostaw mnie, to boli- powiedziałam na tyle głośno, że z domku wyszli chłopcy.

James natychmiast dobiegł do nas i stanął między mną, a Summersem, zakrywając mnie własnym ciałem. Zgromił Camerona wściekłym spojrzeniem, a ja kątem oka dostrzegłam jak chwyta różdżkę.

            -Nie dotykaj jej- powiedział wściekły.

            -Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Potter- warknął Summers.

James nie wytrzymał, wyciągnął różdżkę i przyłożył ją do gardła Camerona.

            -Jeśli jeszcze raz ją dotkniesz, obiecuję, że cię zabiję- powiedział tak pewnie, że byłam w stanie uwierzyć w szczerość jego słów.

            -James, zostaw- powiedziałam łapiąc go za ramię.- Nie warto.

Spojrzałam na Summersa z politowaniem i odciągnęłam od niego Pottera. Cameron nie patrzył już na nas i deportował się. James, dopiero kiedy zniknął, spojrzał na mnie przepraszająco.

            -Nic ci się nie stało?- spytał opiekuńczo i chciał mnie objąć, ale nie pozwoliłam na to.

            -Nic, dzięki- odparłam surowo i chciałam się odwrócić, ale złapał mnie za rękę.

            -Porozmawiaj ze mną, proszę. Jestem kompletnym idiotą- powiedział patrząc mi głęboko w oczy.


            -Słucham, Potter- odezwałam się, głosem pełnym jadu.

            -Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby powiedzieć ci coś takiego. Nie wierzyłem w słowa Valerie, po prostu nagle zazdrość przysłoniła mi wszystko. Przepraszam cię, Lily. Szczególnie za to, że ta sytuacja miała miejsce dzisiaj- powiedział spokojnie i przysunął się bliżej.

Tym razem to ja go objęłam i wtuliłam się mocno, wdychając piękny zapach jego perfum. Nie mogłam się na niego po tym wszystkim gniewać. Tak dużo czasu straciliśmy na głupie kłótnie, a teraz wiedziałam, że naprawdę zrozumiał swój błąd i żałuje.

            -Nigdy więcej tego nie rób, Potter- powiedziałam cicho.

            -Obiecuję- szepnął wprost do mojego ucha.

Obdarzyłam go krótkim, czułym pocałunkiem, a on wziął mnie na ręce i niósł w kierunku domu. Po raz kolejny nasze twarze się zbliżyły.

            -To była najpiękniejsza noc w moim życiu- wyszeptał prosto w moje usta.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział <3 Fajnie, że James zrozumiał wszystko i pogodził się z Lily
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by MIA